Rozmowy dotyczące choroby współistniejącej z łuszczycą, czyli łuszczycowego zapalenia stawów (łuszczycy stawowej).
 Gandalf
#2782
Gandalf pisze:Choroba jest oznaką tego że robimy coś wbrew naszemu organizmowi.Proces leczenia powinien więc rozpocząć się od dokładnego określenia błędów jakie popełniamy.
To jest uwaga filozoficzna,światopoglądowa.
Można uważać że przez to co robimy mamy wpływ na nasze życie,można być też fatalistą i liczyć na przypadek,albo Dziadka Mroza.Uwolnienie się od "poczucia winy" porzez uznanie że nie ma się wielkiego wpływu na rzeczywistość jest kolejną pułapką.Wtedy w naszym życiu rządzi przypadek.

Z naukowego punktu widzenia łuszczyca to tylko genetyczna predyspozycja,która ujawnia się pod wpływem czynników "środowiskowych".Dlatego może urodzić się z wysypem noworodek,ale też pierwsze zmiany na skórze może dostać 80-cio letni staruszek.
Awatar użytkownika
 henia
#2811
Gandalf pisze: To jest uwaga filozoficzna,światopoglądowa.
Można uważać że przez to co robimy mamy wpływ na nasze życie,można być też fatalistą i liczyć na przypadek,albo Dziadka Mroza.Uwolnienie się od "poczucia winy" porzez uznanie że nie ma się wielkiego wpływu na rzeczywistość jest kolejną pułapką.Wtedy w naszym życiu rządzi przypadek....
Co do uwagi, pełna moja zgodność. Co do Twojej, jej interpretacji, dyskutowałabym.
Z perspektywy swoich 50 lat, tak, przypadki rządzą naszym życiem. W większym czy mniejszym zakresie ale zawsze trzeba się liczyć z ich wpływem na nasz żywot. Jedni nazwą to: karmą, inni losem; były, są i będą. I taka moja postawa, nie ma nic wspólnego z fatalizmem. Powiem więcej, zaakceptownie "przpadkowości" przeze mnie, uwżam za swój wielki sukces.
Co nie znaczy wcale, że nie uwielbiam "... obrazu rzeczywistość, kształtować własną dlonią..."
Co do "poczucia winy"- zbiegiem dni, z biegiem lat, lubię w tej kwestii mieć "czyste sumienie", pewnie komfort zaczynam cenić w tej materii.
 emma
#2856
Racja pozytywne myślenie wnosi w nasze życie wiele dobrego a nawet okazuje się że same słowa są czymś tak potężnym że nie tylko odzwierciedlają nasz stan ducha ,ale wręcz go kreują.Fakt że każdy z nas ma inną osobowość i jednemu jest trudniej myśleć pozytywnie a inny lepiej sobie z tym radzi.Do tego dochodzą czynniki z zewnątrz troska lub nie rodziny,ciągły mniejszy lub silniejszy ból w chorobie,brak wyjścia na przeciw jeśli chodzi o leczenie(nawet lekarze nie rozumieją co przechodzimy i długo trzeba błądzić zanim ktoś pokieruje na diagnostykę nie lekceważąc nas chorych), środowisko w pracy bywa także różnie itp.A niestety wszystkie te czynniki wpływają na nas .Nawarstwianie się negatywnych odczuć i depresja gotowa.Na przykład ja teraz staram się nie zwariować z tym ciągłym bólem ,zamartwiam się co to za choroba? jak doczekam się do lepszej diagnostyki na oddziale reumatologi to może moje bóle będą miały;twarz; co zawsze już jest plusem będę wiedziała z czym mam do czynienia i co dalej.Tym faktem staram się uspokoić ale nie do końca mi się to udaje bo jeśli potwierdzą że jest to łzs to czeka mnie metotreksat co wiąże się z dużymi skutkami ubocznymi i co wtedy z praca jak sprawność u mnie teraz jest kiepska do tego w szpitalu infekcji do ;wyboru i koloru; zresztą już pół roku temu Pani prof.reumatolog powiedziała że w żadnym wypadku nie mogę pracować na obecnym stanowisku.Łatwo powiedzieć trudniej zrealizować.Nie mam pojęcia jak dalej ze zwolnieniami i jakąś rehabilitacją które by choć trochę pomogła? do tej pory leczę się prywatnie ale na rehabilitację prywatną mnie nie stać a na NFZ trzeba czekać najmniej pół roku.i JAK TU MYŚLEĆ POZYTYWNIE? MIMO TO STARAM SIĘ NIESTETY NIE ZAWSZE SIĘ UDAJE.POMAGA TAKŻE ROZMOWA Z PAŃSTWEM NA TYM FORUM DZIĘKUJE
 Gandalf
#2859
Moja małżonka ma zdiagnozwoane łzs.Był potworny ból,duże przykurcze,pobyty w szpitalu.
