Jesteś nowy(a) na forum? Przywitaj się, przedstaw, napisz kilka słów o sobie, swoich zainteresowaniach, jak rozpoczęła się u Ciebie łuszczyca.
 Robert Z.
#19659
Witam serdecznie!
Nazywam się Robert Zemła, mieszkam w Oświęcimiu, mam 44 lata, łuszczyca nęka mnie od 25 lat :)więc doświadczenie posiadam :)(więcej informacji na moim profilu). Pierwszy raz udzielam się na forum(branżowym, że tak to ujmę:)), nigdy wcześniej nie interesowałem się stowarzyszeniami ludzi chorych na łuszczycę, chociaż świat internetowy znam od 15 lat :).Ostatnio jednak, szukając pewnych informacji, przez przypadek , wszedłem na to forum i poczytałem trochę waszych opinii, spostrzeżeń, sposobów leczenia i wszystkiego co trapi typowego przedstawiciela tej jakże pięknej choroby. Czytałem z olbrzymim zainteresowaniem przez dwa wieczory, a zaznaczyć muszę że generalnie nie dysponuję zbyt wielką ilością czasu wolnego , faktem jest że wiele rzeczy na tym forum przykuło moją uwagę.
Zacznę jednak od początku. Chorować zacząłem w wieku lat 19 (hehe, choroba poborowych). Sposób w jaki dowiedziałem się że to łuszczyca: lekarz powiedział że jestem chory na nieuleczalną chorobę która zwie się psoriasis czyli łuszczyca, nie ma na nią leków i choćbym niewiadomo co stosował to i tak nic nie da :). Super sprawa dla młodego chłopaka (zacząłem wtedy chodzić z moją obecną żoną, która jest ostoją w ciężkich momentach:)), oczywiście od razu pikowanie psychy w dół :D. Przepisał jakieś maści, nie pamiętam już nawet jakie, życzył powodzenia i z uśmiechem na twarzy odesłał do domu. Jednym słowem, nieźle się zaczęło. Kolejny etap to szpital (skóra zajęta w około 60%), w którym to nauczyłem się śmierdzieć siarką i smołą (niezłe do CV na asystenta lucyfera), przy okazji przeżyłem wstrząs anafilaktyczny (maść rtęciowa na głowę, świeciła mi się na srebrno :)) ale po miesięcznej terapii miałem spokój na około 2lata. Potem poznałem siłę tradycji czyli: kolejne nawroty choroby, leczenie w domu (szpital odpadał, praca była ważna), różne sposoby, maści, diety, kąpiele w soli z Morza Martwego lub innych specyfikach, ekspozycje na słońcu itp. fanaberie. Po kilku latach pojawiła się jugosłowiańska maść (nazwy niestety nie pamiętam) działająca podobnie jak dermovate, oszałamiające efekty bez zbytnich wyrzeczeń :) Potem oczywiście dermovate i pochodne, przez wiele lat ( w zasadzie do dziś). Stosowałem ją bez umiaru czyli zawsze gdy było to potrzebne i na całym ciele (żadnych skutków ubocznych nie zauważyłem!). Gdzieś w okolicach nowego tysiąclecia , dowiedziałem się o lampach PUVA i oczywiście po jakimś czasie skorzystałem (jako typowy sceptyk , nie wierzyłem kompletnie w skuteczność terapii naświetlaniem). Po około 2 miesiącach naświetlania efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania mojej żony(mnie cechował sceptycyzm, należy być sobą do końca, hehe ) . Byłem całkowicie czysty, reemisja pojawiła się z niewielkim natężeniem po ponad 2 latach! Więc kolejne lampy, kolejne i tak do zeszłego roku.
