Życie z łuszczycą na co dzień, czyli jak radzimy sobie z naszą chorobą w codziennych czynnościach.
#22717
Szater ja się nie użalam nad sobą.
Po prostu mam chorą sytuację z moja rodziną i szukam jakiegoś mądrego rozwiązania. Opisałem wszystko tak jak było naprawdę. Myślałem, że na tym forum podpowiecie mi jak Wy to rozwiązywaliście.
Ten okres rozstania pomógł mi zrozumieć że nie potrafię żyć bez Ż.
Uświadomiłem sobie jak bardzo ją kocham i ile dla mnie znaczy.
Wiem, że ona bardzo cierpiała i cierpi przeze mnie. Ale ja zrobie wszystko aby było między nami tak jak dawniej.
Rodzina jest dla mnie ważna i chciałbym to wszystko poukładać ale jeśli sie nie da to wyprowadzę sie z domu. Poradzę sobie z moja Ż ze wszystkim.
Wczoraj wieczorem wpadłem na jeszcze jeden pomysł który może uleczy tę sytuację. Jesteśmy rodziną wierzącą więc pomyślałem że może rozmowa z księdzem pomoże. Umówiłem sie jutro na spotkanie z moim proboszczem. Myślę że on może pomóc naprawić nasze wzajemne stosunki.
#22718
Dzielimy sie swoimi doswiadczeniami i odczuciami.Pytałeś odpowiadamy,chyba liczyłeś sie z tym ,ze nasze odpowiedzi nie beda proste i łatwe. :surprised:
Solidaryzuje sie z twoją dziewczyna bo ona tu jest ofiara,skrzywdzona i porzucona.Wiem jak bardzo boli gdy ktos obniza twoja wartosć ze wzgledu na chorobę :angry:
Ksiadz powiadasz,lepszy byłby psycholog,dobra odpuszczam
Paweł pisze:
Jeśli chodzi o Twoją sytuację to będąc na Twoim miejscu wyprowadziłbym się i zaczął normalnie żyć, po swojemu, a nie w takich toksycznych warunkach.
posłuchaj młodego ,mądrego chłopaka,zacznij ratować swoja Miłosć a nie toksyczna rodzinkę
#22719
Wczoraj wieczorem wpadłem na jeszcze jeden pomysł który może uleczy tę sytuację. Jesteśmy rodziną wierzącą więc pomyślałem że może rozmowa z księdzem pomoże. Umówiłem sie jutro na spotkanie z moim proboszczem. Myślę że on może pomóc naprawić nasze wzajemne stosunki.
Jako wierząca i praktykująca katoliczka powiem ci jedno
ze to właśnie w rodzinach katolickich zapomina się o przykazaniu miłości bliźniego najczęściej :surprised: raniąc nawet najbliższych swoją postawą,smutne to ale prawdziwe :blush:
Oby ci ten proboszcz pomógł w rozwiązaniu problemu jak sam jesteś za słaby.
#22725
Szczerze mówiąc nie wiem co napisać.
Musisz być spoko gość, jeśli zaakceptowałeś łuszczycę, Kiedy się poznaliście już była chora? I wcale Cię nie potępiam, rozumiem jesteś zdrowy, młody w dodatku naciski rodziny.
Cieszę się że założyłeś ten temat, wiem, że ciężko znaleźć akceptację u osoby z którą chcielibyśmy się spotykać, łatwiej u znajomych itd, ale w ogóle nie zdawałem sobie sprawy, że taki sprzeciw może nastąpić ze strony rodziny, to coś niesamowitego i po raz kolejny pokazuję jak ciężko jest żyć z tym dziadostwem eeh.
Chcąc nie chcąc trzeba zrozumieć że rodzice chcą zawsze najlepiej dla Ciebie, chcą zdrowych wnuków itd, ale powinni się zastanowić że Ż to przede wszystkim człowiek, ma prawo do normalnego życia i ma uczucia, a co czuję teraz nie chcę nawet myśleć :( Teraz widzisz, że wiara nic nie znaczy, jeśli nie idą za tym czyny. Wydaję się, że rozmowa z księdzem to bardzo trafny pomysł.
Jestem ciekaw jak to jest z tym dziedziczeniem łuszczycy, w mojej rodzinie nikt nie miał tej choroby, rodzeństwo, rodzice, dziadkowie, pradziadkowie, kompletnie nikt, a na mnie trafiło. Znam też kilka osób co mają dokładnie tak samo, więc nie wiem jak dokładnie to działa, Fajnie jakby wypowiedziały się osoby chore, które mają dzieci.

