Strona 1 z 1

Moja Historia

: 25 maja 2015, o 11:58
autor: wicia122s
Hej wszystkim

Jestem tu nowa i chce opowiedzieć o sobie. Zachorowałam jak miałam zaledwie 10 lat czyli choruje już od 11 lat. Na początku choroby byłam tak bardzo nieświadoma tego co mnie czeka przez panią ł ;( Mieszkałam w małej miejscowości wiec nie było zbyt dużego wyboru dermatologów .Jako mała dziewczynka rozdrapywałam rany do krwi rodzice nie wiedzieli jak mi pomóc. Przez kolejne 3 lata nie było zle byłam wysypana tylko na brzuchu i głowie, ale to co zaczęło się w gimnazjum to było coś strasznego cała gława ,rece , nogi ,brzuch wszystko koledzy z klasy nie dawali mi spokoju jako nastolatka w okresie jakiegoś buntu ledwo dałam sobie rade, az poszłam sobie do szpitala na 2 lub 3 tygodnie juz nie pamiętam miałam wtedy 14 lat smarowanie cygnoliną mocznikiem, naświetlanie leczenie , sterydami itp. pomogło ale na krótko niestety. Później znowu do szpitala w wieku 16 lat i nic pomogło na krótko. Usłyszałam wtedy o jakimś dobrym lekarzu u mnie w mieście jest taki dobry ze najpierw przepisywał mi przez jakiś czas metorexat masakra, a teraz we wrześniu bedzie 2 lata jak łykam cyklosporyne i powoli ją odstawiam, ale niestety to co sie dzieje teraz z moim ciałem (jestem przerażona) to masakra jestem wysypana od stup do głowy w małych kropkach nie moge na siebie patrzeć. Mam chłopaka jest kochany wspiera mnie jak może, ale on nie zrozumie mojego bólu mojej frustracji nie wiem jak moge sobie pomóc nic z tych farmakologicznych leków mi nie pomaga szukam jakichś odpowiedzi. Moi wszyscy znajomi wiedzą na co choruje i tez mnie wspierają nigdy nie odmawiałam sobie plaży kąpieli w morzu ,bo jestem z nad morza , ale przyszedł moment kryzysu dużego kryzysu i nie wiem co mam zrobić potrzebuje rady jakiegoś promyku nadzieji żeby móc walczyć dalej , bo wiecie nadzieja matką głupich, ale dzięki niej jakoś żyjemy z tą chorobą na co dzień, bo mamy nadzieje ze następnego dnia będzie lepiej. Przepraszam ze tak długo ,ale musiała moje smutki wylać :)

Re: Moja Historia

: 26 maja 2015, o 09:43
autor: szater
Witaj :* taka sytuacja jaka opisujesz to raczej norma u nas,łuszczyca to podła choroba i tak na prawde cięzko ujarzmić ją do konca.Gdy wydaje sie ze już blisko jest zwycięstwo nastepuje kolejny atak.Chorujesz już jakis czas i widzisz ze wraca,za każdym razem no cóż potrzeba nam tylko siły i wytrwałosci.Choruje prawie 50 lat i....i ciągle walcze,ciągle szukam nowych sposobów,nowych metod.Jak byłam młoda to też za wszelka cenę chciałąm miec czyste ciało,sięgałam wiec po cięzką artylerie ile sie dało.Musiałąm bardzo sie starac bo na owe czasy lekarze twardzi byli i sterydów nie rozdawali jak cukierki.Cygnolina i dziegcie....to królowało w szpitalu.Leczenie nie trwało tydzien czy dwa ale 6tyg...powoli i systematycznie dążylismy do remisji.Stosujac niskie stęzenie na 2h i zwiekszając stęzenie co 7-9dni.
Srodki farmakologiczne weszły do leczenia w sumie niedawno ,jakies 30lat :D ,dziwnie brzmi prawda? dają dobry efekt na skórze(o ile zadziałąją) ale....no niestety po zakonczeniu leczenia jest....dramat..a brac ich ciągle nie mozna.
Myslę ze spokojnie powinnas przemyslec sprawe,spróbowac zaatakowac w/g swojego planu,podpierając sie naszymi podpowiedziami.Może dieta,zmiana trybu życia,włącz metody naturalne,prawidłowo zastosuj cygnoline lub dziegcie,zacznij kąpac sie w ziołach na przemian z kąpielami w soli(duze stęzenia soli około 0;5kg na pół wanny ) i oleju.
Oczysc watrobę i jelita: zacznij jesc Ostropest i pic siemię lniane.Skoro słonko to twój przyjaciel to namocz sie w solance a potem...na słonko wystaw ciałko.Pomalutku cos powinno ruszyc.
Ciało to dar,czasem jest doskonałe z wierzchu a niestety szwankuje od srodka a czasem na odwrót.Dążenie do piekna nie jest rzecza złą ale bez przesady,nie wszystko da sie zrobic na 100% ważne że sie starasz.Mam nadzieję ,że chłopak zrozumie cała powage sytuacji i to jak ważną rolę odgrywa .Nie zadreczaj jego i siebie bo nic nie bedzie z tego dobrego,mozesz go starcic bo przeciązony odejdzie.Ciesz sie ze cię wspiera i staraj sie pokazac mu że jest ważnym ogniwem w twoim leczeniu ale nie zapominaj o szczesciu,ono jest obok a powinno byc w centrum waszego związku.Nasze psychiczne nastawienie jest najważniejsze....dobry humor wspomaga leczenie.

....ależ sie rozpisałam...powiodzenia :D