I wszystko byłoby pięknie, spaghetti dojrzewałoby na drzewach, gdyby nie fakt że mniej więcej w czasie gdy zacząłem zażywać pierwszych świetlnych kąpieli, pojawiły się bóle w palcach u nóg, jednym słowem SURPRISE!!! ŁZS :) !!!. Początkowo myślałem że poobijałem nogi w czasie wspinaczki w dolinkach krakowskich lub Tatrach i stąd te dolegliwości, jednakże po dłuższym czasie i wizycie u reumatologa dowiedziałem się że mogę pochwalić się nową dla mnie odmianą łuszczycy i że nuda w tej kwestii mi nie grozi :). Poznałem kolejne smaki i przyprawy, kuchnia w naszym domu stała się dużo bardziej wykwintna: metypred, methotrexat, sulfasalazyna, dicloberl, poltram combo, tramal (tu czułem się jak szaman :))itp. Ktoś kto cierpi na ŁZS, wie jaki to wyrafinowany rodzaj wrażeń . Na dzień dzisiejszy czuję, że co najmniej 40 stawów pracuje na moje dobre samopoczucie . Dlatego też oczekuję możliwości leczenia biologicznego ŁZS. Po wizytach u lekarzy i w klinice jestem przy nadziei :).
Teraz pozwolę sobie wyrazić swoje zdanie na temat opinii wyrażanych na tym forum a tyczących się sposobów leczenia tej niezwykłej przypadłości, podejścia do niej oraz depresji z nią związanej. Jestem zwolennikiem leczenia metodami dostępnymi w medycynie, wierzę w naukę (jeżeli oczywiście można w nią wierzyć ) jeśli jest taka możliwość to stosuję wszystkie współczesne dostępne leki( w Polsce), byle działały jak najszybciej i efektywniej, szkoda mi bowiem czasu na kąpiele, wywary, techniki medytacyjne, kuracje „wiesiołkiem” itp( próbowałem tego przez kilka lat, ale wg mnie to właśnie czyni nas podporządkowanym tej chorobie). Ileż trzeba poświęcić czasu na przygotowanie, zażycie lub zastosowanie tychże, a gdzie praca, rodzina, przyjaciele, zainteresowania, podróże itd itd. Jem wszystko na co mam ochotę, uwielbiam kawę, piję alkohol(niezbyt często, próby wątrobowe, ale jednak :))do niedawna paliłem (rzuciłem bynajmniej nie z powodów zdrowotnych a finansowych) uwielbiam letni chłód o poranku (oczywiście czuję go też w palcach) Wszystko to niewątpliwie rzutowało na łuszczycę . Cóż jednak warte byłoby życie bez tych wszystkich drobnych przyjemności które składają się na jego kolor . Jesteśmy ludźmi szczególnie wrażliwymi na własnym punkcie, więc dajmy sobie czasami jakieś „prezenty” a nie skupiajmy się na ciągłej walce ze słabościami. Jeśli o mnie chodzi to nigdy nie zaakceptowałem tego że jestem chory, raczej o tym starałem się zapomnieć, stąd wiele rzeczy, którymi się interesuję i które to pomagają się odciąć od choroby, co uważam za lepszą i bardziej satysfakcjonującą metodę, poprawiającą samopoczucie :D. A tak przy okazji, będę chciał wyjechać we wrześniu w Dolomity na via ferraty, możliwe że będę miał wolne miejsce w samochodzie(jeśli nie dostanę się w tym czasie do kliniki na biologię )w zimie zaś wyjazd w Tatry(jeśli w tym roku się nie uda to w przyszłym). Pytania proszę kierować na priv. Pozdrawiam i zapraszam do polemiki.
