W tym miejscu piszemy o przebiegu swojego leczenia, radzimy się innych odnośnie leczenia własnego przypadku choroby.
Awatar użytkownika
 Paweł
#23777
Maść dziegciową można samemu zrobić. Na dole jest opis jak zrobić:
http://www.bioarp.pl/pl/p/Dziegiec-brzozowy-50ml/657

Po za tym jest np. Ratownik na łuszczycę z dziegciem - znajdziesz w Google

Jest też Exorex lotion np. na allegro

A też jest prodermina - maść robiona (na receptę kosztuje kilka zł), bez - kilkadziesiąt. Skład na maści proderminowe znajdziesz tu: http://luszczyce.pl/do-pobrania/
Awatar użytkownika
 camisado
#23783
Bardzo Ci dziękuję! Naprawdę wielkie dzięki, Pawle! Zapoznam się z tym na pewno i coś przetestuję. Jak długo powinnam eksperymentować z nową metodą leczenia? Nie chcę za szybko odstawiać - wiem, że na efekty trzeba sobie trochę poczekać i nic nie ma od razu. Stąd moje pytanie. Czy miesiąc wystarczy?

O proderminie też czytałam, ale właśnie - recepta:( Otóż leczę się u dermatologa z Zielonej Góry, który był polecany przez Szater na innym forum. Niestety jestem niemile zaskoczona tym, że sposób, w jaki mnie leczy, całkowicie odbiega nie tylko od opinii, jakie się na jego temat słyszy (są bardzo pozytywne, a moje odczucia - już niekoniecznie), ale także od zasad, jakie słyszę tu na tym forum. Przez 6 tygodni stosowałam Daivobet, tydzień temu u niego byłam, kazał odstawić pomimo tego, że miałam czerwony, co prawda bez łusek, ale niezaleczony i bolący placek na głowie. Powiedział o nim tyle: "No, tu widać, że się ładnie wchłonęło, można odstawić". Zapytałam, czy to jest już wyleczone. Powiedział, że tak, ale kiedyś pewnie wróci. Wypisał mi receptę ważną do lutego na Daivobet mówiąc, że skoro ten lek mi pomaga to muszę mieć go przy sobie zawsze przez całe życie, żeby w razie czego mieć czym się leczyć, żebym nie musiała już do niego przychodzić. Czytałam Pawle Twój poradnik. Czy mądry lekarz (takie określenie zostało użyte przez Szater) pozostawiłby mnie z jedyną alternatywą w tej chorobie w postaci Daivobetu na całe życie?

Pytałam go, czy naprawdę nie istnieją żadne inne środki, które mogłyby mi pomóc i które mogłabym bez większego szkodzenia sobie stosować cały czas (miałam nadzieję, że wspomni o jakiejś maści dziegciowej, proderminie, cygnolinie - cokolwiek, byle nie steryd). Powiedziałam o swoich obawach co do sterydu, jakim jest Daivobet. Że nie chciałabym stosować go całe życie. Zapewnił mnie, że jest to najbezpieczniejszy lek w tej chorobie, najnowszej generacji i mimo że steryd - nie ma się czego obawiać. Polecił tylko szampon - Paraderm Plus. I nic więcej. Zgłupiałam, ale nie chciałam podważać jego kompetencji. Teraz się zastanawiam, czy dobrze zrobiłam. Może mogłam mu wprost powiedzieć, że chcę spróbować z proderminą albo z czymkolwiek innym? Skontaktuję się może z Szater na pw, może ona doradzi, jak się z tym panem doktorem obchodzić:p Zastanawiam się, czy powinnam dalej do niego chodzić. Czy jest w ogóle możliwość/sens, by próbować zdobyć od niego receptę na cokolwiek, co sterydem nie jest?

