Tu piszemy o leczeniu tradycyjnym stosowanym w łuszczycy, czyli o maściach, płynach, tabletkach i zastrzykach oraz o światłolecznictwie.
Awatar użytkownika
 antonia
#26137
kamalia pisze:Nikt? Nic? Naprawdę nikt z Was nie stosował tej maści???
Szkoda, że nie mam z kim porównać "wyników"
Część osób ma remisję, sporo innych ma już swoje wypracowane i wypróbowane sposoby leczenia, a pozostali potrzebuja trochę więcej czasu na zakup i wypróbowanie leku. Troche cierpliwości, na pewno dostaniesz jakiś sygnał. :)
 kamalia
#26145
A mnie zachęcił opis Pawła jak zaleczał się Kartalinem: http://blog.luszczyce.pl/lekarstwa/kart ... y-i-ciala/
Z tego co wyczytałam, to ma on ten sam składnik co Magnipsor, i wbrałam Magnipsor bo miałam okazję zakupić go po atrakcyjnej cenie.

Pawle, pisałeś tam o 3 miesiącach w ciągu których nie miałeś nawrotu, pamiętasz może ile wynosił mniej więcej czas całkowity czas remisji po leczeniu Kartalinem?

Mam nadzieję, że komuś nasze wpisy pomogą :)

Jeśli chodzi o mnie, to moge powiedzieć, że zmiany właściwie już zaleczone. Jeszcze tylko na kolanach trochę się łuszczą no i na szyi mam jeszcze małą kropkę która nie chce się poddać :)
Awatar użytkownika
 henia
#26147
kamalia pisze:[...]Dziwne jest tylko to, że nikogo nawet to nie interesuje, że jest kolejny bezsterydowy specyfik do wypróbowania...
Specyfik nie jest nowością, kiedyś nawet pisałam z jakimś jego dystrybutorem. Dodatkowo drogi a i nie na wszystkich dziegcie działają.
Takich wsch. specyfików dziegciowych, jest więcej w necie :D
Awatar użytkownika
 Paweł
#26152
kamalia pisze:Pawle, pisałeś tam o 3 miesiącach w ciągu których nie miałeś nawrotu, pamiętasz może ile wynosił mniej więcej czas całkowity czas remisji po leczeniu Kartalinem?
U mnie jest taki problem, że na głowie mi zawsze wraca. Powoli, bo powoli, ale wraca. Choć może to dlatego, że po kuracji zwykle nic nie stosowałem już, ani nawilżenia, ani nic. Kilka miesięcy miałem spokój na głowie. Przez zimę narosło (zaczęło się oczywiście od 2 niedoleczonych zmian). Taką już mam specyfikę. Głowę to max 3 tygodnie nie smaruję niczym. Bo jednak trzeba coś tam profilaktycznie smarnąć, żeby się nie rozwijało nic.

Na ciele nie wróciło. Ale w kilku nowych miejscach nowe zmiany się pojawiły, pojedyncze.
 kamalia
#26154
Heniu, a stosowałaś może Magnipsor? czy zrezygnowałaś?
Z tego co wiem, to Magnipsor i Kartalin to jest właśnie alternatywa dla dziegci, czyli dla tych na których dziegcie nie podziałały. Ja jestem taka osobą - stosowałam kiedyś dziegcie i nie mogłam nimi łuszczycy zaleczyć, a stosowałam je (Cocois) chyba ze 4 miesiące, a Magnipsor zadziałał zupełnie inaczej, bo juz po kilku dniach widoczne były efekty, a teraz prawie już wszystko zaleczone! A przede wszystkim dziegcie nie pomogły mi na swędzenie, przez ten cały czas ich stosowania zmiany dalej swędziały tak samo mocno. Ja dopiero teraz, po Magnipsorze, czyli po około 11 latach od ujawnienia się łuszczycy uwolniłam sie od ciągłego uczucia świądu i ciągłego drapania! Po 11 latach przypomniałam sobie jak to jest jak nic nie swędzi :)

Muszę jeszcze raz przeszukać internet co do składu tej maści, bo część osób pisze właśnie, że zawiera dziegcie ale ta maść tak nie pachnie (ona pachnie jak asfalt, smoła) i na polskich stronach nie piszą żeby takowe w składzie miała. Ciekawe, ciekawe...


Zgadza się, Magnipsor i Kartalin są drogie, ale warto jeśli chce się mieć choć kilka miesięcy spokoju :)
Z mojej obserwacji mogę powiedzieć, że zaden kosmetyk typu mediderm czy olejki czy maseczki drożdżowe nie dają jednak efektu zaleczenia na dłużej; na tyle, że można sobie od czasu do czasu pozwolić na niesmarowanie zmian właściwie niczym :) Kiedy zmiany traktowałam tylko emolientem czy kremem z mocznikiem czy maścią witaminową to zużywałam dosłownie tony tych kosmetyków, bo skóra bardzo ale to bardzo szybko wysychała i swędziała, właściwie bez przerwy musiałam smarować, a kiedy przyszło mi gdzieś wyjść na dłużej i bez możliwości ciągłego smarowania to szalałam kiedy skóra na szyi i głowie "ciągneła". Po niecałych jeszcze 2 miesiącach stosowania Magnipsoru tego nie mam. Zmiany nie swędzą WCALE...nie przesuszają się tak szybko, jestem w stanie wytrzymać bez dosmarowywania czymś szyi przez cały dzień.

