Uch, Cayce to dla mnie jednak zbyt odjechany

, ale może zainteresuje Cię Ken Wilber. Cudownie pisze o chorowaniu. O akceptacji i życiu w chorobie i z chorobą. Nie programuję się na wieczne smarowanie pisząc, że będę to robiła do usranej śmierci, mam zamiar raczej mieć dłuuugą remisje i to w niedalekiej przyszłości

za dużo jednak wiem o tej chorobie. Po prostu te wszystkie zabiegi przestały mnie irytować, traktuję to tak jakbym miała... nie wiem... złamaną nogę - trzeba nosić gips, potem go zdjąć, potem się rehabilitować... albo gdybym miała nadciśnienie - no to biorę leki, unikam picia kawy, sprawdzam to ciśnienie... no po prostu - jestem chora, nie mogę tego zostawić. A że zawsze byłam systematyczna i pracowita

... O ho ho...

Teraz to pojechałam...

Nigdy nie byłam systematyczna i pracowita, ale uczę się tego, chorując