Dodam, że od początku, gdy do niego chodzę, leczy mnie samymi sterydami (na łysienie plackowate - Elocom, a na łuszczycę przed Daivobetem zapisał Ivoxel, czyli to samo co w Elocomie i potem miałam taki wysyp, że się żyć nie chciało) i ani razu nie wspomniał o leczeniu mniej inwazyjnym, choć wiele razy pytałam o to, co jeszcze mogę zrobić dla swojej skóry. Nie powiedział ani o nawilżaniu, ani o niczym...:( Kiedy stosowałam ten Ivoxel i Elocom zaczęło mi się pojawiać na twarzy coś, co przypominało wyglądem trądzik posterydowy. Potwornie czerwone, trwarde, swędzące krosty, które goiły mi się po kilka tygodni. Pokazałam mu je i tak jakby udał, że wcale ich na twarzy nie mam. Powiedział, że nie ma się czym przejmować...

W każdym razie, tydzień nie stosuję Daivobetu i wysypało mnie strasznie. Miałam piękną czystą skórę. Poza tym jednym czerwonym plackiem, na który Daivobet dalej stosowałam. Tydzień temu odstawiłam (od połowy kuracji robiłam tylko w tym miejscu, w pozostałych miejscach już nic się nie robiło, wyleczyło się od razu, więc Daivobetu tam nie stosowałam od 2-3 tygodni) z tego miejsca, tak jak kazał dermatolog. Po tygodniu wyszło wszędzie, nawet w tych miejscach, które przecież od 2-3 tygodni były zdrowe i nie stosowałam tam od dawna sterydu. Nie potrafię już zrozumieć tej choroby, nie wiem, jak sobie pomóc:( W dodatku w ciągu tego tygodnia bez Daivobetu coś mi się zrobiło za uchem:( Trochę się podłamałam, bo czuję, że dermatolog, o którym wszyscy mówią, że świetny specjalista, chciał się mnie pozbyć:( Nawet nie mam u kogo teraz zdobyć recepty na inne rzeczy, skoro on nie chce mi pomóc:( A pani lekarka, która z nim w tej poradni przyjmuje też jako dermatolog, zapisała mi wcześniej na łuszczycę głowy (którą oglądała) krem na grzybicę:( Nawet tego nie wykupiłam, bo wiedziałam, że to głupota... Myślałam, że stosując ten szampon dziegciowy to ten efekt po leczeniu będzie trwał trochę dłużej niż trzy dni:( Ubrałam dziś świetną sukienkę, czarną... I znów była cała w białe kropki:( Nienawidzę tego. Wygląda to tak, jakbym o siebie kompletnie nie dbała. Sypie mi się z głowy bez względu na to, co ze sobą zrobię:(

Najgorsze jest to, że kończę studia i mam może maleńką szansę na zdobycie pracy, świetnej pracy, w firmie, do której z ledwością idzie się dostać. Ciężko na to pracowałam i nie chcę, by choroba to zniszczyła. Nie wyobrażam sobie, jak miałabym tam pracować pokryta cała w zmianach:( Ja wiem, że to nic złego być na to chorym. Ale ludzie dookoła to ignoranci, nie potrafią nawet o czymś poczytać, nawet nie chcą się dowiedzieć, tylko z góry zakładają, że mają rację i traktują chorych jak trędowatych:(

Czy oprócz maści dziegciowych są inne specyfiki, które mogę wpisać na swoją listę kolejnych do wypróbowania? Chcę zrobić listę i przez kilka mies.trzymać się planu - po miesiącu, może półtora jeśli mies.to za mało, wypróbować kolejną rzecz z listy, jeśli poprzednia nie pomoże. Nie chcę co chwilę Wam zawracać głowy:) Szanuję Wasz cenny czas. Trochę się obawiam cygnoliny, że się poparzę. Nakładanie jakichkolwiek specyfików na skórze głowy (tak dokładnie, by się nie wyjechało poza zmiany) jest strasznie trudne, gdy ma się włosy gęste i długie do pasa...:(

Z góry dziękuję za każdą radę i pomoc, bo jak widzicie - nawet najlepszy specjalista może czasem pacjenta olać:(((
Awatar użytkownika
 camisado
#23819
Dziękuję, tak właśnie zrobię:) Już zamówiłam sobie Ratownika. Chciałam od razu kupić Exorex, bo jest to coś zbliżonego do Cocoisu, który wszyscy bardzo chwalili na wielu forach, ale ta cena... Stwierdziłam, że wypróbuję najpierw coś tańszego. Jeśli się sprawdzi - dam znać. Jeśli nie - to za 1,5 mies. zamawiam Exorex. I jeśli to nie pomoże to chyba zrezygnuję z dziegci i przetestuję coś innego.

