- 16 lip 2011, o 00:48
#4114
Witam i od razu dziękuję założycielowi tej strony, za to, że miał siłę, odwagę, potrzebę, czas i pomysł. Jesteś wielki. W Polsce łuszczyca wciąż wydaje mi się tematem, który omijany jest szerokim łukiem. Szkoda. Może byłoby mniej gorzkich uczuć w nas, w ludziach, któzy mają łuszczycę. Łza się kręci w oku, gdy czytam niektóre z postów. Każdego z osobna chcę wirtualnie przytulić i krótko opowiedzieć o swoim życiu z psoriasis. Niech Wam te słowa służą.
22 lata jestem świadoma, że mam łuszczycę. Miałam 7 lat, gdy placek na moim udzie rósł i rósł. W szkole na wuefie nosiłam długie spodnie. Mama napisała zaświaczenie, że poparzyłam się żelazkiem i wstydzę się blizn. Dzieci za dużo pytały i tak wtedy wydawało jej się najprościej. Zioła, urynoterapia (!), naświetlania, dziegcie we wszelkiej postaci - tak wyglądały 4 lata dziewczynki. Pomogła akupresura. Masowanie punktu odpowiedzialnego za nerki. Tak przynajmiej do tej pory mi się wydaje. Może to tylko zbieg okoliczności. Może łuszczyca odeszła kiedy chciała? Kolejne siedem lat ciszy. Czasami małe plamki na uszach. Odezwała się około 19stki. Ot tak, żebym płakała więcej. Pierwsi mężczyźni, przed którymi strach było się rozebrać. Pytanie - dlaczego ja? Sterydy nie pomagały. Akupresura też nie. Sama odeszła. A może zaczęłam inaczej jeść? Może zaczęłam dużo podróżować na południe Europy? Słońce? Nie wiem. Miałam 24 lata, gdy wyjechałam z Polski. Podróże, reportaże, osiadłam na stałe w Wielkiej Brytanii. Dwa lata ciszy. Mimo sztucznego jedzenia i deszczowej pogody. Mimo depresji i papierosów. Wróciła półtora roku temu. Ot tak. Z siłą jakiej nigdy nie widziałam. Anglia, ne pewno są nowe leki, maści, cuda wianki - myślałam pozytywnie. Nic nie pomogło. Obie nogi w plamach, łokcie czerwone, kilka kropek na twarzy. Zmieniłam dietę. I nic. Poznałam kogoś. Wykrzyczałam mu w twarz na drugiej randce, że mam łuszczycę. I płakałam tak strasznie. Dorosłe kawał kobiety pokonane przez cholerne białe placki. Ja płakałam, a on się uśmiechnął. Tłumaczył każdego dnia potem, że jestem piękna, że ta choroba to nie wyrok samotności, że nikt nie jest doskonały, że to TYLKO łuszczyca. Aż naga i bezkarna stanęłam przed lustrem , dotknęłam łokci i łydek i pokochałam siebie. Ubrałam bluzkę z krótkim rękawem. Gdy ktoś spojrzy na mnie i zapyta co się stało, co to jest - łuszczyca - odpowiadam z uśmiechem. Jestem łuszczykiem. Jeśli mają z tym problem - to jest ich problem. Ostatnia wizyta w Polsce. W ukochanym rodzinnym kraju wciąż najtrudniej było się przełamać. Powiedziałam przyjaciołom, przyszłej teściowej i sąsiadce. Spotkałąm na swojej drodze mądrego człowieka, który oprócz tego, że pokochał i ma zamiar zestarzeć sie ze mną, to nauczył mnie bardzo ważnego spojrzenia na mnie, na świat , na innych i na życie. Łuszczyca była, jest i najpewniej będzie ze mną aż nie zamknę oczu. Ale czy z tego powodu mam resztę życia sama je sobie zbyt wcześnie zawiązywać? Mam, zamiast żyć swoim życiem, iść obok niego? Z powodu wadliwej nieco skóry?
