Przeczytałam.....historia rzeczywiscie taka jak życie: czasem słonce ,czasem deszcz.Wiele już podobnych historii słyszałam.Tak sobie mysle ze nikt z ludzi nie załuzył na taki los....ale oceniac żony nie mam zamiaru.Gdzies oboje popełniliscie bład,pogubiliscie sie,oddaliliscie sie od siebie,cos innego stało sie najwazniejsze niż wasz zwiazek .Czesto sport,muzyka czy inna forma spełniania siebie powoduje ze rodzina schodzi na dalszy plan.Wiem cos o tym ...nie da sie robic wszystkiego na 100% cos zchodzi na drugi plan.Nie możesz wszystkiego zrzucac na chorobe...to do konca tak nie jest.Gram w tenisa stołowego od 5roku życia-lubie te gre ale......musi u ciebie choroba byc mniej zaawansowana bo...przy moim stanie stawów wyczynowe uprawianie tego sportu jest rzeczą niemozliwa.Przy łzs mozna cwiczyc ale bardziej w tzw.odciążeniu-aby odciązyc stawy,wtedy mięsnie (przy chorych stawach)muszą przejac ich role w sytuacjach awaryjnych-np.u mnie chodzenie.
Przy łzs nalezy unikac gwałtownych zmian pozycji stawów-przy grze w tenisa to jest niemożliwe,ponieważ pozycja nie jest statyczna.Tyle o tenisie.Fajnie że tu trafiłes,pogadasz z nami,poczytasz...zobaczysz to życie oczami innych a i na swoje może spojrzysz inaczej.Nic nie jest zawsze do konca zamknięte,skonczone azwsze tli sie iskierka nadzieji ,może i i wy z żona ją odnajdziecie...jezeli nie uda wam sie razem życ to chociaz moze koło siebie bez krzywdzenia dzieci.Powodzenia
PS.Co do pasji to mozesz ja przecież nadal praktykowac(pisze o rzezbie,meblarstwie itp)tylko pomalutku i bardziej w detalu anizeli w hurcie