Pawle, mam jeszcze pytanie, kiedy uznawałeś zmianę za zaleczoną? Czy twoje zmiany po dłuższym smarowaniu też robiły się białe, tzn. jaśniejsze w stosunku do normalnej skóry? U mnie właśnie coś takiego obserwuję po dłuższym stosowaniu, czyli po tym jak plama blednie, potem przestaje być taka "przesuszona", a potem robi się jaśniejsza od reszty skóry. Tak sobie myślę, czy "to już jest koniec"? ;) czy tak wygląda zaleczona zmiana?

Co do ciągłej pielęgnacji skóry, to masz rację...po zaleczeniu niem można tego wszystkiego tak zostawić (a szkoda :) ). Też zauważam, że jak np. przez cały dzień nie posmaruję (uważam, że już zaleczonych) łokci czy szyi czymkolwiek (mediderm, cerkoderm) to robią się delikatnie przesuszone.
Dlatego też w dalszym ciągu te, jak uważam zaleczone, łokcie co kilka dni smaruję cieniutko Magniporem. Trochę boję się przestać zupełnie smarować tą maścią w obawie, że to wszystko wróci.

Długa ta wypowiedź, rozpisałam się... :blush: ale ja jestem wciąz w pozytywnym szoku po tym jakie efekty przyniosło mi zastosowanie tejże maści :)
Awatar użytkownika
 antonia
#26156
kamalia pisze:Muszę jeszcze raz przeszukać internet co do składu tej maści, bo część osób pisze właśnie, że zawiera dziegcie ale ta maść tak nie pachnie (ona pachnie jak asfalt, smoła) i na polskich stronach nie piszą żeby takowe w składzie miała. Ciekawe, ciekawe...
Różne rodzaje dziegci różnią się nawet zapachami.
Dziegcie ze smoły węglowej mają zapach asfaltu.

Wikipedia opisuje je tak:
Dziegieć – produkt o gęstej, smolistej konsystencji powstający w wyniku suchej destylacji drewna bądź kory różnych gatunków drzew i krzewów[1]. Wśród sklasyfikowanych rodzajów (wg różnych źródeł literaturowych) wyróżnia się dziegcie gatunkowe[2]: sosnowy (Pix liquida Pini)[3][4], bukowy (Pix Fagi)[5], brzozowy (Pix Betulae)[6] , jałowcowy (Pix Juniperi)[7] oraz dziegieć mieszany (Pix liquida)[8] i jego zagęszczona odmiana dziegieć okrętowy (Pix navalis). Rzadziej uzyskiwane w praktyce są dziegcie gatunkowe: modrzewiowy (Pix Laricis), jodłowy (Pix Abietis), dziegieć świerkowy (Pix Picea), wierzbowy (Pix Salicis) oraz torfowy (Pix Cespesis).[9]

Niekiedy jako "dziegieć mineralny" określa się smołę pogazową używaną w lecznictwie jako produkt standaryzowany pod nazwą Prodermina.
W literaturze opisywany jest także dziegieć węgla brunatnego.[10]
https://pl.wikipedia.org/wiki/Dziegie%C4%87

Wszystkie dziegcie klasyfikowane są jako produkt rakotwórczy, ale chyba nie ma się co tym przejmować, bo obecnie prawie wszystkie produkty żywnościowe są na tym etapie, nawet powietrze którym oddychamy ;)
Kiedy zmiany traktowałam tylko emolientem czy kremem z mocznikiem czy maścią witaminową to zużywałam dosłownie tony tych kosmetyków, bo skóra bardzo ale to bardzo szybko wysychała i swędziała, właściwie bez przerwy musiałam smarować, a kiedy przyszło mi gdzieś wyjść na dłużej i bez możliwości ciągłego smarowania to szalałam kiedy skóra na szyi i głowie "ciągneła"
Tak również dzieje się z moją skórą, chociaż jest zaleczona. Wszystkie kremy i oleje jedynie ją powierzchownie natłuszczają, po krótkim czasie czuję "ciągnięcie" a skóra się klei :annoyed:
Moim najlepszym wypróbowanym sposobem jest nawilżenie całego ciała po kąpieli jeszcze na rozgrzaną, wilgotną skórę balsamem nawilżającym z dodatkiem nalewek ziołowych. Skóra jest miękka i delikatnie nawilżona przez całą dobę.
 kamalia
#26158
Wszystkie dziegcie klasyfikowane są jako produkt rakotwórczy, ale chyba nie ma się co tym przejmować, bo obecnie prawie wszystkie produkty żywnościowe są na tym etapie, nawet powietrze którym oddychamy ;)
Zgadza się, co dzisiaj jest zdrowe czy nie szkodliwe? ;)
Skoro są takie maści, to wierzę, że jednak te ilości są na tyle dobrane żeby nas nie zabić, a pomóc :)
Dzięki za info o dziegciach!
Niestety żadnych informacji o składzie Magnipsoru nie znalazłam jeszcze w internetach, bo być może nie ma takowych, ale jeszcze szukam. Na stronie polskiego dystrybutora nie ma w składnikach podanych dziegci. Co o tym sądzicie? Pominęli coś?
A może ktoś z Was posiada jakąś oryginalną etykietę ze składem?

