BIATA pisze: A jak Wy jecie te siemnie lniane?? z czymś?? jaką ilość dzieńnie??
Nie uwierzycie, ale ja do siemienia przekonałam się tak na 100% po psiej kuracji. Słowo! Moja suczka choruje na nerki, dolegliwości z tym związane ma różne, min. okrutnie wypadała jej sierść, zrobiła się bardzo sztywna i szorstka, zmatowiała, zmierzwiała, do tego okropny łupież - koszmar, mówię Wam:-/ Zaczęłam jej podawać siemię dla osłony żołądka, jelit, ogólnie całego przewodu pokarmowego - kto zna skrót PNN, ten wie, o czym mowa.
Po miesiącu nie wierzyłam własnym oczom - sierść psicy lśniła, mięciutka (tylko wzdłuż kręgosłupa pozostał nieco sztywniejszy pas) ZERO łupieżu... O przewodzie pokarmowym nie wspomnę;-)
Podaję nadal i muszę przyznać, że sunia jest w świetnej formię jak na swoją chorobę. WARTO zatem.
Ja biorę od jakichś dwóch miesięcy - na włosy pomaga mi mniej, może dlatego, że od lat choruję na łojotok i w moim przypadku sprawa jest dość skomplikowana. Natomiast skóra... Klękajcie narody;-) Zawsze miałam delikatną cerę: kłopoty z kremami, mydłem, wodą i diabli wiedzą czym jeszcze:-( Teraz nic. Skóra jak pupa niemowlęcia;-D Zero podrażnień, uczucia 'ściągania' po kąpieli (u nas jest bardzo twarda woda, do tego kupa kamienia i chloru), a najlepsze jest, że od jakiegoś czasu nie używam kremu. Żadnego. Nie ma takiej potrzeby. Z ciekawości umyłam ostatnio twarz zwykłym toaletowym mydłem i... nic. Kilka osób ostatnio z wielkim zaciekawieniem pytało mnie, czego takiego używam i ile to kosztuje. Nie wierzą, kiedy odpowiadam, że chodzi o siemię i że cena groszowa. Ich strata:-D
Nie mielę i nie łykam 'na sucho'. Kupuję w ziarenkach, jem codziennie po łyżce stołowej - wcześniej namoczone. Jeśli jednak ktoś (jak mój mąż na przykład) nie jest w stanie przełknąć tego w takim stanie, można dodawać do wszelkich potraw na chwilę przed podaniem lub zjadać 'na sucho' za każdym razem popijając sporą ilością płynu (min. 150 ml, najlepiej wody). Na ulotce opakowania wyczytałam, że spore ilości pynu zapobiegają tzw. bezoarom - innymi słówy - zatwardzeniom;-) Skrupki nie są trawione, pewnie z mielonymi jest łatwiej.
Znajoma dietetyczka doradza jedzenie tuż przed lub tuż po posiłku - chodzi o trawienie.
Nie doczytałam się nigdzie przeciwskazań odnośnie cukrzycy - siemię nie zawiera cukru, natomiast istniejący w nim tłuszcz jest wyjątkowo łatwo strawny... Ale cukrzykom bardziej doradzam wiesiołek (świetny także przy kłopotach z miesiączką, hormonami, menopauzą - rewelacja wręcz) albo coś jeszcze lepszego - ogórecznik lekarski. Wiesiołek można dostać w ziarnach, ale także w kapsułkach, natomiast ogórecznika w ziarnach nie spotkałam, przynajmniej nie w sprzedaży detalicznej, choć może w sklepach zielarskich - kto wie... Jest za to w płynie jako olej lub w kapsułkach.
ILOŚĆ - radzę nie przesadzać z ilością spożywanego siemienia, łyżka stołowa dziennie naprawdę wystarczy; ktoś wcześniej pisał o związakch cyjanku - występują w minimalnych ilosciach, ale są.
Dla wrzodowców świetna rzecz, przy chorobach NEREK wskazana ostrożność - BIAŁKO! - należy je wtedy znacznie ograniczyć w innych potrawach, trzeba też monitorować poziom fosforu, bo siemię zawiera go dośc sporo.
Do Krysi z Krakowa (post powyżej) - siemię niejako 'rozrzedza krew', więc przy zakrzepicy, kto wie... Nie spotkalam sie z opinią, że siemię wpływa jakoś szczególnie na wchłanianie leków, ale z całą pewnością powinnaś sprawdzić co ze składu siemienia mogłoby zaregować ze składowymi leku.
PS. Mąż kazał mi dopisać, że znikają zmarszczki mimiczne, fakt. Miałam ich wprawdzie niewiele (łaskawa Opatrzność czuwa;-)), ale przy kącikach oczu już takie maleńki były - i poszły... w sina dal;-)
WARTO!
http://kulturystyka.bajo.pl/3218,siemie ... lanie.html