Życie z łuszczycą na co dzień, czyli jak radzimy sobie z naszą chorobą w codziennych czynnościach.
Awatar użytkownika
 szater
#17410
nie sądze abys był(a) szczesliwa z tego powodu,katowanie własnego ciała,karanie siebie,ukrywanie....to niestety nie wpływa dobrze ani na stan emocjonalny ani tym bardziej na stan skóry.Chorobe musimy zaakceptowac,nie ma innego wyjscia.Zaakceptowac nie znaczy przestac walczyc i szukac metod aby zaleczyc.Unikając słonca unikasz kolejnej mozliwosci spowodowania remisji....ludzi naprawde nie obchodzisz,zainteresowani są toba tylko chwilke...potem jestes jak powietrze....niezaleznie czy w dobrej czy złej formie.Wszystko co robisz powinno byc skierowane DLA CIEBIE a nie przeciwko...jezeli ty nie pokochasz swojego ciała takim jakie jest to jakktos inny ma je pokochac :notguilty: powodzenia w samoakceptacji...załóz krótkie spodenki...i zobaczysz jak swiat sie zmieni xd
Awatar użytkownika
 szater
#17415
zaakceptowanie siebie to zachowanie normalnosci,chodzisz na basen,nosisz ubrania zgodnie z pora roku...nie wstydzisz sie kapac nad jeziorem ze wszystkimi jak...kazdy inny człowiek.Mysle ze nauczyłes sie ukrywac...a nie akceptowac swoja chorobe.Ponieważ kazdy z nas przez to przechodził wiec powiem ci ,że po latach...zal,straconych mozliwosci,straconych wakacji,ciepłych dni spedzonych w długim rekawku i w długich spodniach....tego już nikt nie wróci :notguilty: oczywiscie zrobisz jak bedziesz uwazał..po prostu dziele sie z toba tym co sama przeszłam :)
Awatar użytkownika
 henia
#17418
Mizak pisze:Jakoś nie myślę o chorobie, po prostu ją zaakceptowałem i zaakceptowałem siebie takim jakim jestem.
I bardzo się cieszę jak czytam takie wypowiedzi. Gratuluję, mając nadzieję, ze dojrzysz też kiedyś do spotkania w realu z nami chorymi, tak jak Ty.
A wtedy na bank zobaczysz,
Mizak pisze: jakoś żyję w ten sposób.
że można żyć pełnią a nie tylko jakoś. Ba, swoją postawą dając przy okazji innym, coś z siebie.
Żyj po swojemu ale niech to nigdy nie będzie... jakoś. Powodzenia, i do zobaczenia, wierzę :)
 Szept
#17667
Moi wszyscy bliscy znajomi i przyjaciele dokładnie wiedza na co choruję ;) i mimo to ciągle na basen mnie ciągną ;P

Może to dziwne ale nie mam koleżanek, zapewne z obawy że mogły by na mnie dziwnie patrzeć. Ale przede wszystkim dlatego że miałem strasznie zazdrosna dziewczynę dla której zerwałem wszystkie kontakty :nomnom: a kiedy już zostawiła mnie bo zachorowałem zostali mi już tylko koledzy. A na dzień dzisiejszy choroba sprawia że zupełnie nie mam śmiałości do kobiet i czuje się bardzo mało pewny siebie choć wydaje mi się źle nie wyglądam :crazy:
#17685
Na poczatek to gratuluję wszystkim którym udało się zaakceptowac samego siebie. :D Mi niestety nie udało się jeszcze a starałam się naprawdę bardzo. Oczywiście próbować bedę ile sie da,tak łatwo się nie poddam.
Awatar użytkownika
 szater
#17687
nic nie przychodzi łatwo,samoakceptacja to dosc żmudny proces,czasem potrzeba lat aby przekonac sie jak cięzko pewne rzeczy u siebie zmienic czy zaakceptowac.Najprosciej zacząc od zwykłych ,małych rzeczy,małych kroczków...choroba jest i bedzie,mozemy zadbac o ciało ale tylko w pewnym %,nie bardzo mamy wpływ na to co bedzie wiec....nalezy pokochac siebie takim jakim sie jest.Oczekujemy od innych aby nas zaakceptowali,pokochali,zrozumieli...a sami mamy do siebie dystans,sami siebie nie lubimy,nie tolerujemy,nie jestesmy pogodzeni ze swoją jakas tam ułomnoscia....przyjaciół poznaje sie w biedzie...jak to mówia,nie ukrywajcie siebie,nie grajcie innych niz jestescie,szczerosc i otwartosc wiecej da dobrego niz skrywanie sie w ciemnosciach....bo po wyjsciu na swiatło i tak ...maska opadnie.Szkoda kazdego dnia na zamartwianie sie ,na rozpamiętywanie....Szept z tego co czytam to raczej nie choroba była powodem...ona była tylko pretekstem,widac tak miało byc...wiec idz z kolegami na basen,zyj jak kazdy młody chłopak,nie szukaj na siłe dziewczyny....ona sama cie znajdzie w odpowiednim momencie...pod warunkiem ze nie bedziesz siedział schowany w....wyimaginowanej wiezy,sciskam was cieplutko xd
 C1m47h3l
#18009
Mi ciężko to wszystko zaakceptować. Łuszczyca spadła na mnie półtorej roku temu nie wiadomo skąd. Wszyscy lekarze powtarzają, że to raczej choroba ciała niż głowy i twarzy a u mnie jak na złość większość wychodzi po oczami, na czole, głowie itd itp. Wnerwia mnie moja morda jak na nią patrzę w lustrze. Zdrapywanie tego paskudztwa zewsząd to u mnie standard. Wstając rano, zanim pójdę do łazienki, myślę sobie: No i jak ty cholero jedna, będziesz dzisiaj współpracować, czy nie?
#18010
Wnerwia mnie moja morda jak na nią patrzę w lustrze. Zdrapywanie tego paskudztwa zewsząd to u mnie standard. Wstając rano, zanim pójdę do łazienki, myślę sobie: No i jak ty cholero jedna, będziesz dzisiaj współpracować, czy nie?
masz tu temat jak ja walczyłam z tym na twarzy
zycie-z-luszczyca/jesien-natura-szykuje ... -t460.html
poza tym sprawdź zatoki,drogi oddechowe itp
Awatar użytkownika
 antonia
#18011
Najlepsze co mogę doradzić to przemywać chore miejsca na twarzy zwykłą mocno zaparzoną herbatą, kilkanaście razy dziennie. Dziecinnie proste i bardzo skuteczne. Na noc posmarować kremem lub maścią, najlepiej z nagietka.