Kupiłam sobie jeszcze olej z wiesiołka, świeży. Piję po łyżeczce dziennie, podobno niektórym to pomaga...
Awatar użytkownika
 antonia
#23820
camisado pisze: I jeśli to nie pomoże to chyba zrezygnuję z dziegci i przetestuję coś innego.
Dla cierpliwych i chcących się zaleczyć jest więcej propozycji, ja odrzucam chemię i stawiam na leczenie naturalne i zioła. Tobie też proponuję poczytać, może Ci się przyda :)
Dr Henryk Różański; nauki medyczne i biologiczne; fitoterapia
Łuszczyca
PRZEPISY: preparaty, dawkowanie i stosowanie
http://www.igya.pl/srodki-lecznicze/ros ... vulgare.ht
Owocnej lektury :)
Awatar użytkownika
 camisado
#23829
Bardzo dziękuję! <3 Szczerze mówiąc, jeśli jest szansa na znalezienie czegoś, co pomoże i co może być stosowane cały czas (a nie tak jak sterydy) i nie szkodzi zdrowiu to wypróbuję wszystkiego. Upartości mi nie brakuje. Nienawidzę tej bolącej, swędzącej czerwonej skóry na głowie tak bardzo, że jestem w stanie zrobić naprawdę wiele... A sterydów nie użyję już nigdy w życiu. Uważam, że dermatolog, którego wszyscy tak wszędzie chwalą, że jest lekarzem mądrym, a nie bezmyślnie zapisującym leki, mnie potraktował byle jak i chciał się mnie po prostu pozbyć. Nie zważał w ogóle na moje obawy związane z leczeniem, wmawiał mi, że nic mi nie grozi i tak oto zostałam sam na sam ze swoją chorobą w stanie gorszym niż przed leczeniem. Może to i lepiej, że teraz, a nie później? Tutaj na pewno znalazłam o wiele więcej dobrych rad, niż on miał do zaoferowania (a nie zaoferował nic prócz sterydów).

Czy mogę spytać, co konkretnie Ci pomaga? Ten wrotycz właśnie czy stosujesz też inne rzeczy? Po jakim czasie pojawiła się jakaś minimalna poprawa? Stosujesz to cały czas, bo inaczej się od razu z powrotem zmiany pojawią, czy masz jakieś okresy "spokoju" od łuszczycy? Jak długo trzeba stosować takie leczenie, żeby te najgorsze zmiany się wygoiły? Bo moje doświadczenie kończy się na natychmiastowym nawrocie choroby ze zdwojoną siłą jak tylko odstawię lek, więc ciekawi mnie, czy przy innych metodach też tak jest:( Bardzo jestem ciekawa, jak wygląda to leczenie naturalnymi sposobami u Ciebie. Ja obecnie piję olej z wiesiołka, łyżeczkę dziennie. Zobaczę za 1,5 miesiąca, czy coś to daje, czy nie.

Chciałabym bardzo zaleczyć to najgorsze miejsce. Okropnie boli, jak jedna wielka rana, choć skóra nie jest popękana (rzecz jasna tego nie widzę - zmiany są na głowie, ale siostra mnie wspiera, obserwuje moje zmiany;)), jest po prostu bardzo czerwona i potwornie swędzi. Mimo iż nie drapię strasznie boli za każdym razem, gdy nawet delikatnie wklepuję Mediderm. Z samym myciem głowy w tym miejscu jest już spory problem...:( Dlatego będę próbować. Coś kiedyś musi pomóc.
Awatar użytkownika
 szater
#23850
Witam ...jezeli piszesz otwarcie na forum ,że skontaktujesz sie ze mna...to wypadałoby sie skontaktowac,bo wyglada jakbym uchylała sie od pomocy. :annoyed:

W Zielonej Górze jest wielu dobrych dermatologów,w samym Alde Medzie:
http://www.aldemed.pl/specsView.php?specID=5

przecudna Mariola Piotrowska!
jezeli dr Zaczynska zleciła masc na grzybice...widocznie była taka potrzeba.Piszesz że nie widzisz zmian na głowie ale sama decydujesz co jest odpowiednie? zalecenia lekarskie oceniasz jako głupie to niekoniecznie potrafie cos podpowiedziec. :notguilty:

dr n. med.Jacek Król ma dobrą opinię w Zielonej Górze,ale jak to bywa zawsze moze sie cos przydarzyc ,ja jestem zadowolona z kontaktów i leczenia prowadzonego przez doktora-leczył przede wszystkim cygnolina.Od lat nie bywam na wizytach lekarskich a jeżeli już to własnie u Marioli Piotrowskiej.też leczy dziegciami,cygnolina,obok gabinetu sa lampy.