Awatar użytkownika
 szater
#19660
wpadłam dosłownie na chwilke,zaraz wybywam do pracy,zaciekawiło mnie,przeczytalam i....jestem pod wrażeniem....żywcem moje podejscie do życia xd ,choruje troszke dłuzej,remisje jak juz miewam to miesieczne no może dwumiesięczne,zaakceptowałam chorobe-czyli pogodziłam sie z tym że jest wiec nie szarpie sie jak ptak w klatce,leki dozuje sobie w/g własnego uznania i potrzeby organizmu(oczywiscie konsultuje z lekarzem,szczególnie te ciezkie artlerie,wspomagam sie ziołami i kapielami bo...lubie :P -takie różnice sa .Miewałam okresy intensywnej walki,testowania diet i inszych cudów wianków ale jestem dosc szybko spalająca sie w owym temacie.Wszystko tez pieknie ładnie wygladało gdy byłam młoda,silna...po 48latach choroby organizm niestety wyeksploatował sie,przybywało lat i chorób-współzaleznych z łuszczyca.Pewne rzeczy(choroby) zlekceważyłam,chociazby tarczyce,teraz płace odsetki.Pieknie piszesz i z humorem,masz jeszcze troszke lat(20?) do takiego lekkiego podejscia,warto jednak chociaz troszke zastanowic sie,odłozyc troszke tego zdrowia....na te dalsze lata.W tym wypadku smiało moge rzec WIEM CO PISZE gdyz byłam tam gdzie jestes Ty a Ty bedziesz tu gdzie jestem ja xd nie strasze w żaden sposób :notguilty: ot przekazuje Ci .....dalszy ciąg historii życze powodzenia :*
#19661
szkoda mi bowiem czasu na kąpiele, wywary, techniki medytacyjne, kuracje „wiesiołkiem” itp( próbowałem tego przez kilka lat, ale wg mnie to właśnie czyni nas podporządkowanym tej chorobie). Ileż trzeba poświęcić czasu na przygotowanie, zażycie lub zastosowanie tychże, a gdzie praca, rodzina, przyjaciele, zainteresowania, podróże itd itd. Jem wszystko na co mam ochotę, uwielbiam kawę, piję alkohol(niezbyt często, próby wątrobowe, ale jednak :))do niedawna paliłem (rzuciłem bynajmniej nie z powodów zdrowotnych a finansowych)
Nie zgadzam się z tym zupełnie
mniej czasu pochłania mi przygotowanie kąpieli raz dziennie niż mazianie na dwie godz zmywanie mazianie i tak w kółko
owszem łatwiej wziąść tabletkę
biorąc jednak skutki uboczne takiego leczenia
wolę te swoje 20 minutowe kąpiele bez maziania czymkolwiek
co zaś chodzi o jedzenie zrezygnowałam z mącznych wcale mi do nich nie tęskno
pije kawę i to sporo, trafi się też drink czy piwko palę sporo a jednak potrafię trzymać w ryzach moje wysypy
pokonałam ból stawów jak i zredukowałam do minimum zmiany skórne
nie uważam też że czegoś sobie odmawiam czy rezygnuje z wątpliwych przyjemności
choroba nie ogranicza mnie w niczym ani sobie mnie nie podporządkowuje a raczej ja ją :notguilty:
Wierzysz w medycynę ja tą wiarę straciłam pięć lat temu i jestem zadowolona że nastąpił taki zwrot w moim życiu
Teraz mogę pokazać ręce nie muszę unikać słońca tak jak kiedyś i przykrywać rąk bo parzyło
widzę więcej plusów jak minusów swojej zmiany
owszem lekarz zna się na lekach,leczeniu a ja znam swój organizm bardziej jak on
i jak doświadczenie pokazało lepiej sobie radzę sama jak pod okiem medycyny :notguilty:
 Robert Z.
#19666
Szater :
szczerze mówiąc słabo dbam o zdrowie :D :devillaugh: , i pomimo że teraz też płacę jak to pięknie ujęłaś odsetki (moje zaniedbane stawy), nie żałuję zbytnio że wcześniej się nimi nie zająłem. Teraz pewnie pluł bym sobie w brodę ze mogło mnie ominąć wiele ciekawych rzeczy, których doświadczyłem:) I za kilkanaście lat też w takiej sytuacji znaleźć bym się nie chciał. Jeśli jest jeszcze szansa spełniać swe marzenia, to teraz, póki są jeszcze możliwe do spełnienia, potem może być za późno ( a jeśli nigdy nie będzie za późno, to więcej doświadczę :D). Dziękuję jednak za słowa,( przestrogi? :D), naprawdę je przemyślałem jeżdżąc dziś na rowerze.

