Rozmowy dotyczące choroby współistniejącej z łuszczycą, czyli łuszczycowego zapalenia stawów (łuszczycy stawowej).
 emma
#2718
Jeśli chodzi o psychiatrę to na pewno warto zasięgnąć porady ale zgadzam się z opinią że oni podają leki aby wyrównać np.brak seretoniny w organizmie tak zwanego hormonu; szczęścia;itp. . Ale przyczyny nie zlikwidują. bo tu przyczyna tkwi w czym innym Przede wszystkim potrzebny jest dobry psycholog który pomoże nam radzić sobie ze stresem,depresją wywołaną tak długotrwałym bólem w tym psychiatra nam nie pomoże .Niestety psychologa trzeba ze świecą szukać a tym bardziej takiego który zajmuje się pomocą w radzeniu sobie z chorobami ograniczającymi normalną egzystencję.A nawet jakby taki stanął na naszej drodze to mało kogo jest stać na takie sesje terapeutyczne.Mimo że do tej pory pracowaliśmy grzecznie również podobno na nasze leczenie :ill:
 Gandalf
#2720
puma pisze:nabiału nie nadużywam, raz po raz mleczko do kawy i tyle,
Kawa z mlekiem może być wystarczającym "utrwalaczem" stanu w jakich znajdują się teraz Twoje stawy.
Odstaw kawę,odstaw mleko.Zacznij pić własnoręcznie robione świeże soki z warzyw (marchew podstawa) i duże dawki kwasów tłuszowych omegoa 3 6 9+ tran.Jeśli dużo przebywasz w suchych zamkniętych pomieszczeniach to 2 l płynów dziennie to minimum.To są proste rzeczy które w większości przypadków pomagają.
Awatar użytkownika
 puma
#2725
mleko mogę sobie darować, gorzej będzie z kawką :surprised: uwielbiam kawę i piję kilka filiżanek dziennie. nie znam się ale skoro masz takie informacje, że kawa aż tak może mi szkodzić to może warto ograniczyć użycie. lekko nie będzie, tym bardziej, że święta idą, ale spróbuję... postaram się przez kilka dni nie pić kawy i zobaczę czy będzie jakiś efekt.
Awatar użytkownika
 szater
#2733
Od lat jak wspomniałam jestem pod opieka psychiatry nie dla tego ze podają mi cudowne leki....tak było tylko w tak zwanym kryzysie...korzystam z opieki gdyż tylko dzieki skierowaniu od psychiatry mogłam znalesc sie tam gdzie bez leków uczą radzic sobie ze sobą metodami Gestalt.Nie płace za terapie gdyż ona jest dostepna w szpitalach specjalistycznych,nalezy tylko wygospodarowac troszke czasu i to nie jednorazowo.Doskonalenie siebie,pomoc sobie wymaga poswiecenia czasu.Ja nie robie nigdy niczego po łebkach staram sie....zawsze sie staram robic cokolwiek najlepiej jak potrafie.Kiedys musiałam postepowac tak jak nakazali rodzice,zaniepokojeni zachowaniami i umiejętnosciami nie przystajacymi do dziecka,dlatego "zabijano" we mnie to dziwne cos za pomocą lekow.Teraz jestes swiadoma tego co dla mnie jest najlepsze.Zdarza sie że emocje zbyt zawładną ale cały czas pracuje nad sobą.Po leki wszelkiego rodzaju siegam w ostatecznosci,wizyt u specjalistów (ile sie da)unikam...nie zawsze to mi wychodzi na dobre,stosowanie porad babci czy innych naturalnych metod leczenia.Swieże doswiadczenia mam własnie w trakcie realizacji....szkoda ze to takie bolesne i stresogenne...a wystarczyło...wczesniej ....zdac sie na specjaliste.Pozdrawiam :)
 Gandalf
#2752
Choroba jest oznaką tego że robimy coś wbrew naszemu organizmowi.Proces leczenia powinien więc rozpocząć się od dokładnego określenia błędów jakie popełniamy.
 emma
#2760
Witam! nie pije kawy,nie pale,nie piję ,wcześniej tego również nie nadużywałam .Fakt że stresu,infekcji i nadmiernego wysiłku fizycznego w mojej pracy miałam aż nadto .Ale cóż nie tak łatwo u nas o zmianę pracy.Teraz będę jednak musiała znaleźć coś innego pewnie będzie trudno. :ill: tym bardziej że właściwie jeszcze nie mam konkretnej diagnozy tylko podejrzenie Łzs ale za to ból pewny :annoyed:
 betka
#2762
Gandalf, zupełnie, kompletnie i w ogóle się z Tobą nie zgadzam!
To nie jest nasza wina, że jesteśmy chorzy. Popatrz na to, co napisała Emma, dba o siebie, prowadzi zdrowy tryb życia, a choruje. Takich ludzi jest tysiące! Mieszkają w bardziej czystych miejscach na świecie, niż Kraków np, piją źródlaną wodę, jedzą tylko zdrowe pyszności, nie używają używek i... mają raka. Taka postawa, jaką Ty prezentujesz, jest dość wygodna i charakterystyczna dla facetów :P , daje Ci poczucie, że możesz nad tym, co się z Twoim ciałem dzieje zapanować, ale to ułuda. Poczytałeś przecież to forum wte i we wte, każdy z nas robi baaardzo wiele, żeby jakoś złagodzić chociaż skutki tej wrednej choroby, i co? I każdy z nas ma nawroty. W naszej sytuacji, kiedy gościówa z kosą za drzwiami nie stoi (no chyba, że przejdzie w erytrodermię), możemy nie do końca stosować się do wszystkich zaleceń, ba! często się nie stosujemy, mamy kłopoty z motywacją, systematycznością itd... Powiesz - no to i masz efekty, chorujesz! Ale są ludzie, którzy stoją z wyrokiem twarzą w twarz, robią wszystko, co tylko możliwe, żeby wyroku uniknąć, i umierają. Żeby było jasne - to, że mamy znikomy wpływ na to, co się dzieje, nie oznacza, że powinniśmy przestać o siebie dbać. Ale to dotyczy innych płaszczyzn naszego życia, niż nasza choroba. Jej dotyczy to tylko trochę. Możemy łagodzić objawy, ale nie mamy ŻADNEGO wpływu na powstanie choroby. Jeśli będę myślała, że wywołałam swoją chorobę, bo coś tam zrobiłam źle albo nie zrobiłam... to będę miała wieczne poczucie winy. Trochę mi zajęło, żeby się od tego poczucia uwolnić, dlatego tak się jeżę. Pozdrawiam! :)
 emma
#2772
Zgadzam się. Niestety nie jesteśmy aż tak władni aby się samemu wyleczyć ale dobre samopoczucie to podstawa a w tej chorobie jak wszyscy doskonale wiemy trudno jest iść z podniesionąTy głową w przenośni i na serio. Wszystkim wszystkiego dobrego z okazji Świąt Wielkanocnych.
Awatar użytkownika
 szater
#2775
Gandalf na wszystko patrzy troszke inaczej,bardziej z boku gdyż.....on jak raz nie choruje na luszczyce...co innego byc towarzyszem biedronki a co innego samemu nią byc....pomimo wszystko... :P
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 8