No i jest jeszcze jedna rzecz, Cocoisem nie zaleczyłam zmian mimo długiego stosowania, a on zawierał właśnie Pix litanthracis, czyli proderminę o ile się nie mylę. Natomiast Magnipsor zadziałał od razu i takich efektów wizualnych nie miałam nigdy i po niczym (no chyba że po sterydziku, który dostałam na samym początku ;) ). Stąd też moje wnioski, że Magnipsor to coś innego niż dziegcie albo zadziałało coś innego z jego składu. Dlatego tak to drążę, bo dobrze by było poznać jakieś konkrety co na mnie działa a co nie :)
Wszystkie kremy i oleje jedynie ją powierzchownie natłuszczają
Też mam takie wrażenie...Jedynie jakieś dłuższe nawilżenie czuję po kremie z mocznikiem, ale to są małe tubki i smarowanie nimi całego ciała jest dla mnie zwyczajnie nieekonomiczne.
Próbowałam jeszcze kąpieli z dodatkiem soli i oliwy i to fajnie działa ale np. na spanie bo faktycznie jakieś delikatne ubrania można wytłuścić.
Balsam+ nalewki, ciekawe połączenie.
Zaciekawiłaś mnie Antonino :) , jeśli mogłabyś więcej napisać bądź podlinkować do miejsca gdzie jest informacja nt. twoich nalewek? interesuje mnie jakich ziół używasz i czy robisz je na alkoholu czy też w jakiś inny sposób "wyciągasz" z nich to co najlepsze.
Awatar użytkownika
 antonia
#26161
kamalia pisze:
Balsam+ nalewki, ciekawe połączenie.
Zaciekawiłaś mnie Antonino :) , jeśli mogłabyś więcej napisać bądź podlinkować do miejsca gdzie jest informacja nt. twoich nalewek? interesuje mnie jakich ziół używasz i czy robisz je na alkoholu czy też w jakiś inny sposób "wyciągasz" z nich to co najlepsze.
Moje nalewki ziołowe są inspirowane pracami dr. H. Różańskiego, który na swoich stronach opisuje bardzo dokładnie właściwości lecznicze ziół. Do balsamów dolewam trochę nalewki z ziół mających duży wpływ na leczenie skóry złuszczycowanej. Myślę, że w ten sposób chronię skórę nie tylko przed wysuszeniem ale także utrzymuję ją dłużej w stanie remisji.

W skład moich nalewek wchodzą:
wrotycz
żywokost
szałwia
nagietek
arnika
niecierpek

Często robię również napary z tych ziół i popijam, robie także ziołowe oleje, które dodaję do sałatek na zimno.

Tak więc jak widać zabezpieczam się również wewnętrznie, dodatkowo przyjmując witaminy i potrzebne minerały, a rezultaty widać w postaci czystej i zdrowej skóry.
ŁZS też mi tak nie dokucza jak kiedyś.
 tolina63
#26173
Witam!

Od kilkunastu dni stosuję Magnispor i na prawdę widzę efekty. Zmiany się spłaszczyły i wyraźnie bledną. Szczególnie te stare na łokciach, przedramionach i brzuchu. W niektórych miejscach skóra wydaję się już całkowicie zaleczona (w dotyku nie wyczuwam żadnego zgrubienia, skóra jest nieco jaśniejsza od zupełnie zdrowej, nie łuszczy się).
Nowe zmiany, które pojawiły się u mnie bardzo gwałtownie w połowie marca, są bardziej odporne, ale mam wrażenie, że też nieco zbladły.
Maść stosuję nieco inaczej niż opisuje kamalia. Z uwagi na to, że w ciągu dnia jestem dużo poza domem, maść stosuję często na noc. Rano zmywam i smaruję się medidermem. Jeśli jestem w domu w ciągu dnia, smaruję się 2x. Nadal stosuję kąpiele w soli i oliwie, które super nawilżają.
Maść faktycznie bardzo brudzi ubranie i nie pachnie najładniej, ale to niewielka wada, kiedy widać efekty.
Na skórę głowy jeszcze regularnie maści nie stosowałam (w ciągu dnia nie mam możliwości, a po nocy nie zdążyłabym rano zmyć). Tylko kilka razy przesmarowałam zmiany na granicy włosów za uszami. Póki co stosuję maseczki z żółtka i oliwy, żel pharmaceris p. oraz stieprox.
Jeśli to nie pomoże, to w czasie wakacji zacznę używać magnispor na skórę głowy.
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 8