Życie z łuszczycą na co dzień, czyli jak radzimy sobie z naszą chorobą w codziennych czynnościach.
Awatar użytkownika
 szater
#812
Medium pisze:
szater pisze:Po to tez powstało to forum aby pomagac poznac swoja chorobe,zaakceptowac ja a jednoczesnie ....walczyc.
Nie wiem, czy akceptacja to dobry pomysł... w przeciwieństwie do poznania :cool:
Zaakceptowac to troszke co innego niż pokochac :devil:
Akceptacja choroby jest bardzo wazna....akceptujac chorobe spokojniej podchodzisz do wszystkiego co sie z nia wiaże :devil: Są ludzie którzy maja wysypane 90% ciała,żyją bez remisji przez całe życie....gdy ktos ma pare plamek raz na pare lat ...niech robi co mu wygodniej....zreszta tu nie temat do poruszania takich spraw:Fototerapia

//Wydzieliłem posty z tematu o fototerapii
Paweł
 konto usunięte
#814
szater pisze:Zaakceptowac to troszke co innego niż pokochac :devil:
Akceptacja choroby jest bardzo wazna....akceptujac chorobe spokojniej podchodzisz do wszystkiego co sie z nia wiaże
Jednakże akceptacja grozi uwięźnięciem w chorobie, utatą wiary w wyleczenie, paskudnym przyzwoleniem na oną, co jest oczywiście miodkiem dla wszelkiej maści medyków!!! :geek:

Nie od dziś bowiem wiadomo, że o dusze trza walczyć, nieprawdaż? :devil:
Awatar użytkownika
 henia
#841
Medium pisze:
szater pisze:Jednakże akceptacja grozi uwięźnięciem w chorobie, utatą wiary w wyleczenie, paskudnym przyzwoleniem na oną, co jest oczywiście miodkiem dla wszelkiej maści medyków!!! :geek:

Nie od dziś bowiem wiadomo, że o dusze trza walczyć, nieprawdaż? :devil:

Prawdaż...tylko żeby nam ta walka wszelkimi metodami.. nie przysłaniała całego naszego życia.
Zaakceptowanie to tylko tyle,że musze na siebie bardziej uważać,szukać dróg i metod walki.... i akurat przy tej chorobie... medycy to niewiele maja do powiedzenia...takie są moje doświadczenia.
Przy ł. wiary w wyleczenie nie ma...jest tylko nadzieja,że może nam sie zdarzyć dłuższa remisja albo dzieki naszej walce albo dlatego, że ta @ będzie miala taki kaprys.
Co nie znaczy,że Ci tam w laboratoriach maja nie szukać.
 konto usunięte
#848
henia pisze: Przy ł. wiary w wyleczenie nie ma...jest tylko nadzieja,że może nam sie zdarzyć dłuższa remisja albo dzieki naszej walce albo dlatego, że ta @ będzie miala taki kaprys.
Nie nadzieja, a wiara cuda czyni. Czyli za słownikiem:
przekonanie, że coś jest słuszne, prawdziwe, wartościowe lub że coś się spełni
Samo oczekiwanie, ufność (nadzieja) sił nie daje, a to one są chorym potrzebne, wiara zobowiązuje nie otoczenie, lecz samych bezpośrednio zainteresowanych. Bez uzdrowienia duchowego każde wyleczenie jest pozorne.
henia pisze:Co nie znaczy,że Ci tam w laboratoriach maja nie szukać.
Jasne, niech szukają, to ich działka, tylko niech nam nie wciskają chłamu typu zabójcza chemioterapia na raka!
 pyronek
#851
Moim zdanie to powinno się akceptować siebie z łuszczyca a nie ją sama. Zawsze dobrze jest sobie pomyśleć , ze inni nie mają nog i z protezami biegają czy nawet zdobywają szczyty gorskie. Oni na pewno by się zamienili z kimś co ma łuszczyce kilkanaście plam i je smarowac maściami... i ma wszystkie kończyny. Oczywiście to nie zmienia faktu , że trzeba z nią walczyć i dbac o to by sie nie rozwijala.
Awatar użytkownika
 henia
#852
Medium :) tak do końca to ja nie wiem, które z tych uczuć... czyni cuda.W moim życiu.... jak dotychczas... cuda dzieją się bez mojego udziału.Ja tylko wiem,że muszę zrobić wszystko co w mojej mocy,żeby sobie pomóc...mieć tzw. czyste sumienie w tym względzie :D
Czy to wystarczy,nie wiem ale po pierwsze... jestem osobą walczącą, po drugie.... życie już mnie nauczyło,że na pewne jego wyroki nie mam żadnego wpływu.I to wiem już napewno :D