Życzę Ci wytrwałości, koniecznie informuj o dalszych losach.
Powodzenia
#22726
Do dziendobry
dziendobry pisze:Jestem ciekaw jak to jest z tym dziedziczeniem łuszczycy, w mojej rodzinie nikt nie miał tej choroby, rodzeństwo, rodzice, dziadkowie, pradziadkowie, kompletnie nikt, a na mnie trafiło. Znam też kilka osób co mają dokładnie tak samo, więc nie wiem jak dokładnie to działa, Fajnie jakby wypowiedziały się osoby chore, które mają dzieci.
Osoby chore, o których mowa już się na ten temat wypowiedziały, poczytaj sobie forum, dla ułatwienia podaję linka:
zycie-z-luszczyca/luszczyca-a-potomstwo-t548.html
dziendobry pisze:Wydaję się, że rozmowa z księdzem to bardzo trafny pomysł.
Co racja, to racja, genialne pomysły z księdzem, co diabeł napsoci to ksiądz naprawi, nasłucha się spowiedzi to wie co robić. :D
#22728
Jestem ciekaw jak to jest z tym dziedziczeniem łuszczycy, w mojej rodzinie nikt nie miał tej choroby, rodzeństwo, rodzice, dziadkowie, pradziadkowie, kompletnie nikt, a na mnie trafiło. Znam też kilka osób co mają dokładnie tak samo, więc nie wiem jak dokładnie to działa, Fajnie jakby wypowiedziały się osoby chore, które mają dzieci.
U mnie też nikt wcześniej nie chorował na coś podobnego ja sama wysypu dostałam dość późno bo chyba po 20-tce były pierwsze objawy
potem okazało się że ma też mój młodszy brat
oboje wysypu dostaliśmy po silnych przeżyciach emocjonalnych
Nie wierzę w przekazanie genów po ciotce wujku itp.Bo skoro swoim dzieciom nie przekazali czemu akurat mnie :notguilty:
Jedna córka ma egzemę nie łuszczyce,nie obwinia mnie o chorobę bo jest świadoma jej pochodzenia
syn ma zmiany łuszczycowe nie chce tego zaleczać zewnętrznie obserwując moje zmagania daremne,zmienił swój stosunek do życia i zmiany znikają same
Ja uważam że gdyby to było tak przekazywane dziedzicznie jak ogólnie się przyjmuje moje dzieci powinny mieć jakieś objawy od razu w dzieciństwie a nie już dorosłym życiu
Tak u córki jak i syna ma wpływ na chorobę stres, to odziedziczyli po mamusi nadmierną wrażliwość i brak umiejętności radzenia sobie ze stresem :notguilty:
Coś na temat stresu
Długotrwały stres wyniszcza mechanizmy obronne naszego organizmu odpowiedzialne za panowanie nad nim, na skutek czego zaczynają się u nas pojawiać objawy wyczerpania fizycznego i psychicznego. Jeśli ów wyniszczający proces trwać będzie nadal, może wyrządzić trwałe szkody w naszym organizmie. Ważne, by zrozumieć, jak do tego dochodzi.
http://www.akcjodynamika.alte.pl/teksty ... kst_id=011


Jeszcze jedno człowiek to nie rzecz na którą dostaje się gwarancje bezpiecznego użytkowania
człowiek to istota myśląca, czująca itp
a wypadki chodzą po ludziach
dziś ktoś jest zdrowy tryskający energią a jutro może być roślinką
tak czasem bywa :notguilty:
#22731
witajcie piszecie o dziedziczeniu łuszczycy ,ja mogę na to coś powiedzieć , chorowała moja mama choruje ja i moi dwaj bracia , reszta rodzeństwa nie choruje ,za to choruje córka siostry ,natomiast ja mam dwóch synów i na szczęście nie chorują , miłego dnia pozdrawiam
#22736
Wiele chorób jest dziedzicznych ale nie u wszystkich one się uaktywniają. Można być nosicielem wadliwych genów ale nie zachorować. Ja zachorowałem w wieku 22 lat, moja ciocia rok po mnie w wieku ponad 60 chociaż mieszkamy w innych miastach. Niektóre choroby potrzebują sprzężenia wady u obojga rodziców więc tak na prawdę nigdy nie ma pewności czy nie będziemy mieli tego pecha, że nasze dzieci nie zachorują na jakąś chorobę genetyczną.
#22737
Basieńka44 pisze:
Wczoraj wieczorem wpadłem na jeszcze jeden pomysł który może uleczy tę sytuację. Jesteśmy rodziną wierzącą więc pomyślałem że może rozmowa z księdzem pomoże. Umówiłem sie jutro na spotkanie z moim proboszczem. Myślę że on może pomóc naprawić nasze wzajemne stosunki.
Jako wierząca i praktykująca katoliczka powiem ci jedno
ze to właśnie w rodzinach katolickich zapomina się o przykazaniu miłości bliźniego najczęściej :surprised: raniąc nawet najbliższych swoją postawą,smutne to ale prawdziwe :blush:
Oby ci ten proboszcz pomógł w rozwiązaniu problemu jak sam jesteś za słaby.
Tu nie chodzi o to czy jestem za słaby czy nie. Po prostu mam w swojej głowie zapisany model normalnej rodziny i chciałbym aby on
dalej istniał, dlatego też próbuje, szukam, pytam o rozwiązanie tej sytuacji w sposób taki abyśmy wszyscy byli zadowoleni.

Ktoś pytał czy moja dziewczyna była chora jak sie poznaliśmy. Tak wiedziałem o tym od początku.

Jeżeli chodzi o spotkanie z księdzem to był to bardzo dobry pomysł. Nie mogę powiedzieć wszystkiego ponieważ obiecaliśmy że rozmowa zostanie między nami. Ale zdradzę odrobinę tajemnicy. Utwierdził mnie on i podbudował w tym że miłość jest najważniejsza i trzeba podejmować kategoryczne ruchy.
#22738
To trafiłeś na mądrego księdza
Owszem rodzina z jakiej się człowiek wywodzi jest ważna ale........
dorastając do pewnych lat tworzymy swoją rodzinę i ta powinna być na pierwszym miejscu którą sami utworzymy.
Rodzice często zapominają jak to było jak sami byli młodzi i się zakochali niszcząc tym szczęście własnych dzieci
Nie wiem czy sama chciała bym wejść do rodziny gdzie mnie nie akceptują ze względu na chorobę ale chyba nie :( to się potem odbija na dzieciach brak akceptacji matki lub ojca przez dziadków.
Zadaj ojcu pytanie czy zostawił by twoją mamę tylko dlatego że by była chora i takie samo mamie niech sami sobie odpowiedzą jakie wartości są dla nich ważne :(