Życzę wszystkim wielu mądrych ludzi na ich drodze. I uśmiechu do siebie. I radości. Łuszczyca nie jest warta ani jednej łzy. Uwierzcie weterance.
Jesteście piękni. Pozdrawiam ciepło
Katarzyna
22 lata jestem świadoma, że mam łuszczycę. Miałam 7 lat, gdy placek na moim udzie rósł i rósł. W szkole na wuefie nosiłam długie spodnie. Mama napisała zaświaczenie, że poparzyłam się żelazkiem i wstydzę się blizn. Dzieci za dużo pytały i tak wtedy wydawało jej się najprościej. Zioła, urynoterapia (!), naświetlania, dziegcie we wszelkiej postaci - tak wyglądały 4 lata dziewczynki. Pomogła akupresura. Masowanie punktu odpowiedzialnego za nerki. Tak przynajmiej do tej pory mi się wydaje. Może to tylko zbieg okoliczności. Może łuszczyca odeszła kiedy chciała? Kolejne siedem lat ciszy. Czasami małe plamki na uszach. Odezwała się około 19stki. Ot tak, żebym płakała więcej. Pierwsi mężczyźni, przed którymi strach było się rozebrać. Pytanie - dlaczego ja? Sterydy nie pomagały. Akupresura też nie. Sama odeszła. A może zaczęłam inaczej jeść? Może zaczęłam dużo podróżować na południe Europy? Słońce? Nie wiem. Miałam 24 lata, gdy wyjechałam z Polski. Podróże, reportaże, osiadłam na stałe w Wielkiej Brytanii. Dwa lata ciszy. Mimo sztucznego jedzenia i deszczowej pogody. Mimo depresji i papierosów. Wróciła półtora roku temu. Ot tak. Z siłą jakiej nigdy nie widziałam. Anglia, ne pewno są nowe leki, maści, cuda wianki - myślałam pozytywnie. Nic nie pomogło. Obie nogi w plamach, łokcie czerwone, kilka kropek na twarzy. Zmieniłam dietę. I nic. Poznałam kogoś. Wykrzyczałam mu w twarz na drugiej randce, że mam łuszczycę. I płakałam tak strasznie. Dorosłe kawał kobiety pokonane przez cholerne białe placki. Ja płakałam, a on się uśmiechnął. Tłumaczył każdego dnia potem, że jestem piękna, że ta choroba to nie wyrok samotności, że nikt nie jest doskonały, że to TYLKO łuszczyca. Aż naga i bezkarna stanęłam przed lustrem , dotknęłam łokci i łydek i pokochałam siebie. Ubrałam bluzkę z krótkim rękawem. Gdy ktoś spojrzy na mnie i zapyta co się stało, co to jest - łuszczyca - odpowiadam z uśmiechem. Jestem łuszczykiem. Jeśli mają z tym problem - to jest ich problem. Ostatnia wizyta w Polsce. W ukochanym rodzinnym kraju wciąż najtrudniej było się przełamać. Powiedziałam przyjaciołom, przyszłej teściowej i sąsiadce. Spotkałąm na swojej drodze mądrego człowieka, który oprócz tego, że pokochał i ma zamiar zestarzeć sie ze mną, to nauczył mnie bardzo ważnego spojrzenia na mnie, na świat , na innych i na życie. Łuszczyca była, jest i najpewniej będzie ze mną aż nie zamknę oczu. Ale czy z tego powodu mam resztę życia sama je sobie zbyt wcześnie zawiązywać? Mam, zamiast żyć swoim życiem, iść obok niego? Z powodu wadliwej nieco skóry?
Życzę wszystkim wielu mądrych ludzi na ich drodze. I uśmiechu do siebie. I radości. Łuszczyca nie jest warta ani jednej łzy. Uwierzcie weterance.

Katarzyna