- 16 gru 2012, o 19:14
#16258
Witaj:)
Pocieszyłeś mnie z tą zmianą, która zeszła i 10 lat się nie pokazuje. Ja nie zdawałam sobie sprawy, co to za choroba, dopóki nie zaczęłam o niej czytać, między innymi na tym forum. Nie miałam pojęcia, że jest aż tak poważna i uciążliwa.
No i mina lekarza, kiedy mi to mówił, była tak grobowa, że trochę się przestraszyłam.
Ja staram się zrozumieć ludzi, którzy boją się tej choroby. Sama jeszcze do niedawna nie wiedziałam co to jest, nigdy nie spotkałam chorej osoby i nie miałam pojęcia, jak wygląda. Trudno wymagać od przeciętnego człowieka, zeby był dermatologiem i potrafił odróżnić łuszczycę od np. grzybicy, skoro często sami lekarze się mylą...
Najgorsze jest dla mnie w tym momencie radzenie sobie ze strachem, że zaraz pojawi się w innych miejscach, że będę się wstydziła wyjść z domu...I ta bezsilność, że cokolwiek się wydarzy, ja nic nie mogę zrobić.
No i to, że czuję, że ludzie zdrowi w ogóle nie rozumieją chorego, np. nie dopuszczają do wiadomości, że ktoś może nie móc pić. Jak tu nie mysleć o chorobie, kiedy za każdym razem trzeba odpowiadać na setki pytań, dlaczego nie pije. A i tak odmowa nie dociera i namawiają mnie:(
Pocieszyłeś mnie z tą zmianą, która zeszła i 10 lat się nie pokazuje. Ja nie zdawałam sobie sprawy, co to za choroba, dopóki nie zaczęłam o niej czytać, między innymi na tym forum. Nie miałam pojęcia, że jest aż tak poważna i uciążliwa.
No i mina lekarza, kiedy mi to mówił, była tak grobowa, że trochę się przestraszyłam.
Ja staram się zrozumieć ludzi, którzy boją się tej choroby. Sama jeszcze do niedawna nie wiedziałam co to jest, nigdy nie spotkałam chorej osoby i nie miałam pojęcia, jak wygląda. Trudno wymagać od przeciętnego człowieka, zeby był dermatologiem i potrafił odróżnić łuszczycę od np. grzybicy, skoro często sami lekarze się mylą...
Najgorsze jest dla mnie w tym momencie radzenie sobie ze strachem, że zaraz pojawi się w innych miejscach, że będę się wstydziła wyjść z domu...I ta bezsilność, że cokolwiek się wydarzy, ja nic nie mogę zrobić.
No i to, że czuję, że ludzie zdrowi w ogóle nie rozumieją chorego, np. nie dopuszczają do wiadomości, że ktoś może nie móc pić. Jak tu nie mysleć o chorobie, kiedy za każdym razem trzeba odpowiadać na setki pytań, dlaczego nie pije. A i tak odmowa nie dociera i namawiają mnie:(