Wydaje mi sie ,ze taka wiedza moze byc przydatna. Nie chodzi o rezygnacje z maciezynstwa czy tacierzynstwa, ale o wieksza troske o skore malego dziecka gdy sie juz pojawi. O wdrazanie mu zasad zdrowego odzywiania, unikanie infekcji...tak sobie mysle nie wiem moze sa jakies wyzsze cele wykonywania badan DNA . W tej chwili postep medycyny jest na tyle galopujacy ze moze w koncu i luszczyca sie doczeka w swojej kolejce do leczenia z wykorzystaniem komorek maciezystymi czy innymi nowymi technologiami...?
A co do watku no to moja mama ma luszczyce i nie wahala sie urodzic trojki dzieci, z ktorych poki co tylko jedno ma luszczyce. Po trzeciej-bardzo poznej- ciazy-co juz pisalam w innym watku-luszczyca u mojej mamy sie zatrzymala, nastapila remisja ktora trwa szczesliwie juz prawie 20 lat!
Ja sie nigdy nie zastanawialam nad tym tematem. Jestem matka jestem przeszczesliwa. Ciaze byly cudowne-totalna remisja choroby, pierwsze 2 lata po porodzie rowniez. Co mnie zaskoczylo niezmiernie-ostatni porod mialam bardzo powiklany, z masywnym krwotokiem i transfuzja poteznych ilosci krwi i osocza. Spedzilam na reanimacji pierwsze dni po cesarce i o dziwo-tego typu przezycie nie wplynelo zupelnie na luszczyce. Chyba mnie te endorfiny ta adrenalina tak nakrecaly, ze skore mialam piekna jak rzadko kiedy - i wlosy wlosy cudowne ani kropeczki lupiezu! Za to przebyte poronienia i owszem-poskutkowaly powrotem choroby blyskawicznym
Dzieci to radosc, szczescie, mnostwo radosci i sporo trosk. Nie zastanawiac sie nie myslec za duzo-w ciaze zachodzic jesli tylko mozna. I liczyc na wyrzut endorfin a nie czerwonych plackow.