- 20 lut 2022, o 02:01
#30396
A może to juz, koniec, i tyle?
Może się już nie motywować, może już nie spinać w sobie, nie walczyć
Może tak ma wyglądać mój koniec?
Miałam nadzieję że szybko pokonam łuszczycę, że dieta mi pomoże. Tymczasem zaczynam się do niej przyzwyczajać, do tej brzydkiej poszarpanej skóry, która wycinam żyletka żeby nie haczyła o ubranie, bo wtedy jeszcze bardziej boli, zaczynam się przyzwyczajać do tego pieczenia po nałożeniu emulsjozelu biosiarczkowego, do tego potwornego swędzenia, do tych ran.
I nie lubię się za to
Że mam ochotę nie robić nic
Że rezygnuję.
Może jest to część terapii potrzebnej do wyzdrowienia
Ale za chwilę przypominam sobie, hej, z tego nie da się wyzdrowieć
Gdzieś głęboko wierzę, że da się wyzdrowieć lub uśpić na tyle chorobę by poczuć się zdrowym, ale nie wiem czy jestem w stanie przetrwać stan w którym się znajduje:
Stan zwątpienia, niezgody wobec zastanej rzeczywistości, beznadziei, braku szansy na lepsze jutro, bo te zmiany i tak pojawią się na nowo
..Za tym stanem nicości jest spokój, cisza, wschodzące słońce i odważny ptaszek śpiewający o świcie, zwiastujący piękna przyszłość
Tylko nie wiem czy mam siłę jeszcze w to wierzyć
Nawet jeśli to są tylko marzenia bez szans na spełnienie
Chciałabym wierzyć że można być zdrowym, szczęśliwym
Ale teraz czuję, że jestem zawieszona pomiędzy skokiem w wiarę
A krokiem w tył, w mrok, gdzie jest tylko gorzej
Chciałam tylko się wygadać, opisać to co czuje, nie wiem co z sobą zrobić.
Może się już nie motywować, może już nie spinać w sobie, nie walczyć
Może tak ma wyglądać mój koniec?
Miałam nadzieję że szybko pokonam łuszczycę, że dieta mi pomoże. Tymczasem zaczynam się do niej przyzwyczajać, do tej brzydkiej poszarpanej skóry, która wycinam żyletka żeby nie haczyła o ubranie, bo wtedy jeszcze bardziej boli, zaczynam się przyzwyczajać do tego pieczenia po nałożeniu emulsjozelu biosiarczkowego, do tego potwornego swędzenia, do tych ran.
I nie lubię się za to
Że mam ochotę nie robić nic
Że rezygnuję.
Może jest to część terapii potrzebnej do wyzdrowienia
Ale za chwilę przypominam sobie, hej, z tego nie da się wyzdrowieć
Gdzieś głęboko wierzę, że da się wyzdrowieć lub uśpić na tyle chorobę by poczuć się zdrowym, ale nie wiem czy jestem w stanie przetrwać stan w którym się znajduje:
Stan zwątpienia, niezgody wobec zastanej rzeczywistości, beznadziei, braku szansy na lepsze jutro, bo te zmiany i tak pojawią się na nowo
..Za tym stanem nicości jest spokój, cisza, wschodzące słońce i odważny ptaszek śpiewający o świcie, zwiastujący piękna przyszłość
Tylko nie wiem czy mam siłę jeszcze w to wierzyć
Nawet jeśli to są tylko marzenia bez szans na spełnienie
Chciałabym wierzyć że można być zdrowym, szczęśliwym
Ale teraz czuję, że jestem zawieszona pomiędzy skokiem w wiarę
A krokiem w tył, w mrok, gdzie jest tylko gorzej
Chciałam tylko się wygadać, opisać to co czuje, nie wiem co z sobą zrobić.