antonia pisze:[...]Jestem świadoma ryzyka związanego z lekami biologicznymi, mimo to podjęła bym się próby. Ktoś musi ryzykować, żeby mógł się cieszyć w przyszłości zdrowiem inny ktoś
Tego to już za diabła nie kumam

w sensie, że Ty na ołtarzu nauki?
Ja już nawet nie wspominam, że badania kliniczne, to bajka nie z tej ziemi... badani-króliczki doświadczalne, po zrobieniu swojego, zostają zostawieni właśnie sobie: z rozwalona immunologią, bez żadnej opieki ze strony producenta. To jest chleb powszedni testujących.
Nie jestem przeciwniczką leczenia biologicznego, tylko szlag jaśnisty mnie trafia, jak jest ono traktowane jak... łyknięcie landrynki np.
Mam znajomych, w tym kilkoro przyjaciół, po czy w trakcie leczenia biologicznego. Nawet nie wspominam, że nikt z nich nie został uleczony. Mają chwilową poprawę, bądź też nie, różnie z tym bywa. Ale też faktem jest, że to ich jedyna droga, do w miarę normalnego, funkcjonowania w życiu. To ludzie bez prawa wyboru. Bardzo ich lubię, bardzo im współczuję, i zawsze będę trzymać kciuki za powodzenie ich leczenia.
Powtarzam po raz drugi: leki biologiczne to ostateczność.
PS. Antonio, co do "gdybania", to o moje mi chodziło-podpieram się w swojej wypowiedzi opinią medyków ale jej nie podlinkowuję, to w tym sensie

Pozdrawiam