Pyronku w moim wypadku... wcale nie jest potrzebna myśl,że ktoś ma gorzej ode mnie.Takich dylematów.... nigdy nie miałam.
 konto usunięte
#861
henia pisze:W moim życiu.... jak dotychczas... cuda dzieją się bez mojego udziału.Ja tylko wiem,że muszę zrobić wszystko co w mojej mocy,żeby sobie pomóc...mieć tzw. czyste sumienie w tym względzie :D
Podoba mi się To zdanie, nawet bardzo.

Moje poprzednie wypowiedzi miały na celu podtrzymanie ducha, niekoniecznie ducha walki, ale właśnie naszego ducha, który (choć to już kwestia religii) łączy nas z bezcielesną i kreatywną mocą.
Awatar użytkownika
 Paweł
#867
Ja jestem podobnego zdania co Pyronek. Trzeba zaakceptować siebie. Bo akceptacja łuszczycy to w sumie, jak by się tak zastanowić brzmi jakbyśmy ją zaakceptowali i poddali się. A nie o to chodzi. Ja się akceptuję siebie takim jakim jestem, nie ubolewam nad tym, że mam łuszczycę, żyję normalnie, a w międzyczasie szukam i testuję różne metody na tą cholerę ;) I co ważne staram się być dobrej myśli, bo wtedy łuszczyca ma u mnie gorsze warunki do rozwoju :)
 konto usunięte
#872
Paweł pisze:Ja jestem podobnego zdania co Pyronek. Trzeba zaakceptować siebie.
Myślę, że takie podejście zaprezentują ludzie młodsi, których choroba dotknęła wcześnie, przed osiągnięciem dojrzałości, co nałożyło się i zlało z naturalnym procesem psychologicznym, jaki ma miejsce w latach dojrzewania.

Wtedy wiele osób ubolewa np. nad pryszczami (trądzikiem), kolorem i strukturą włosów i ciała (oczywiście zdrowego!) itd., itp. Na tych tendencjach zarabiają krocie producenci kosmetyków, farb do włosów, karbownic-prostownic, nie mówiąc już o wyglądzie paznokci - nowym szale kosmetycznym... :)

To tak, jak osoba z nadwagą 10 kg pociesza się, że są 200-kilowe grubasy.

Cóż, mogę tylko życzyć rozwoju świadomości i zgłębiania swego ducha.
Awatar użytkownika
 Paweł
#919
Medium pisze:Myślę, że takie podejście zaprezentują ludzie młodsi, których choroba dotknęła wcześnie, przed osiągnięciem dojrzałości, co nałożyło się i zlało z naturalnym procesem psychologicznym, jaki ma miejsce w latach dojrzewania.
Być może masz rację. U mnie łuszczyca pojawiła się właśnie jak byłem dzieckiem. Ciężko mi określić czy gdyby teraz pierwszy raz wyskoczyła to łatwiej bym zaakceptował siebie - choć i tak muszę przyznać, że ciężko mi było przestać się wiecznie przejmować łuszczycą.

Ale z drugiej strony, gdybym nie miał łuszczycy za dzieciaka to może teraz byłbym mentalnie i uczuciowo innym człowiekiem. Można tak gdybać...