Tu wspieramy się nawzajem w sensie psychicznym. Jeśli chcesz się wygadać, nie masz już siły, to jest to dobre miejsce, żeby podzielić się swoimi troskami. Tu pisz na temat motywacji w walce z łuszczycą i łzs oraz metodach poprawiania sobie samopoczucia.
Awatar użytkownika
 Jurek85
#17411
Ostatnio na jednej ze stron o łuszczycy (konkretnie tu: http://luszczyca-blog.pl/ ), przypadkowo trafiłem na artykuł o związku łuszczycy z depresją. Ogólnie to co tam piszą jest dosyć przygnębiające i zastanawiam się czy to rzeczywiście depresja tak często współwystępuje z łuszczycą, a skutki tego "połączenia" mogą być bardzo poważne.
Awatar użytkownika
 szater
#17417
my ludzie z łuszczyca,szczególnie ta sredniego i ciezkiego przebiegu...jestesmy bardzo ..."łatwopalni"...jestesmy nadwrażliwcami,szybko nas można zranic,ciagłe zabiegi wokoło ciała nie dajace nawet minimalnej poprawy ,potrafią zniechecic totalnie,kłopoty z pracą,akceptacja,kłopoty finansowe,odrzucenie czy samotnosc oto przyczyny owego stanu rzeczy.Mysle ze nie mamy ani lepiej ani gorzej od innych chorych...ale czasem...tak bywa,ze sie człowiek poddaje...potem nabiera wiatru w zagle i...znowu płynie do przodu xd
 agalu
#17420
Ja osobiście co jakiś czas mam taki totalny dołek, że najchętniej nie wychodziłabym z domu. Mam wtedy wrażenie, że każdy na mnie patrzy, że JĄ widać (mimo iż jest tylko na skórze głowy, pod włosami), czasem nawet - wiem, że to idiotycznie zabrzmi - ale myślę, że mam tak duże nagromadzenie łuski w jednym miejscu, że na pewno wystaje ponad włosy.. Staram się sobie z tym radzić, nie przejmować się - choroba jak każda inna. Jednak ostatnio totalnie się rozkleiłam, gdy do moich 'chorób i schorzeń' można dopisać zespół policystycznych jajników, hiperprolaktylemie oraz upośledzoną tolerancję glukozy.. Nigdy nie czułam się dobrze sama ze sobą, bo mam nadprogramowe kilogramy (które niestety wiążą się z w/w chorobami). Mam 22 lata, a nie pamiętam, żebym choć chwilowo czuła się tak naprawdę szczęśliwa..
Awatar użytkownika
 Jurek85
#17458
Agula, być może to co przechodzisz to właśnie depresja? Sprawdź sobie ten artykuł i zastanów się, bo z tego co tam piszą problem wydaje się dosyć powszechny. Być może powinnaś pomyśleć nad wizytą u psychologa, podobno takie wsparcie plus klasyczne leczenie ł. może zdziałać cuda.
Awatar użytkownika
 szater
#17476
agalu to co opisujesz to raczej obnizenie nastroju....depresja to ciezka choroba,powala najsilnieszych.Nie ma sie wtedy siły ani ochoty aby sie ubrac,zjesc,wyjsc...nie ogląda sie TV ani nie siedzi na kompie.Podczas stresu długofalowego nastepuje własnie taki okres obnizonego nastroju,włącza sie płaczliwosc,niechec dodziałania...ale człowiek jednak funkcjonuje,myje sie,gotuje,robi zakupy,chodzi do szkoły czy pracy.Takie okresy miewają prawie wszyscy,jedni czesciej inni rzadziej.Gdy obnizony nastrój sie pogłebia,dopada nas całkowita niemoc....to już nalezy koniecznie skontaktowac sie z lekarzem psychiatrią,on mało ze wspomoze leczenie lekami to jeszcze uprawniony jest do skierowania:
-na oddział nerwic do szpitala
-na oddział nerwic-dzienny
-na konsultacje psychologiczną-gdzie psycholog po badaniu zaordynuje terapie
Nasze ciało choruje,chorują nasze trzewia wiec i nasza psychika....troszke bardziej wrażliwa jest.
ycze pogodnych dni bo jak swieci słonko....wtedy wiele problemów wydaje sie .....łatwiejszych :*
Awatar użytkownika
 Jurek85
#17493
szater pisze:agalu to co opisujesz to raczej obnizenie nastroju....depresja to ciezka choroba,powala najsilnieszych.Nie ma sie wtedy siły ani ochoty aby sie ubrac,zjesc,wyjsc...nie ogląda sie TV ani nie siedzi na kompie.Podczas stresu długofalowego nastepuje własnie taki okres obnizonego nastroju,włącza sie płaczliwosc,niechec dodziałania...
Depresja może przybierać formę długotrwałego obniżenia nastroju, w konsekwencji może to prowadzić do depresji o takich jak przedstawiasz objawach. Na początku wygląda to znacznie łagodniej.
 agalu
#17503
Często myślałam o tym, żeby iść do jakiegoś psychologa - pójść i zwyczajnie się wygadać, wypłakać i zobaczyć co powie.. Jednak jestem tchórz niestety.. Tak naprawdę boję się uzewnętrzniać, boję się mówić co myślę, co czuje, jak mi źle.. Boję się, że dla ludzi wokół moje problemy i problemiki będą totalną błahostką i zamiast wsparcia z ich strony usłyszę: "nie przesadzaj, inni mają gorzej". Wiem, że mają gorzej, wiem, że nie powinnam narzekać, ale czy to od razu znaczy, że moje problemy są NICZYM?
Tutaj przez internet jest łatwiej - nie musisz patrzeć drugiej osobie w oczy, nie będziesz rozczarowany reakcją drugiego człowieka, bo najzwyczajniej w świecie nie będziesz jej widział.. Tutaj nie trzeba wstydzić się łez, bo jeśli o nich nie napisze, to nikt nie będzie wiedział, że właśnie zalewają Ci klawiaturę..
Czy nie powinno być tak, że skoro chorujemy już tyle lat, to nie powinniśmy być 'przyzwyczajeni'? Pogodzeni z tym co się dzieje?
To nie działa w ten sposób.. A szkoda..