W tym miejscu piszemy o przebiegu swojego leczenia, radzimy się innych odnośnie leczenia własnego przypadku choroby.
 Sandra
#9891
Początki mojej łuszczycy sięgają pierwszej połowy lat 90-tych ubiegłego stulecia. Fajnie to wygląda: "ubiegłego stulecia".
Zawsze zimą pojawiała się na jednej z nóg, poniżej kolana plama wielkości mniej więcej kurzego jajka. Plama była swędząca, czy się łuszczyła już nie pamiętam. Nie wiedziałam co to jest. Ponieważ te plamy pojawiały się zawsze zimą, a wiosną i latem skóra była zdrowa, myślałam, że jest to uczulenie na sztuczne włókno rajstop.
Plamy pojawiały się przez 3, może 4 lata, potem przestały. Miałam spokój aż do końca 2009 roku.

Wówczas pojawiły się plamy na brzuchu i z tyłu poniżej pasa. Wtedy już podejrzewałam, że jest to łuszczyca. Poradziłam sobie z nimi sama. Co robiłam? Smarowałam grubo maścią z propolisu swojej roboty i na to kładłam gorące okłady z siemienia lnianego. Traktowałam w ten sposób tylko jedną, największą plamę na brzuchu. Robiłam to około dwóch tygodni i plamy (wszystkie) pięknie się zagoiły.

W grudniu 2010 roku "dopadło" mnie zapalenie stawu barkowego. Ból z początku niewielki nasilił się do tego stopnia, że nie szło wytrzymać. Poszłam do lekarza. Lekarka przepisała mi antybiotyk w zastrzykach, silny środek przeciwbólowy, tabletki osłonowe na żołądek i jeszcze jakieś tabletki, których nazwy nie pamiętam. Leki stosowałam zgodnie z zaleceniami i zanim skończyłam je brać na brzuchu pojawiła się plama w miejscu ubiegłorocznej największej, tylko ze trzy razy większa. Przypuszczam, że to chemia zawarta w lekach wywołała tę plamę albo przyspieszyła jej wystąpienie.

Tym razem nie mogłam zastosować metody z ubiegłego roku gdyż miałam pracę połączoną z dalekimi dojazdami czyli od rana do wieczora byłam poza domem. Wzięłam wolny dzień i poszłam do dermatologa. Trafiłam na panią doktor w wieku przedemerytalnym i z tytułem "doktor nauk medycznych" przed nazwiskiem. Pomyślałam, że to dobrze, że doświadczony lekarz. Pani doktor zerknęła na mój brzuch, bo nie można powiedzieć, że go obejrzała, i zaczęła pisać receptę. Myślałam, że skoro przepisuje leki, to wie na co. Zapytałam więc co mi jest, a pani doktor na to, że nie wie, bo nie jest Duchem Świętym. Muszę przyznać, że mnie zatkało. Rozumiem, że na oko może nie rozpoznać choroby, w końcu chorób skóry jest wiele, ale chyba można zlecić stosowne badania. Zapytałam więc skąd wiadomo, że przepisane leki pomogą. Ona na to, że nie wiadomo. Jak pomogą to dobrze, a jak nie pomogą to mam do niej przyjść i ona przepisze następny zestaw leków. Jeśli ten również nie pomoże, to przepisze jeszcze inny i tak do skutku. Prawdę mówiąc nie bardzo odpowiadała mi rola królika doświadczalnego.

Po powrocie do domu wyszukałam w internecie nazwy przepisanych leków. Okazało się, że była to maść z antybiotykiem, antybiotyk w tabletkach, witamina PP i jeszcze jedne tabletki, nie pamiętam nazwy. Receptę wyrzuciłam do kosza i znów ratowałam się sama. Tym razem smarowałam plamę na brzuchu balsamem Szostakowskiego i pomogło.

