Życie z łuszczycą na co dzień, czyli jak radzimy sobie z naszą chorobą w codziennych czynnościach.
#4760
Dzięki za dobre słowa. Na twarzy nosiłam uśmiech ,ale ostatnio przyszła do mnie pani d(epresja) i wszystko jest do bani.Czekam na wizytę u specjalisty (27 wrzesień) może to coś da.Spróbuję otworzyć się -chyba po raz pierwszy .Dzięki Heniu!
#4762
Krzysiu p. depresję wszyscy znamy. Lekarz koniecznie, globulki koniecznie. Musowo tę sorotoninę wyrównać. Ale też pamiętaj zawsze, jesteśmy tu z wyciągniętymi garstkami i uwierz na słowo, gębule też nam za bardzo zamykać się nie lubią. Rozmowa z drugim człowiekiem, to najlepsza metoda w walce z deprechą.
Powolutku, słowo do słowa i będziemy: świergolić i śmiać się wspólnie, i bić rekordy w sensie zadawać pytania: masz wolne 3 godz. pogadamy? Prawda Dorotko :notguilty:
Skarbie dasz radę, przecież to tylko zaburzenia procesów chemicznych w Twoim organizmie. Nie pozwól przygiąć się temu do ziemi. Musisz walczyć, my jesteśmy z Tobą i ogromnie Ci kibicujemy :*
#4793
krzysiu depresja to powazna choroba,utrudniajaca zycie i normalne funkcjonowanie....w przeciwienstwie do obnizonego nastroju czesto mylonego z depresja...konieczna jest pomoc specjalisty.Super ze masz juz zaklepana wizyte jak sadze u psychiatry-on dobierze ci odpowiednie leki,bo pomoc farmakologiczna jest niezbedna w depresji,postaraj sie aby skierowal cie do psychologa-to on podpowie ci podczas wielu spotkan i rozmow jak sobie radzic.W kazdej poradni PZP jest prowadzona grupa wsparcia,tzw.dzienny oddział nerwic-naprawde super sprawa,wiem ze godziny mozna dostosowac do godzin pracy czy szkoly,lekarz psychiatra moze dac takze skierowanie na taki oddział i...chodzisz tam w ramach zwolnienia L4.Podczas zajec relaksacyjnych,treningow autogennych,muzykoterapii,ergoterapii,warsztatów z psychologiem,terapeuta i lekarzem wszystko staje sie mniej zagmatwane a swiat odzyskuje kolory.Pozdrawiam :D
#5383
Witam,

Cierpię na łuszczycę za dużo lat. Chociaż wiem, że nie jest ona krańcem mojego świata, często trudno spojrzeć poza jej horyzont. Mnie najbardziej wkurza to, że jest. Stawia przede mną wyzwania, którym nie jestem w stanie sprostać. Żyję życiem zastępczym, czasami wystarcza, innym razem brakuje siły. Jestem świadoma, że można inaczej. Tylko zawsze sobie mówię, po co?! Nie ucieknę od upokorzenia, od problemów i czarnych dni. Nie jestem typem heroicznym, nie lubię tego. Wiem, jakie mam ograniczenia i nie mam do niego o nie pretensji. Biologia nie jest złośliwa, bywa tylko uciążliwa. Chciałabym nie wstydzić się za siebie, ale trudno w czasach, w których najmniejszy pryszcz wywołuje trzęsienie ziemi w życiu pięknych ludzi. Tak, wtedy czuję się najbardziej upokorzona.
#5387
...to witaj w swiecie ludzi optymistycznie nastawionych :*
tu mozesz sobie ponarzekac lub sie pownerwiac na swiat czy innych ale tez i tu znajdziesz ludzi ktorzy podadzą ci reke jak bedzie ci zle,podziela sie swoja wiedza i czasem...tak niewiele a czasem tak duzo :D
Awatar użytkownika
 mariaelena
#8288
mnie przeszkadza to, że przez nią nie mogę być sobą. że ogranicza mnie w stopniu największym. że muszę przemyśleć każde wyjście na basen, każde wypite piwo, każdą pakę mocno przyprawionych chipsów, że jest tak ciągle i nieodwracalnie.
i jest też kwestia seksu, oczywiście. mam plamy na całym, zupełnie całym ciele. nie żyję w stałym związku, choć ostatni ciągnęłam mimo wielu negatywów tylko dlatego, że bałam się, że nie spotkam już nikogo, kto mnie zechce 'taką' i przy kim będę czuła się swobodnie.
teraz unikam głębszych relacji i, do cholery, wiem, że to dlatego, że jeśli nastąpi moment, w którym zrzucę ciuchy czeka mnie upokorzenie. jak tak żyć?
