Rozmowy na temat leczenia domowego, ziołolecznictwa, suplementacji, terapii niekonwencjonalnych.
#3977
Proszę moderatora tego forum u przeniesienie wątku, jeśli to nie jego miejsce. Przepraszam za ewentualne zamieszanie.

Chciałbym podzielić się swoimi doświadczeniami i sukcesem jaki osiągnąłem w leczeniu łuszczycy typu plackowatego bez maści, naświetlań, kosztownych wizyt u lekarzy, wątpliwych w działaniu ziół itd.

Nie wiem od czego zacząć, więc zacznę od refleksji dotyczącej tego forum : czego to człowiek nie wymyśli, kiedy chce osiągnąć cel. Nie chcę nikogo irytować, bo wiem, że na tym forum akurat nikt nie siedzi dla przyjemności. Przejdę do rzeczy.
Mam 41 lat i w wieku 7 lat "wysypało mnie". Diagnoza prosta: łuszczyca. Rozpoczął się cyrk z maściami, którzy wszyscy znamy zapewne. Efekty...hm...jak to przy sterydach i cygnolinie...chwilowe i żadne w sumie. Zapał rodziców szybko stopniał, więc do 18 r.ż musiałem radzić sobie " jakoś"...czyli nijak. Aż w czasie studiów, na wykładzie z biochemii usłyszałem o prostaglandynach....
Po dodatkowych konsultacjach z prowadzącym profesorem fizjologii wpadłem na pomysł wypróbowania wielonienasyconych kwasów tłuszczowych. To była jedna z tych tzw. "zwrotnych" decyzji życiowych.

Oto moja recepta:
- Pierwszą rzeczą jaką zrobiłem było ODSTAWIENIE WSZYSTKICH MAŚCI. Tak, absolutnie wszystkich. W większości wykazują drażniące i wysuszające działanie.
- zacząłem przyjmować kapsułki z olejem z wiesiołka dwuletniego, który jak wiadomo zawiera kwasy linolenowy i lanolinowy ( mogę się mylić...od tego czasu sporo minęło). 3 razy dziennie po 2 kapsułki.
- po kilku miesiącach zacząłem przyjmować olej z nasion ogórecznika ( 3 kapsułki + 3 z olejem z nasion wiesiołka dwuletniego).
- po 6 miesiącach zauważyłem, że plamy zrobiły się o połowę mniejsze!. Ktoś powie, że to żaden efekt, a mnie to zdopingowało jeszcze bardziej.
- po jakimś czasie wyczytałem o oleju z tłuszczy rybiego - kapsułki o nazwie Trienyl. Po roku byłem czysty, z niewielkimi zmianami na łokciach i owłosionej skórze głowy.
Wiem, długo to trwało ale najprzyjemniejsze było w tym czasie to, że plamy zaczęły dzielić sie na wiele mniejszych i zaczęły znikać. Pozostawały blade plamy, które nie chciały się za bardzo opalać:-)

Dodatkowo: przez rok nie jadłem przyprawianego jedzenia, starałem się jak mogłem zadbać o gardło /częste anginy bardzo mi dokuczały i pogarszały sytuację skóry/.

Po rocznej kuracji zjawiłem się i swojego dermatologa. Pani wybałuszyła oczy i powiedziała tylko, że cuda się zdarzają, a o wiesiołku dwuletnim nie chciała słyszeć:-). Widziałem ją ostatnio wiele lat temu. Wim, że nadal leczy sterydami i cygnoliną.

Kiedyś usłyszałem od kogoś, że nasza wątroba, jej stan, może mieć wpływa na stan skóry(?). W tym kontekście jeszcze jedna ważne spostrzeżenie: 5 lat temu przebyłem infekcję wirusa zapalenia wątroby typu C i byłem leczony Interferonem. Już na początku kuracji moje ASPAT i ALAT spadły do 7 i 11 / są to ogólnie rzecz biorąc enzymy wątrobowe świadczące o jej stanie - norma do 40 /. Moje zmiany łuszczycowe / wcześniej śladowe / zniknęły całkowicie:-). Po leczeniu, o ile jadłem to co powinienem miałem spokój, albo nie jadłem tego czego nie powinienem / ze względu na wątrobę / stan mojej skóry był bardzo dobry.
I jeszcze jedna dygresja dotycząca ziół: mój lekarz hepatolog zabronił mi przyjmowania pod jakąkolwiek postacią ziół wszelkiej maści. Usłyszałem, że w temacie wątroby mogą one bardziej zaszkodzić niż pomóc. I coś chyba w tym jest.

Obecnie moja dieta to kurczak i ryby wszelkiego rodzaju, a jako suplement przyjmuję zmielone nasiona wiesiołka dwuletniego / paskudztwo jakich mało:-)/...o ile nie zapomnę, raz dziennie łyżkę.

