- 18 lut 2011, o 18:13
#1789
Podejście drugie, poprzedni post mi wcięło:))
Wczoraj poszłam sobie spokojnie do szpitala, na wyciąganie kasy od NFZ, czyli trzy dni leżenia, badania i kolejny zastrzyk. Liczyłam też na to, że jakoś mi pomogą, bo od kilku dni mam ten wysyp posterydowy, o którym Wam pisałam, no i oczywiście przez te kilka dni małe kropeczki już sie zdążyły pozlewać w plamy, czyli idzie ku dawnemu:(( Przy przyjęciu pani doktor mnie ogląda, ogląda i mówi, że coś jej nie gra... Następny dermatolog. Też mu coś nie gra... Myślę sobie: ooo, zaczynają się schody... Kolejny stwierdził, że to chyba... mięczak zakaźny. Czy mam dzieci? Mam. Ale bez mięczaka:) Czwarty - pani doktor od biologów, że w takim razie nie ma mowy o kolejnym zastrzyku. Do ambulatorium - tam jeszcze dwóch lekarzy. Nikt nie potrafi powiedzieć - mięczak, czy jakaś dziwna łuszczyca (te nietypowe zmiany mam na dłoni i przedramionach). Boooskooo!!! Do zabiegowego. Pobrali mi wycinki i czekam teraz na wyniki. Przerwa w leczeniu biologicznym na pewno nie pomoże mojej zmierzającej ku kolejnym zmianom skórze, to, że się wściekłam, bo znów jakieś niespodzianki, też dobrze nie wpływa. Maści mi w ogóle nie chcieli dać, co uważam za jakieś dziwaczne, bo przecież oprócz tych dziwacznych zmian, mam też zwykłe, łuszczycowe, więc co? Zapominamy o tym, czy jak??? Na mój gust, to łuszczyca, nie żaden mięczak, ale... no, dobra, poczekam na wyniki hist - pat (nawet nie myślę, że to może być coś poważniejszego, niż ten mięczak albo łuszczyca). A na własną rękę smaruję mały kawałek skóry Novate - jak zejdzie, to tylko potwierdzi moje przypuszczenia. No więc - Humira, pa, pa... Po miesiącu stosowania mam nadal dobre wyniki, tyle Wam mogę powiedzieć...
Wczoraj poszłam sobie spokojnie do szpitala, na wyciąganie kasy od NFZ, czyli trzy dni leżenia, badania i kolejny zastrzyk. Liczyłam też na to, że jakoś mi pomogą, bo od kilku dni mam ten wysyp posterydowy, o którym Wam pisałam, no i oczywiście przez te kilka dni małe kropeczki już sie zdążyły pozlewać w plamy, czyli idzie ku dawnemu:(( Przy przyjęciu pani doktor mnie ogląda, ogląda i mówi, że coś jej nie gra... Następny dermatolog. Też mu coś nie gra... Myślę sobie: ooo, zaczynają się schody... Kolejny stwierdził, że to chyba... mięczak zakaźny. Czy mam dzieci? Mam. Ale bez mięczaka:) Czwarty - pani doktor od biologów, że w takim razie nie ma mowy o kolejnym zastrzyku. Do ambulatorium - tam jeszcze dwóch lekarzy. Nikt nie potrafi powiedzieć - mięczak, czy jakaś dziwna łuszczyca (te nietypowe zmiany mam na dłoni i przedramionach). Boooskooo!!! Do zabiegowego. Pobrali mi wycinki i czekam teraz na wyniki. Przerwa w leczeniu biologicznym na pewno nie pomoże mojej zmierzającej ku kolejnym zmianom skórze, to, że się wściekłam, bo znów jakieś niespodzianki, też dobrze nie wpływa. Maści mi w ogóle nie chcieli dać, co uważam za jakieś dziwaczne, bo przecież oprócz tych dziwacznych zmian, mam też zwykłe, łuszczycowe, więc co? Zapominamy o tym, czy jak??? Na mój gust, to łuszczyca, nie żaden mięczak, ale... no, dobra, poczekam na wyniki hist - pat (nawet nie myślę, że to może być coś poważniejszego, niż ten mięczak albo łuszczyca). A na własną rękę smaruję mały kawałek skóry Novate - jak zejdzie, to tylko potwierdzi moje przypuszczenia. No więc - Humira, pa, pa... Po miesiącu stosowania mam nadal dobre wyniki, tyle Wam mogę powiedzieć...