Życie z łuszczycą na co dzień, czyli jak radzimy sobie z naszą chorobą w codziennych czynnościach.
 martynka
#6834
Cześć
muszę wam trochę pogderać , bo kto zrozumie mnie tak dobrze jak nie Wy ...
mam już dość ... mam 17 i jestem otwartą , przebojową dziewczyną ... zawsze dążyłam do celu. Ale ostatnio brak mi sił ... dopadło mnie zimowe zaognienie łuszczycy , nie radzę sobie . Sypie się ze mnie na każdym kroku . Siedzę z nosem w lapku i ze łzami w oczach szukam jakiejś pomocy bo szpital traktuję jako ostateczną ostateczność ze względu na to , że się jeszcze uczę . Czytałam o papce drożdżowej i zamierzam ją jutro przetestować , pomyślałam też o piciu ziół tylko nie bardzo wiem który zestaw mam wybrać. Jeśli macie przepisy na przetestowane mieszanki byłabym wdzięczna , za podanie jakiś innych konwencjonalnych metod też .
Awatar użytkownika
 henia
#6838
Witaj Martynka :)
Uczucie bezsilności, to chyba jedno z najczęściej odczuwanych przez nas emocji. Łzy też zostały nam dane aby pomóc nam rozładować, tę gorycz, która lubi gościć w naszych serduchach, podczas naszych potyczek z ł.
Powoli ogarniesz i uczucia, i emocje, myślę. Trochę popisz nam co, i jak tam u Ciebie się zadziewa. Myślę, że będziemy wtedy mogli, coś bliżej Ci podpowiedzieć.
Co do mieszanek ziołowych, to jeżeli nie masz z nimi żadnego doświadczenia, bądź bardzo ostrożna.
Lepszą drogą w/g mnie, w twoim wypadku, są kąpiele w nich czy okłady. A walkę wewnętrzną, proponuję zacząć od odkwaszenia się-woda z cytryną na czczo; i wspomożenie pracy Twojej wątroby-ostropestem.
W walce z ł., nie ma dróg na skróty, niestety. Powodzenia w poszukiwaniach. Naszych podpowiedzi w tych Twoich poszukiwaniach, możesz być pewna. Pozdrawiam :)
 martynka
#6850
dziękuję Heniu (z góry przepraszam , że pozwoliłam sobie przejść na "Ty" ) :)
właśnie siedzę z papką drożdżową na głowie , zobaczę co mi się tu będzie działo , na razie delikatnie poszczypuje ale nie wiem czego to jest skutek , tego , że coś się dzieje czy po prostu kwas z cytryny na chorobowe zmiany . Byłam dzisiaj w aptece i kupiłam te ziółka wspomagające prace wątroby. Muszę znów wziąć się za siebie , dzięki Bogu dzisiaj moje psychiczne samopoczucie jest o niebo lepsze ;) więc do dzieła ! mam nadzieje , że obejdzie się bez szpitala , chociaż oddział dermatologiczny w Ciechanowie będę wynosić na piedestał do końca życia , a panie pielęgniarki , CUD , MIÓD I ORZESZKI :) Parę lat temu kupiłam też książkę o metodzie B.S.M ale po przeczytaniu uznałam to za jakiś satyryczny komiks , bo po tylu odwiedzonych dermatologach , wcieranych maściach , papkach , lampach i innych dziegciowych smrodka napisali że przykładanie ręki do głowy mnie "wyleczy" ale co raz bardziej mnie do niej ciągnie . A czemu nie ? może akurat mi to pomoże i spróbuję ;)
Awatar użytkownika
 marta_z-j
#6852
sporo osób pije też uczep trójlistny (ja też ale dopiero od niedawna więc nie mogę nic powiedzieć o jego działaniu :)) (używam go też jako składnik mieszanki do moczenia głowy)
 CALDRONA
#6927
Martynka, też miałam kiedyś 17 lat z łuszczycą, dlatego nie mam zamiaru pisać Ci jak bardzo Cię rozumie, i że też tak miałam. Słuchaj, na początek na główkę polecam Squamax, gwarantowane, że skorupa zejdzie, co do reszty trudno coś poradzić, bo mi żadne maści nie pomagały, no może poza kortyzonem, ale to na małą powierzchnię i doraźnie, a Tobie nie o to chodzi. Możesz spróbować kąpieli i naświetlań - to się chyba nazywa baleno-fototerapia. Mi pomogło na jakieś 2 miechy, przynajmniej na studniówkę miałam spokój. Potem popadłam w długi epizod sterydowy, którego nie polecam, bo tracisz na plackach na jakąś chwilkę, ale mocno zyskujesz na wadze. Kiedy mój organizm powiedział, że dalej na wspomagaczu nie pociągnie, zaczęłam rozpaczliwie szukać innego wyjścia. Tak trafiłam do Wojewódzkiego Szpitala w Poznaniu, na oddział dermatologiczny. Zostałam zakwalifikowana do programu terapeutycznego dot. leczenia biologicznego. Już jestem po badaniach i 17.I. czeka mnie pierwsza dawka. Paradoks tej choroby jest taki, że jak walczyłam z nią 20 lat nie odstąpiła mnie na krok, teraz, kiedy ona czuje mój oddech na plecach, sama odeszła. Od miesiąca prawie w ogóle jej nie ma, jakieś mini-tycie kropeczki pod lupą znajdziesz. Już wiem, że stres w mim przypadku jest czynnikiem decydującym, trudno go jednak wyeliminować i z moim temperamentem musiałabym się w samotni zaszyć, żeby się na coś nie wkurzyć. Jednak to już nieważne, już jestem u celu i Tobie też życzę zwycięskiej walki. Powodzenia, mimo wszystko pozytywnego myślenia, determinacji w realizowaniu zamierzeń i Szczęśliwego Nowego Roku