Specjalistów jest naprawde wielu,gdybys napisała chociaz słowo podpowiedz była by szybciej.Wszystko sie zmienia,lekarze to tez ludzie ,którzy mogą uledz zmanierowaniu . Do konca roku mozna do lekarza dermatologa isc bez skierowania,potem już bedzie trudniej...."obskoczyc" wszystkich i wybrac tego co najbardziej pasuje.

Co do Daivobetu to rzeczywiscie najlepszy lek w tej chwili,dostepny do samodzielnego i długofalowego leczenia.jezeli zmiana na głowie nie zareagowała widac....cos jeszcze jest na rzeczy.Łuszczyca skóry głowy to jedna z najcięzej leczących sie odmian łuszczycy.

Zycze powodzenia i zebys trafiła na odpowiedniego lekarza.
Awatar użytkownika
 camisado
#23865
Bardzo Cię przepraszam, Szater, naprawdę! <3 Nie miało tak to wyjść, przepraszam, jeśli w jakikolwiek sposób poczułaś się urażona. Ani trochę nie przeszłoby mi przez myśl, że uchylasz się od pomocy i myślę, że inni również tak nie pomyśleli, niemniej jednak bardzo przepraszam! Wynika to z braku czasu. Mam teraz zdecydowanie za dużo rzeczy na głowie, wszystko się po prostu wali i choć staram się tu zaglądać często to nie zawsze mi to wychodzi:(

