Życie z łuszczycą na co dzień, czyli jak radzimy sobie z naszą chorobą w codziennych czynnościach.
 Basieńka44
#24671
Co za szczęściarze! Mam nadzieję, że to nie remisja a koniec choroby.

Mi marzy się, że pewnego pięknego, slonecznego dnia obudzę się, spojrzę na swoje ciało i zobaczę, że jest "czyste", a to wszystko co mi się przytrafiło było po prostu złym snem.

Nie wiem co mam o sobie napisać? Nie jestem zbyt wylewny. Choruję od 8 roku życia, w wieku 15 doszła nerwica natręctw, a kiedy się z nią uporałem to zaatakowała depresja. Dni są bez sensu. Nie mam marzeń, nadziei, nienawidzę siebie. Myślę często o śmierci i różnych sposobach jak z nią się spotkać. Nie mam znajomych. Nie dopuszczę do siebie żadnej kobiety, bo nie chcę jej "zatruwać" swoją osobą. Życie mi się wyjałowiło.
Z tą chorobą nie da się żyć. Można tylko wegetować.



Moim zdaniem powinieneś powalczyć o system nerwowy zmienić co nieco w swoim życiu,a i łuszczyca odpuści.
Awatar użytkownika
 henia
#24673
StainMan pisze:[...]Nie wiem co mam o sobie napisać? Nie jestem zbyt wylewny. Choruję od 8 roku życia, w wieku 15 doszła nerwica natręctw, a kiedy się z nią uporałem to zaatakowała depresja. Dni są bez sensu. Nie mam marzeń, nadziei, nienawidzę siebie. Myślę często o śmierci i różnych sposobach jak z nią się spotkać. Nie mam znajomych. Nie dopuszczę do siebie żadnej kobiety, bo nie chcę jej "zatruwać" swoją osobą. Życie mi się wyjałowiło.
Z tą chorobą nie da się żyć. Można tylko wegetować.
Uważam, że zawiodły Twoje środowiska w sensie rodzina, grupy rówieśnicze. O ile te drugie maja prawo stać obok, o tyle rodzina, to nie "zdjęcie" :(
Na dziś z takim podejściem, i takim wsparciem jakie tam masz, będzie Ci bardzo trudno samemu wyjść z "dołka". Proponuję - zasięgnij pomocy specjalisty(psycholog, psychiatra).
Nie wono Ci napewno swojego stanu lekceważyć, to samo nie minie.

A z tą chorobą da się żyć :* Może napisz - skąd jesteś. Nas tu już spora grupa, którzy wyszlismy ze swoich skorupek, postaramy się Ci pomóc i podpowiedzieć - gdzie możesz szukać pomocy dla siebie.

Hmmm....nasze spotkanie w realu, planujemy niestety na drugą cześć roku, i tylko dlatego Cię na nie nie zapraszam. Szkoda, bo jestem pewna, że wyszedłbyś z nich silniejszy i z ...marzeniami, że nie wspomnę o nadzieji. Zawalcz o siebie, jeszcze raz? :*
 swiecki45
#24696
Cóż,życie to śmiertelna choroba...Rodzimy się aby umrzeć,przynajmniej tak to wygląda w ogólnym zarysie.Z Twojego postu raczej wyziera chęć znalezienia pocieszycielki...cóż też sposób,ale ktoś w głębokiej depresji na nic już nie liczy a przynajmniej na łuszczycowe "figo fago"Sorry ale sam jestem w depresji i też nie daję sobie rady.
 pawelitofrance
#24963
witam mieszkam we Francji, mam dla ciebie lekarstwo..

-nie jeść glutenu(Pszenica, małe i
duża orkisz, kamut, owies, jęczmień, żyto)
-nie jeść kukurydzy.
-nie jeść produktów mlecznych
-gotowanie z delikatnej pary w miarę możliwości

jest to metoda francuskiego lekarza "jean Seignalet"

statystyka: -Liczba pacjentów :72
-cisza 100 % :45
-cisza 90 % :7
-cisza 50 % :8
-niepowodzenie :12
;)
Awatar użytkownika
 szater
#24964
witam na forum i...zapraszam do lektury :P podane przez ciebie informacje są nam znane od lat,niestety nie jest to zadna miarodajna recepta...ot zbiór poboznych zyczeń u jednych działający u innych nie :geek:
 pawelitofrance
#24966
dzien dobry, Nie piszę dużo po polsku .

kiedy jesteś chory trzeba spróbować wszystkiego ..to nic nie kosztuje spróbować .

możesz spróbować Chlorek magnezu, działa dla niektórych ludzi..można pić oprócz dieta bez produktów bezglutenowych i mlecznych ;)
Ostatnio zmieniony 14 lip 2015, o 16:32 przez pawelitofrance, łącznie zmieniany 1 raz.
 Angelka
#25025
witam.moja choroba zaczeła sie 3 lata temu,zaraz po urodzeniu dziecka.moze i nie jestem cała <przezarta> ale wiadomo łuski daja o sobie znac.u mnie choroba ma podłoże genetyczne.myslałam o tym wczesniej zanim i mnie dopadła,ze wszystko tylko nie to,widzac jak w rodzine ta choroba jest cieżka do zaleczenia i ogrnia wiekszosc ciała.ale stało sie pierwsze wykwity malutkie na lokciach i ponizej kolan małe plamki.poszlam do lekarza przepisał leki...poprawa była tylko na poczatku.zaczeło sie rozratac i pokazywac w uszach i na skórze głowy.załamałąm sie.zaczełam omijac lekarza szerokim łukiem...i wziasc to na inny sposób.poznac chorobe co akurat w mojej osobie ja pokreca.były takie okresy,ze odpuszczałam wogóle bo nie była nie do opanowania.masci min.daivobet po odstawieniu przynosiły wikwity 2 razy wieksze niz przed zastosowaniem.sama zaczełam spawdzac i próbowac co mi pomaga a co szkodzi.fakt zmiany jeszcze sa ale powstrzymałam łuske i rozrost.sa gorsze i lepsze tygodnie.ale w tym roku pierwszy raz rozebrałam sie na plazy i założyłam sukienke(wpradzie miałam rajstopki no ale...wczesniej nie dalo rady)zdaje sobie sprawe jak cieżko jest to zaleczyc.chociaz z dloni zeby zniklo zupelnie juz bym była szczesliwsza. :D trzeba nauczyc sie z tym życ. ;( choc to trudne
 Maja
#25430
Do Michala i jego srodka od holenderskiego lekarza novate to steryd jak ta lala, oni w NL nie znaja wogole masci robionych przepisuja sterydy w czambo i glupi hyrocortizon i inne sterydy ja juz dawno temu zrezygnowalam z tych niedoczonych holenerskich konowalow BASTA