Basieńka44:
Jak już wspomniałem, był okres w moim życiu (krótki :D) kiedy to próbowałem innych metod leczenia :devillaugh: , jednak szkoda było mi czasu na sprawdzanie i eksperymentowanie co i jak działa :geek: , jaka moja na to reakcja, jak długo stosować to i owo by uzyskać takie a nie inne efekty (brrrrrryyyy), mając do dyspozycji to co daje medycyna, wiedząc że daje konkretne rezultaty w pewnym przedziale czasowym, stosowałem jej „zdobycze” przez tyle lat, że również nabyłem pewnego doświadczenia w odpowiednim dawkowaniu, bez pomocy lekarza :) . Jeśli Tobie pomaga to co stosujesz to wspaniale, wiadomym jest że łuszczycę leczymy wieloma sposobami, czasami wystarczy nawet chwilowa euforia by wyzdrowieć w kilka chwil na parę dni (doświadczyłem tego wiele razy, polecam :) xd )czego i wam życzę :D
#19667
Miałam już dwie remisje nie w euforii na parę dni a na rok każda
szykuje się trzecia oby na dłużej jak poprzednie :notguilty:
 Robert Z.
#19668
miałem na myśli euforię spowodowaną nagłym,pozytywnym zdarzeniem xd lub np ciekawym wyjazdem (w moim przypadku mogą to być góry :D )nie związanym w żadnym stopniu z leczeniem ale z samopoczuciem, o czym ludzie chorzy na moją ulubioną chorobę :devillaugh: wiedzą najlepiej :D .
Życzę zatem jak najdłuższej remisji :)
 ktos
#19695
Witam wszystkich nie wiedzialem gdzie to wpisac a ten post jest normalny wiec wrzuce to tu ;)
ja tez mam ta piekna luszczyce ;)juz 20 lat bla bla bla ...... bylo kiepsko czasem pare dni dobrze sami wiecie co i jak ale jakis czas temu pewna znajoma chciala zebym jej kupil w niemczech oliwke penaten;) (4 euro w polsce tez jest podobna cena ) wiec kupilem a ze czasem sam stosuje jakies kremy mleczka itp wiec wyprobowalem tez ta oliwke i jak dla mnie efekt byl zajeb... zeszlo wszystko ze mnie:) no zostalo na nogach na piszczelu z 5 centek
a ja juz zapomnielem jak to jest chodzic bez podkoszulki i bez stresu w roznych jakis takich sytuacjach zyciowych
wiec jak ktos chce to niech sprawdzi na sobie mam nadzieje ze wam tez sie uda jeszcze w te wakacje sie poopalac bez stresu ;)
chociaz musze powiedziec ze dalem kolezance co tez ma Ł i jej juz tak nie pomoglo bylo lepiej ale bez szalu ale moze ktos z was ma podobny organizm jak ja i bedzie dobrze ;)
i niby oliwka zmienila bardzo duzo w moim zycie na plus:) to i tak stwierdzilem ze tak w ogole wszystko jest po staremu:( tylko ze bez Ł na pierwszy rzut oka
pozdrawiam wszystkich z Ł i jak ktos chce wpadnie mu gdzies w oko penaten niech sprawdzi na sobie ja stosuje 3-4 razy w tyg a juz za pierwszysm razem luska byla lagodniejsza i cieniutka
bedzie dobrze ;)
chyba
narazie i milego dnia
Awatar użytkownika
 Kamila
#19719
Witaj Robercie :)
Masz specyficzne podejście do leczenia :D I na pierwszy rzut oka widać że jesteś urodzonym optymistą :) Ale nie możesz żyć na sterydach itp bo w przyszłości będziesz cierpiał na konsekwencje :) Ja jak byłam młodsza (mam dopiero 19 lat) to też same sterydy i to obojętnie w jakiej ilości. Na nic nie patrzyłam tylko na to żeby łuszczyca zeszła. Ale teraz myślę trochę inaczej i wiem że to prędzej czy później zacznie mi szkodzić. I powoli rezygnuję z takiego leczenia i szukam nowych sposobów. Ale to też nie oznacza że cały dzień siedzę w domu i się smaruję :crazy: Robię wszystko i korzystam z życia tak jak każda inna osoba :D Tylko wieczorem poświęcam 20 minut na smarowanie i tyle :D