Wszystko prawdopodobnie zależy, od tego, kiedy ta @ nas dopadła. Mnie walnęła po 40, szok okrutny, tym bardziej, że 0 jakiegokolwiek doświadczenia miałam. No i nie były to czasy: siadasz na dupsku, odpalasz kompa, i w zasadzie wszystko masz jak na dłoni; twój wkład to: ewentualnie dopytać, podpytać i praktykować. W każdym bądź razie, czytelnie wszelkich bibliotek u mnie, były w tamtym czasie moje.
Wtedy był i Małachow, i Tombak, i żywienie zgodne z grupą krwi, że o cudownych lekach, czy mazidłach, nie wspomnę. Ale to właśnie praktyka w tym kierunku, i poszukiwania własne, dały mi czas na okrzepnięcie, na zakumanie się z tą cholerą. Ale też wiem, że jak bardzo komuś zależy, to można. Ja przynajmniej mam czyste sumienie wobec siebie, że sprawdziłam, w sensie zrobiłam wszystko co mogłam i umiałam. Łącznie ze sławetnymi głodówkami. Inaczej nie potrafię. Czy stałam się innym człowiekiem? Troszkę chyba jednak tak: poznałam organoleptycznie, i swoje wady i zalety. Myślę nawet, że też troszkę, dotknęłam swojego dna. Sprawdziłam, wiem jak jest u mnie, i o tym śmiało mogę: i dywagować tu czy tam, i gadać ze swoimi doktorami, i nikt mi nie jest w stanie wcisnąć kitu, że łyknął czy nie łyknął, z tydzień- 2 i już mu się polepszyło bądź też nie
Farta z dietami nie miałam, nie zadziałały ale suplemenciki już tak, i owszem

To dlatego to moje: warto szukać, warto drążyć; i czasem ma się w tych swoich poszukiwaniach.... farta. Na jak długo? nieznaju