Teraz mam największy z dotychczasowych wysyp. Zaczęło się od maleńkiej plamki na prawej nodze. Potem na całym ciele pojawiła się wysypka. Znów myślałam, że to jakieś uczulenie, ale kiedy krostki zaczęły się powiększać, a niektóre z nich zamieniła się w plamy to już wiedziałam, że to nie jest uczulenie.
W tej chwili krosty i plamy mam na całym ciele z wyjątkiem głowy, twarzy, szyi i dekoltu. Obecnie używam maść Cocois. Plamy i krosty trochę poprzysychały i zmniejszyło się swędzenie. Nie mogę się doczekać kiedy to się wreszcie skończy, ale podejrzewam, że nieprędko.
Awatar użytkownika
 szater
#9902
Pomimo wszystko zalecałBYM DUZA OSTROZNOSC W SAMODZIELNYM LECZENIU TAK DUZEGO WYSYPU.Widac z opisu ze wczesniej była to luszczyca plackowata a teraz wydaje mi sie ze krostkowa-tak jak opisujesz,moze kropelkowata?widac ze poczytalas troszke i zdecydowałas sie na leczenie dziegciami ale pomimo wszystko namawiam do wizyty u specjalisty.Wysyp nastapił nagle,jest naprawde duzy....zrobisz jak bedziesz uwazala,moje zdanie jest takie jak w/w.Powodzenia. :notguilty:
 Sandra
#10165
Całkowicie się zgadzam, że najlepiej by było zasięgnąć porady u specjalisty. Tylko skąd go wziąć? Mieszkam w małym miasteczku i od 1 stycznia br. nie ma już u nas dermatologa ( i paru innych specjalistów też) przyjmującego na NFZ. Zresztą, niewielka strata. Opisałam wyżej jak wyglądała wizyta u takiej "specjalistki".

W tej sytuacji pozostaje jedynie leczenie prywatne, a to nie za bardzo idzie w parze z zawartością kieszeni emerytki. Wiadomo przecież jakie są polskie emerytury.
Czasem myślę, że ludzie mieszkający na prowincji są przewidziani przez władze chyba tylko do płacenia składek na NFZ, bo dostęp do leczenia specjalistycznego coraz bardziej się im utrudnia.

Wracając do mojej łuszczycy, to nadal smaruję się maścią Cocois.
Jest pewna poprawa. Łuski odpadają, a plamy z wypukłych robią się płaskie i jakby troszkę zmniejszyło się swędzenie. Mam cichą nadzieję, że może nadchodząca wiosna przyspieszy nieco zdrowienie mojej skóry...
 Sandra
#10812
Muszę się pochwalić, że moje plamy wreszcie są zaleczone. Skóra jest zdrowa, nie ma łusek, nie ma swędzenia, ale ślady są. Skóra w większości miejsc gdzie były plamy łuszczycowe jest ciemniejsza. Są to różne odcienie beżu. Czy Wy też tak macie?

Zużyłam całą tubkę maści Cocois. Wystarczyła mi na trzy tygodnie. Nie wiem, czy to maść tak dobrze podziałała na moją skórę, czy też wiosna ma też w tym swój udział. A może trochę jedno i trochę drugie. Najważniejsze, że jest dobrze. Oby tak było jak najdłużej. :D
Awatar użytkownika
 Paweł
#10814
No to pogratulować :) Ciemne przebarwienia mogą wynikać z kontaktu słońca ze skórą smarowaną przez Cocois. Cocois uwrażliwia na promienie UV i skóra w tych miejscach szybciej się opala.
Awatar użytkownika
 puma
#10816
gratuluję :) nierównym kolorkiem skóry się nie przejmuj, jak zaczniesz się opalać to słonko wszystko wyrówna :)
 Sandra
#10818
Oczywiście, że nie przejmuję się tymi przebarwieniami. Po prostu mnie intrygują. Nie są wynikiem kontaktu ze słońcem, gdyż znajdują się na tych częściach ciała (np. na plecach), które o tej porze roku osłaniamy ubraniem. Ale to nic. Liczy się to, że skóra wreszcie doszła do siebie, gdyż ten wysyp był wyjątkowo dokuczliwy. Na szczęście już się skończył.