- 3 mar 2016, o 21:31
#25824
Hej
mam na imię Ewa i jestem chorą na łuszczycę 20 latką. Z chorobą zmagam się już od 10 roku życia. Pod względem fizycznym nigdy nie było ze mną bardzo źle, bardzo dbała o to moja mama, która momentami bardziej nie mogła pogodzić się z tą chorobą niż ja sama. Wtedy jeszcze wiele nie rozumiałam. Najgorszy czas to 4,5 i 6 klasa podstawówki. Dzieci w tym wieku nie są zbytnio wyrozumiałe, bardzo to odczułam. Każdy miał wątpliwości czy aby tylko się nie zarazi, uszczypliwe komentarze i litościwe spojrzenia. Właśnie wtedy zaczęło mnie to boleć psychicznie. Doskonale pamiętam z tamtego okresu okropny wysiew na skórze głowy, Pani doktor przepisała mi okropnie tłustą maść, którą najlepiej było stosować rano, no ale do szkoły musiałam iść więc mama uzbroiła mnie w czapkę z daszkiem. Wyobraźcie sobie, co musiałam czuć tłumacząc każdemu nauczycielowi z osobna dlaczego dzisiaj nie mogę się jej pozbyć. Od tamtego momentu, szkołę do której uwielbiałam chodzić znienawidziłam. Nigdy nie można było zobaczyć u mnie koszulki czy spodenek, nawet w lato. Później przyszedł czas na znaną doskonale w środowisku łuszczycowym cygnolinę. Strasznie źle to wspominam, poplamione wszystkie ubrania, akurat wtedy jak rozkręcała się zabawa na podwórku ja musiałam wracać do domu, zęby ą zmyć i nałożyć kolejną maść. Takim właśnie sposobem zaczęłam odizolowywać się troszeczkę od innych, totalnie po drodze zanikła moja wiara w siebie, moje ambicje. Czułam się gorsza od innych z powodu tej choroby, do tej pory czuje. Lecz nie uważam już tego za niesprawiedliwość, teraz wiem, że tak już po prostu musi być. Okres dojrzewania i gimnazjum wspominam raczej dobrze w tym kontekście. Niewielkie zmiany, w kilku miejscach, które szybko niwelowałam, aż do momentu rozstania z moim pierwszym chłopakiem. Dużo stresu i co ? Oczywiście wielki wysiew na brzuchu, wylane litry łez, czyli jeszcze bardziej zaostrzone objawy. Znowu było ze mną źle, ale mam wspaniałych ludzi obok siebie i udało się to zwalczyć. Od momentu rozpoczęcia szkoły średniej sama zaczęłam dbać o moją chorobę, zmieniłam lekarza, zaczęłam więcej o tym czytać, jeszcze bardziej godzić się z tą chorobą. Dowiedziałam się wielu przydatnych rzeczy. Rozpoczęłam serię naświetlań, które w moim przypadku działały cuda. Teraz jest okej, chociaż całkiem niedawno miałam malutki kryzys, po baardzo długim okresie remisji, znowu pojawiła się moja "koleżanka", na głowie i straciłam mnóstwo włosów. Dla mnie najgorszy skutek uboczny.
Pierwszy raz w swoim życiu zwierzyłam się w tej formie. Pewnie wielu rzeczy zapomniałam napisać ale chciałabym, żeby to miało jakiś przekaz.
To co napisałam wyżej, było przeszłością. Nadal mam problemy z wiarą w siebie i to się raczej nigdy nie zmieni bo łuszczyca zawsze będzie pewnego rodzaju barierą, ale nigdy się nie poddałam, zawsze z nią walczyłam i wiem, że ona nigdy mnie nie pokona. Otaczam się wspaniałymi ludźmi, mam wspaniałego faceta, dla którego moja choroba jest częścią mnie, akceptuje ją i kocha mnie pomimo tego, że moja skóra nie zawsze jest piękna. Potrafię cieszyć się życiem, nie odizolowałam się od ludzi, lubię działać, lubię wyzwania, lubię obcować z innymi, lubię się angażować, a łuszczyca w niczym mi nie przeszkadza. Nauczyłam się ją ukrywać ale i mówić o niej innym, uświadamiać czym jest i z czym się wiąże.
Najważniejsze jest chyba pogodzenie się ze swoim losem, wewnętrzny spokój. Dla mnie najgorszym wrogiem jest stres więc przez cały czas mam wielkie wyzwanie, walczę z nim
Wy wszyscy chorzy na łuszczycę też bądźcie takimi wojownikami ! Łuszczyca nigdy nie powinna Was pokonać. Lepiej mieć ją za przyjaciółkę niż za wroga
Stawiajcie sobie cele, to pomaga zapomnieć. Moim celem stała się nowa, zdrowa sylwetka, schudłam 10 kg ale zdrowszy stał się też mój umysł. Zmiana ciała bardzo pomogła mi w zmianie myślenia, z pesymistycznego na optymistyczne. Łuszczyca na pewno uczy mnie pokory, współczucia ale i sprawia, że jestem dojrzalsza i wiecie co ? W tym momencie cieszę się, że to mnie to spotkało a nie moje 6-osobowe rodzeństwo czy rodziców

Pierwszy raz w swoim życiu zwierzyłam się w tej formie. Pewnie wielu rzeczy zapomniałam napisać ale chciałabym, żeby to miało jakiś przekaz.
To co napisałam wyżej, było przeszłością. Nadal mam problemy z wiarą w siebie i to się raczej nigdy nie zmieni bo łuszczyca zawsze będzie pewnego rodzaju barierą, ale nigdy się nie poddałam, zawsze z nią walczyłam i wiem, że ona nigdy mnie nie pokona. Otaczam się wspaniałymi ludźmi, mam wspaniałego faceta, dla którego moja choroba jest częścią mnie, akceptuje ją i kocha mnie pomimo tego, że moja skóra nie zawsze jest piękna. Potrafię cieszyć się życiem, nie odizolowałam się od ludzi, lubię działać, lubię wyzwania, lubię obcować z innymi, lubię się angażować, a łuszczyca w niczym mi nie przeszkadza. Nauczyłam się ją ukrywać ale i mówić o niej innym, uświadamiać czym jest i z czym się wiąże.
Najważniejsze jest chyba pogodzenie się ze swoim losem, wewnętrzny spokój. Dla mnie najgorszym wrogiem jest stres więc przez cały czas mam wielkie wyzwanie, walczę z nim


Stawiajcie sobie cele, to pomaga zapomnieć. Moim celem stała się nowa, zdrowa sylwetka, schudłam 10 kg ale zdrowszy stał się też mój umysł. Zmiana ciała bardzo pomogła mi w zmianie myślenia, z pesymistycznego na optymistyczne. Łuszczyca na pewno uczy mnie pokory, współczucia ale i sprawia, że jestem dojrzalsza i wiecie co ? W tym momencie cieszę się, że to mnie to spotkało a nie moje 6-osobowe rodzeństwo czy rodziców