Jeżeli chodzi o dr Zaczyńską to niestety nie mogę powiedzieć, że była taka potrzeba zapisania leku na grzybicę. Już Ci powiem, jak to wszystko było. Trafiłam do pana doktora z wypadaniem brwi (Hashimoto daje się we znaki). Zapisał elocom w maści, brew cała odrosła. Po kilku miesiącach problem wrócił, ale nie pasował mi do pana doktora termin. Zapisali mnie do pani doktor, bo szybciej. Byłam pełna entuzjazmu. Stwierdziłam, że na pewno jest tak świetnym lekarzem jak on, skoro jedna poradnia itd. Miałam dwa pytania do dr Zaczyńskiej. Po pierwsze - czy mogę znów zastosować sobie Elocom wg takich zaleceń, jakie wcześniej dał mi pan doktor, po drugie - chciałam pokazać mój niewielki placek z łuskami na głowie (była to wtedy dosłownie plamka), ponieważ po miesiącu stosowania płynu o nazwie Ivoxel (zapisanego przez pana doktora) zaczęła się powiększać, choć w trzecim tygodniu leczenia zniknęła całkowicie (jak widać - na bardzo krótko). Ta plamka była początkiem mojej łuszczycy i taką diagnozę odnotował pan doktor w kartotece. Konsultację u pani doktor zaczęłam od swojej łuszczycy. Pokazałam jej, że było lepiej, a teraz z powrotem wraca. Przeraziło ją, że stosowałam dwa sterydy (choć ilości były naprawdę potwornie niewielkie - dosłownie muśnięty palec wystarczył na pokrycie i brwi, i plamki). Powiedziała, że proponuje zastosować tą maść na grzybicę. Zapytałam delikatnie, czy to aby na pewno dobry pomysł. Już chciałam jej mówić, że to przecież łuszczyca, ale ona sama powiedziała: "No pan doktor tutaj zapisał łuszczycę, ale myślę, że ten lek też może pomóc". No i przeszłam do tematu brwi. Przestraszyła się jeszcze bardziej Elocomu. Mówiła, że owszem, ten lek mi pomoże, ale jest zbyt niebezpieczny dla mnie. I nastąpiła cisza. Mówię do niej: to czym w takim razie smarować? A ona na to: "No... Może pani tym (tu wymieniła nazwę tej maści na grzybicę) posmarować, raz dziennie wystarczy, może pani czegoś takiego spróbować". Trochę mi ciężko było w to uwierzyć, więc zapytałam wprost: skoro to maść na grzybicę to czy jest jakaś szansa na to, że ona w ogóle coś da i ta brew zacznie rosnąć? Odpowiedź była taka: "Wie pani, brew po tym nie odrośnie tak jak po Elocomie, ale może pozbędzie się pani zakażenia drożdżakowego, jeśli jakieś tam będzie". Drążyłam temat dalej - co zrobić, żeby odzyskać brew. I dostałam taką odpowiedź: "Wie pani, tak naprawdę to jeśli ta brew będzie miała odrosnąć to odrośnie i bez żadnych leków. A jeśli nie odrośnie pani po tej maści za 3 tygodnie to znaczy, że pani po prostu nie ma mieć tej brwi. Po prostu będzie pani musiała stosować makijaż permanentny. Brązową kredką delikatnie sobie pani tą brew namaluje, a potem tak troszkę cienia nałożyć. Wie pani, patyczek do uszu wziąć i delikatnie cieniem do powiek przypudrować." To jest cytat:) Zapisałam go sobie jak tylko wyszłam z gabinetu, póki te śmieszne słowa dźwięczały mi jeszcze w uszach:p Powiem tak: staram się nie oceniać lekarzy z góry. Panu doktorowi też długo ufałam, w zasadzie to kiedyś pewnie do niego jeszcze pójdę (ale nie z łuszczycą), bo inne przypadłości to wciąż leczy świetnie:) Ale kiedy widzę, że lekarz nawet nie próbuje mnie przekonać, że jest jakikolwiek sens w tym leczeniu, mówi wprost, że brew mi nie odrośnie (czyli innymi słowy - że lek nie pomoże:p) i zamiast skutecznego leczenia proponuje mi spędzanie czasu nad tworzeniem kamuflażu kredką i cieniem do powiek no to trochę chce mi się śmiać, tym bardziej, że widać od razu po mnie, że nie maluję się wcale ani nie smaruję żadnymi kremami na twarzy. Lubię naturalność i swój wolny czas, który poświęcam w całości na pielęgnację skóry objętej łuszczycą. Jakoś nie uśmiecha mi się marnować tych cennych minut na zabawę z kredką i cieniem do powiek:p Tym bardziej, że poszłam do niej jako do lekarza, a nie do kosmetyczki:p Zależało mi na leczeniu, a makijaż raczej do formy leczenia nie jest zaliczany:( Powiedziałam jej oczywiście o tym, że nie znoszę malowania się i że to nie wchodzi w grę. A ona na to: "Wie pani, z czasem zacznie to pani przeszkadzać i będzie pani musiała się malować". To też cytat, również zapisany po wyjściu z gabinetu:p Po wszystkim trafiłam w najbliższym wolnym terminie do pana doktora. Wyszłam z tym Daivobetem i z pozwoleniem na używanie elocomu ilekroć brew będzie wypadać wg ściśle określonej rozpiski:) Wspomniałam mu o tym, że byłam u pani doktor, zresztą pan doktor widział to w kartotece, już chciałam mu opowiedzieć o zaleceniach, jakie dostałam, ale mi przerwał. Nie interesowało go to, zupełnie to zignorował i odniosłam wrażenie, że jak zobaczył krem na grzybicę tam wpisany to po prostu nie chciał tego nawet skomentować:p

Dziękuję za porady odnośnie spoecjalistów! Na pewno to rozważę i być może jeszcze przed końcem roku spróbuję komuś zaufać:p
jezeli zmiana na głowie nie zareagowała widac....cos jeszcze jest na rzeczy.
No właśnie... A czy stan zapalny na tarczycy może mieć coś z tym wspólnego? Hashimoto jest nieuleczalne tak jak łuszczyca, po prostu muszę z tym stanem zapalnym żyć:( A czy miałaś może coś jeszcze innego na myśli z tym "czymś jeszcze co jest na rzeczy"? Co ja jeszcze mogę dla siebie zrobić?:(