#8289
Wiele jest gorszych rzeczy od łuszczycy...zapewniam...jezeli sami bedziemy sie psychicznie i fizycznie katowac to takie własnie bedzie nasze zycie,swiat ma gdzies co sie z nami stanie,ludzie nawet bliscy zajmuja sie swoimi sprawami i im jest obojetne to tam sie u nas dzieje pod maska...nawet jak pytaja to nie oczekuja odpowiedzi.Wiem ze strasznie brzmia moje słowa ...ale mówie je z perspektywy lat,mam kolezanke od dziecinstwa...dostałam popalic jak trzeba,musiałam zderzyc sie z rzeczywistoscia i dziecka i panienki chcacej sie podobac i panny na wydaniu szukajacej swojej połowki,żony chcacej podobac sie mezowi ...itd.Znam te wszystkie załamki bo przeszłam je na własnej skorze...nie z opisow,nie z domyslania sie co by było gdyby....tylko z doswiadczenia.Nikt nie wie i nawet nie potrafi sobie tego wyobrazic co sie czuje gdy trzeba powiedziec o chorobie człowiekowi na ktorym nam zalezy...teoretyczne wiadomosci maja sie nijak do sytuacji rzeczywistej.Dlatego rozumiem twoje niepokoje,twoje dołki ale....zamiast sie nad soba uzalac trzeba szukac....jest tak wiele mozliwosci poprawienia jakosci skory,komfortu zycia.Łuszczyca tez nie jest cały czas taka sama ona sie zmienia z upływem lat,sa sytuacje które zaostrzaja ale sa i takie ktore wyciszaja chorobe.Wiem ze zadne słowa nic tu nie zmienia bo sam człowiek przed soba musi przyznac że dosc,już teraz czas na walke.Co prawda nigdy nasz pancerz nie bedzie na tyle twardy zeby uwagi obcych nie raniły ale....mozna nauczyc sie je ignorowac,co do chipsow ....to mozna bez nich sie obejsc...prawda? na basen i saune chodze regularnie...bawie sie tam i relaksuje swietnie ...i mam gdzies co mysla ci obok.Życze siły i odwago czerpania z zycia tego co daje nam przyjemnosc...wszak jestesmy tu tylko na chwile...a czas płynie...strasznie szybko płynie :*
#8302
a ja się jakoś nie dziwię, że tak trudno wam nawiązać relacje. jak ja poznałam mojego mena ;) to miałam jakieś 16 lat i może dwie plamki na ciele. przez kilka lat łuszczyca była dla mnie łaskawa, nie musiałam się z niczego nikomu tłumaczyć. pierwszy poważny atak miałam już po ślubie i jakoś mi się udało, że mój ślubny przeszedł nad tym do porządku dziennego, zwykła choroba, ot co! trafił mi się dojrzały facet i tyle, pewnie kwestia szczęścia ;) jak dziś mam wysp to nie bywam na plaży, na basenie, uważam w co się ubieram i co trzeba ukryć. nie przemawiają do mnie teksty typu- to jest w twojej głowie, jak zobaczą to się nauczą itd. nie czarujmy się, każdy chce być akceptowany, a lepiej już być "niewidzialnym" niż wytykanym, bo czym innym jest irokez na głowie a czym innym zasypana twarz.
 euterpe
#8307
mariaelena pisze:mnie przeszkadza to, że przez nią nie mogę być sobą. że ogranicza mnie w stopniu największym. że muszę przemyśleć każde wyjście na basen, każde wypite piwo, każdą pakę mocno przyprawionych chipsów, że jest tak ciągle i nieodwracalnie.
i jest też kwestia seksu, oczywiście. mam plamy na całym, zupełnie całym ciele. nie żyję w stałym związku, choć ostatni ciągnęłam mimo wielu negatywów tylko dlatego, że bałam się, że nie spotkam już nikogo, kto mnie zechce 'taką' i przy kim będę czuła się swobodnie.
teraz unikam głębszych relacji i, do cholery, wiem, że to dlatego, że jeśli nastąpi moment, w którym zrzucę ciuchy czeka mnie upokorzenie. jak tak żyć?
Ja też tak myślałem, ale chyba problem jest w naszej głowie. Nikt nie jest idealny, każdy ma coś krzywe albo felerne w jakiś inny sposób. Na razie mam dość mało plam ale oczywiście są zauważalne i jakoś z pożyciem nie ma najmniejszego problemu. Po prostu problem nie istnieje, czasem mi się wydaję, że tylko ja o tym myślę. Zastanawiam się co by było jak bym miał zajęte np 50% ciała ale mam nadzieję, że to nigdy nie nastąpi i nie będę musiał się zastanawiać.
  • 1
  • 6
  • 7
  • 8
  • 9
  • 10