Wiem, że trudno uwierzyć w to co napisałem. Moją intencją nie jest się mądrzyć i chwalić zanadto. Wiem, że wielu ludzi desperacko szuka sposobu na pokonanie łuszczycy i wiem też, że często jest tak, że to najłatwiejsze rozwiązanie jest w zasięgu ręki ale my ludzie mamy taką paskudną cechę: nie zauważamy rzeczy prostych, tych banalnych i nieskomplikowanych.
Zachęcam wszystkich zainteresowanych do kontaktu. Jeśli to co napisałem komukolwiek pomoże choć trochę będę się bardzo cieszył.
Nie robię tego dla korzyści finansowych i żadnych ukrytych podtekstów.
Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo pogody ducha i wiary... to pomaga, mnie pomogło 2 razy w życiu, kiedy wszyscy inni załamywali ręce.
#3981
5 lat temu przebyłem infekcję wirusa zapalenia wątroby typu C i byłem leczony Interferonem.


przebyłeś tzn że go nie masz?


A co jest w ziołach które szkodzą wątrobie?
Pytam bo ja przeszłam infekcje wirusa typB wszczepienną
piłam zioła,nie brałam leków,stosowałam dietę lekkostrawną.wirusa się pozbyłam w ciągu roku tzn.w styczniu byłam zarażona w grudniu wynik był ujemny albo i trochę wcześnie (musiałabym sprawdzić)
#3990
Przez okres ok. roku wspomagałam się olejem z Czarnuszki egipskiej
.... Olej z nasion czarnuszki egipskiej zawiera ponad 50% wielonienasyconych kwasów tłuszczowych, wśród nich kwas linolowy, którego organizm ludzki nie potrafi syntetyzować.....

Nie miało to żadnego przełożenia na moją ł.

Rozwiń proszę
I jeszcze jedna dygresja dotycząca ziół: mój lekarz hepatolog zabronił mi przyjmowania pod jakąkolwiek postacią ziół wszelkiej maści. Usłyszałem, że w temacie wątroby mogą one bardziej zaszkodzić niż pomóc. I coś chyba w tym jest
Pozdrawiam :)
#3994
...bardzo rygorystyczna dieta moze pomóc w niektórych przypadkach spowodowac remisje...to juz wielokrotnie opisywano...zalezy to jednak w duzej mierze od RODZAJU ŁUSZCZYCY a takze o jej stopnia nasilenia.Jak zwykle w łuszczycy jednemu pomaga to innemu cos innego.Zastanawia mnie tylko fakt tak rygorystycznego podejscia do ziół a wrecz zakazu ich stosowania(prosilabym o wyjasnienie) co do całkowitego zaprzestania stosowania masci....to gratuluje...jezeli ktos ma pare kropek to moze i da rade w momencie sredniej czy ciezkiej postaci łuszczycy...to już nie jest tak oczywiste....i tak sobie tu pomyslałam o naszych dziewczynkach Alusi i Domi...czy ktos zdecydował by sie zaprzestac u nich leczenia zastepujac je wiesiołkiem? :surprised:
#4021
Wiesiołek napewno nie zaszkodzi nikomu, ale to napewno niedobry pomysł, żeby rezygnować z leczenia innymi lekami. Zgodzę się z Szater w tym przypadku. Mając wysyp na całym ciele nikt kto ma rozum w głowie nie zdecyduje się na sam Wiesiołek. W moim przypadku to się zgodzę, że mogłabym to dołączyć do mojego leczenia ;) i nie jest to wcale głupi pomysł :*
#4022
Jeśli chodzi o dietę to nie jestem zwolennikiem tego typu leczenia. Ale ciągle czytając i co nie którzy zachwalając diety jestem skłonna spróbowć. Chciałabym spróbować diety bezglutenowej. No już zakupiłam pierwszy produkt :devil: chleb tak dla popróbowania czy da się to jeść. Dla mnie to jest bez smakowe , bezpłciowe, a gdzie tu wdrożyć inne produkty. Raz że drogo a tu większość trzeba wprowadzić do żywienia. Co tydzień obiecuje sobie, że to zrobię ale jakoś mi to nie wychodzi. Ja lubię jeść i w tym problem. Jeśli nie będzie sposobu już innego to napewno zdecyduję się na dietę. I oczywiście opiszę Wam ile jest prawdy w tym leczeniu. Macie to jak w banku. Chciałabym żebyście mnie wspierali to może jakoś to zniosę dla wyższych celów. :thx:
#4028
Dorota, żebyś Ty nie była taka chudzina, to może mocniej bym naciskała ale....
Jak już poprzestawiasz w tej Swojej główce, to nie ma mocnych, twarda jesteś. Myślę, że dieta warta wypróbowania, ale to już wiesz. Patrz tylko, że Ci lato się skończy i rodzinka wróci, wtedy będzie trudniej toto popraktykować, oj trudniej xd Pozdrawiam :*