W sumie to Daivobet cały czas pomagał, tylko po odstawieniu (a i tak starałam się odstawić go stopniowo przecież) głowę trafił szlag:( Teraz jest gorzej niż kiedykolwiek. Z każdym dniem. Bez smarowania w ciągu dnia częstego nie da się żyć. Skóra boli jakbym miała tam jedną wielką ranę, jakby tej skóry w ogóle tam nie było... Mycie, choć staram się być bardzo delikatna, okropnie boli, zresztą po myciu gdy skóra jest czysta też jest tragedia - przynajmniej dopóki jej calutkiej nie nawilżę, zmiankę po zmiance. Aktualnie od piątku stosuję Ratownika poleconego przez Pawła (i bardzo dziękuję!). Stosuję raz dziennie na noc. Nawilżam wiele razy w ciągu dnia Medidermem, piję olej z wiesiołka łyżeczkę dziennie i zobaczymy, czy coś się zmieni na lepsze... Oby tylko nie było gorzej, bo już teraz skóra dostarcza mi wielu cierpień:<
 Piotr P.
#23901
henia pisze:
Co do szmponów - to ostatnio niezłą furorę robi Paraderm plus http://prostoznatury.pl/pl/p/Paraderm-P ... 50-ml-/492 Przyjaciółka moja jest jego wielką zwolenniczką.
W ich temacie, również polecałabym własną w sensie Twoją praktykę/doświadczenie. Jeżeli dziegcie na Ciebie działają, to myślę ze poszukiwania Twoje w dobrym kierunku idą. Powodzenia :)
Kupilem szampon Paraderm (bez plusa) i jak na razie nie widze zadawalajacego postępu, no ale poczekam, może poskutkuje.

Ostatnio dermatolog przepisal mi szampon CLOBEX - jest to steryd, to co wyczytałem. Czy jest on skuteczny? boje się go stosować, bo pewnie glowa będzie czysta, ale za chwile lusz.'wywali' z podwojna moca ;-(
Awatar użytkownika
 camisado
#23902
Kupilem szampon Paraderm (bez plusa) i jak na razie nie widze zadawalajacego postępu, no ale poczekam, może poskutkuje.
Ja też czekam na efekty leczenia dziegciami. Paraderm Plus używam od sierpnia tego roku. Niestety działania zaleczającego na skórze nie widzę, jego działanie ogranicza się do dobrego usuwania łuski (dzięki niemu nie muszę używać prawie wcale emulsji Squamax, stosuję ją dosłownie raz na 2-3 tygodnie i to tylko wtedy, gdy łuski jest dużo).
Stwierdziłam, że może działanie szamponu (nie trzyma się go przecież na głowie cały dzień) jest za słabe. Kupiłam balsam Ratownik z dziegciem i stosuję od 12 grudnia, smaruję na noc zmiany, rano nawilżanie. Jak na razie czerwonej skóry nie zaleczył, ale przynajmniej udało mi się zahamować ostry wysyp, jaki nastąpił po sterydach (stosowałam dwa: Ivoxel przez miesiąc, Daivobet przez miesiąc - niby nie długo, niby zgodnie z zaleceniami i ostrożnie, a mimo tego zaszkodziły mi i było tylko gorzej). Ogólnie mogę powiedzieć, że jakąś poprawę po nim widzę - już mnie ta skóra tak potwornie nie boli przy smarowaniu (bo po odstawieniu Daivobetu to był koszmar), swędzi troszkę mniej... Ale czy zaleczy - okaże się pewnie dopiero za miesiąc, w każdym razie bardzo bym chciała!:D

Dziękuję Pawłowi za polecenie tego balsamu. Nie miałam pojęcia o jego istnieniu, a kosztuje naprawdę niewiele. Nie wszystkim oczywiście musi pomagać, ale myślę, że za tą cenę warto balsam przetestować. Ja się nie zawiodłam. Już samo zminimalizowanie tych przykrych objawów ł. na mojej głowie jest dla mnie błogosławieństwem (bo ból był naprawdę okropny). Gdyby jeszcze tak zaleczył czerwone plamy... Byłabym w niebie:p