Pozbyła się tego wszystkiego zaczynając od dwutygodniowej głodówki i zmianę diety na ściśle wegetariańską.Przez lata doszły do tego jeszcze inne rzeczy.W efekcie nie ma żadnych objawów
zapalenia stawów od kilkunastu lat.Poznaliśmy wielu ludzi którzy także dzięki podobnym zabiegom pozbyli się dolegliwości "reumatycznych".
Nadzieja więc jest.
 betka
#2918
Pawełku, to chyba nie tu powinno być, bo nie bardzo się trzymamy tematu, ale kontynuuję wątek... :) (no, poza poniższym zdaniem :P )
Ło matko... Ale sie porobiło! Tydzień mnie nie ma, a tu takie awantury! O co chodzi???
Gandalf - z tymi "czynnikami środowiskowymi" też byłabym ostrożna, łuszczyca pierwszy raz została opisana bodaj w 1808 r., a wtedy "czynniki śordowiskowe" były nieco odmienne... Wszyscy piszą, że winne są geny - a na to nie mamy wpływu ani dietą, ani niczym innym, winna jest geografia - ludzie w niektórych miejscach na świecie właściwie nie chorują na łuszczycę - na to też nie mamy wplywu (mam żal do pradziadka, że się z Egiptu wyniósł, a do dziadka, że w Turcji nie został :devillaugh: ), i winna jest immunologia - leki obniżające odporność w znacznym stopniu wpływają na poprawę stanu skóry - na swój układ odpornościowy mogę mieć wpływ, ale znikomy, bo żyję wśród ludzi, którzy roznoszą wirusy, zarazki i inne bakterie. Mówienie więc o tym, że wystarczy przejść na dietę wegetariańską (probowałam przez 4 lata i właśnie wracam), stosować suplementy i pozytywnie myśleć, aby pozbyć się łuszczycy, jest, moim zdaniem, nadużyciem. I powtarzam, to nie ja jestem winna temu, że choruję.
Co do światopoglądu - przypadków czy przeznaczenia, czy Boga, czy karmy, czy jeszcze innych bytów, w które wierzymy bądź nie - nie chcę o tym dyskutować, bo to sprawa sumienia każdego z nas. Nie wierzę, że moim życiem rządzi przypadek, jesli uda mi się pozbyć poczucia winy. Tyle w tym temacie.
 Gandalf
#2937
"Wszyscy piszą, że winne są geny - a na to nie mamy wpływu ani dietą, ani niczym innym,"

To czy dany gen się uaktywni zależy od "przełącznika",który działa pod wpływem czynników środowiskowych,i/oraz/lub sposobu myślenia.To nie są moje wymysły tylko genetyka.
W starożytności też chorowali na łuszczycę mimo iż mieli żywność z upraw ekologicznych,czyste powietrze.Dieta jednak nie zawsze była jednak dobrze skomponowana,brud,pasożyty,itd,itp.
 emma
#2959
Zgadzam się ze stwierdzeniem że dany gen(np. powodujący Łzs) nie zawsze się uaktywnia a jego uaktywnienie zależy od nałożenia się WIELU czynników sprzyjających rozwojowi choroby .A tego nie jesteśmy wstanie mimo coraz większej wiedzy przewidzieć a tym bardziej temu zapobiec.Co do skuteczności diety wegetariańskiej być może nałożyło się się to o czym profesorowie piszą że zdarza się iż chorzy na łzs mają nawet siedmioletnie remisje choroby.Ale niestety nikt jeszcze nie opracował sposobu na 100% remisję,tak jak nie ma leku do tej pory który całkowicie uśmierzył by ból występujący w ostrej fazie choroby. :ill: boli,boli i boli :ill:
 Gandalf
#2964
Boleć musi, ponieważ organizm stara się przez "wyżeranie" coś ze stawów usunąć.Możesz przez radykalne oczyszczanie pomóc mu w tym sprzątaniu albo...czekać aż samo przejdzie i cierpieć.
Awatar użytkownika
 szater
#2969
....wszystko w poczatkowej,lekkiej fazie mozna ewentualnie "naprawic"...jezeli ubytki sa duze i stawy "przezarte"...to i swiety Boze nie pomoze...przeciez na litosc Boska gdyby był jakikolwiek sposob na pozbycie sie bólu stawów to musiałby znalesc sie chociaz jeden lekarz-reumatolog który by o tym mowił,propagował i DOPROWADZIŁ do zastosowania tej metody w którejs z klinik....a nawet w klinice u OJców Bonifratów takiej terapii -dieta,oczyszczaniem itp nie stosuja
 emma
#2979
Może to działa na zasadzie że wiara w tą metodę uspakaja a wiadomo likwidacja stresu w jakiś sposób pomaga w tej chorobie ale niestety nie da się całkowicie wyeliminować stresu z naszego życia.Poza tym jest to jeden z wielu czynników wywołujących tą chorobę no i zapewne nie tylko tą.Zgodzę się z poprzednią opinią że gdyby ta metoda była skuteczna to lekarze nadmieniali by o diecie tak jak mówi się o diecie np. przy cukrzycy.
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
  • 8