szater pisze:moze powiem tak przez 2,5 roku byłam na białej a potem na czerwonej chemii....faktycznie nie mam pojęcia o postach,głodowkach czy niemoznosci zjedzenia czegokolwiek....
...nigdy nie napisałam ze jestem wrogiem głodowek...to wy "praktycy" tak traktujecie kazdego kto ma watpliwosci...atakujecie ....a nie staracie sie spokojnie przyblizyc ,pomoc zrozumiec...ja postrzegam swiat troszke innymi zmysłami,troszke inaczej....po dotknieciu wiem ktore jabłko mam zjesc a ktore nie,staram sie słuchac swojego organizmu...niestety błedy lat wczesniejszych przynosza konsekwencje....nadal szukam..ale tez i rozumu uzywam...mam prawo miec watpliwosci...nawet wysoce wyspecjalizowani doktorzy je maja...
Czuję się wywołana do tablicy...."to wy "praktycy""......
Szaterku, tak bardzo starasz się jak najdokładniej umotywować swoje zdanie o głodówkach, że moim zdaniem, robisz straszny misz masz, na jej temat.
Podjęcie decyzji o głodówce, to nie to samo co niemożność czy nietrawienie pokarmów, po chorobach. Jak gdyby rozmawiamy o innych stanach naszych organizmów. Ja podejmując decyzję o "nie jedzeniu", wypracowuję w swojej głowie troszkę inny mechanizm niż Ty, podczas choroby swojego.
Ja poprzez głodówkę, doskonaliłam się, wiem że brzmi to górnolotnie;ale tak to u mnie działało.
Głodówka u mnie, to nie był tylko... brak pożywienia, czy zakaz jego... spożycia;to takie dogadanie się z samym sobą, że decyzja którą podjęłaś, jest zgodna z tym, co myśli twoja głowa. To wypracowanie, wytworzenie w sobie, takich umiejętność, że twoja głodówka, nie jest żadnym problemem dla ciebie ale też dla twojego otoczenia.
Przecież ja normalnie pracowałam, normalnie funkcjonowałam w rodzinie; jedynie swoje życie towarzyskie musiałam ograniczyć-bo potrzebowałam wyciszenie. Głodując, kilkakrotnie sobie udowodniłam: że nie jestem tym co jem, nie jestem tym co wydalam. Udowodniłam, że jestem tym, co drzemie w mojej głowie. I, że ja maleńki człowieczek, potrafię te pokłady tam leżące, troszeczkę chociaż ruszyć. Droga ciężka, przyznam ale możliwa do pokonania.
Nie zgadzam się z tym, że umiejętnie przeprowadzona głodówka jest szkodliwa. Podczas głodówek, organizm sam daje znak kiedy należy przystopować, zacząć proces wychodzenia; w głodówce nie ma nic na siłę. Ale jak już tę drogę przejdziesz, to jesteś w stanie uwierzyć, że "człowiek znaczy wiele" i że prawdziwe jest..."możesz dotknąć gwiazd".
Piszę tak obszernie, bo gdzieś tu już pisałam, ze na moją ł. głodówka nie działała; ale też chcę wyjaśnić: po co je nadal robiłam i dlaczego jestem ich wielką zwolenniczką.
Co do tego, że nie dla każdego one są, to pełna moja zgodność. Miłego weekendowania
