Nadzieja matką głupich
: 13 sty 2014, o 23:25
autor: gosiaczek91
Wiem, że to co napiszę, nie będzie dla nikogo nowością, pewnie każdy zmaga się z podobnymi myślami, ale muszę to wyrzucić z siebie. Zawsze, gdy rozpoczynam kurację cignoliną mam wielkie nadzieje. Mam obecnie, nie wiem czy z natury czy dzięki pielęgnacji, odmianę o niezbyt nasilonej łusce, zmiany są raczej płaskie, stąd stosunkowo łatwo schodzą za pomocą tego leczenia. 2 tyg do miesiąca w zależności od lokalizacji. Niestety taką skórą nie mogę się nacieszyć zbyt długo. Nawet dobrze nie złuszczę przebarwionej skóry a już wychodzi to dziadostwo od nowa. No nie mówię, jakby w innej lokalizacji, ale wraca dokłądnie w tym samym miejscu, w którym była, mała i powiększa się i tak do kolejnej kuracji, której się podejmuję, kiedy zmiany są duże i liczne. Już tak mam od jakichś 9 lat. Choruję od ok. 13 lat. Jedynie dłuższa remisja była po pierwszym leczeniu cignoliną w szpitalu, ale jedynie w obrębie nóg (dla mnie to i tak super sprawa). Powiedzcie, czy ktoś z Was ma podobną sytuację? Nie mam już siły do tej choroby. Wiadomo, przywykłam do niej, mam nieprzerwanie 10 lat cały czas to dziadostwo na skórze, w różnym nasileniu. Nie mam jakoś obniżonej samooceny przez chorobę, ale po prostu brakuje mi już cierpliwości. Marzę o remisji choćby na 2- 3 miesiące. To już by było coś. Leczenie ogólne odpada- nie chce efektu z odbicia a po 2 jestem za młoda by niszczyć sobie zdrowie...
Re: Nadzieja matką głupich
: 14 sty 2014, o 07:36
autor: szater
witaj na forum....pewnie cie to nie pocieszy ale ja choruje prawie 50 lat i nigdy nie miałam remisji 3miesiecznej....nie pamietam nawet dwóch pełnych miesiecy

tak jest i nic sie nie poradzi,jedni maja remisje długi,inni krótkie a są tacy co ich wogóle nie maja a ciało zajete w 90%.Jak piszesz jestes młoda ,masz jeszcze duzo entuzjazmu,checi a i łuszczyce swoja słabo przetestowałas wiec proponuje ....poeksperymentuj...moze z dietą,moze postosuj sposoby naturalne a moze raz dolecz zmiany do konca....bo tak sobie niesmiało mysle ze skoro wychodzą zmiany dokładnie w tym samym miejscu to sa po prostu nie doleczone.

Re: Nadzieja matką głupich
: 14 sty 2014, o 10:45
autor: henia
szater pisze:[...]bo tak sobie niesmiało mysle ze skoro wychodzą zmiany dokładnie w tym samym miejscu to sa po prostu nie doleczone
Raczej nie w kierunku niedoleczenia trza zerkać - mam identycznie - po skończonym leczeniu i wiekszej lub mniejszej chwili oddechu, @ wyłazi ponownie i to zawsze w miejscach juz leczonych. Nie ma tu nic na rzeczy - czym akurat się zaleczałam

Temat oczywiście zgłębiałam, i tu raczej w stronę osłabienia skóry a w szczególności naczynek krwionośnych w tych miejscach mazianych należy zerkać
Gosiu witam

i proponuję zmianę może środka "leczacego"? Pierwsza remisje uzykałam też dzięki cygnolinie ale ambarasu miałam z nia co nie miara w sensie ostro popaliłam zdrową skórę. Od jakiś 2 lat zalaczam się dziegciami, i jestem zadowolona. Nie ma oczywiscie tak, że nie ma smarowanka hii hii ale jednak np. stosowana ostatnio przeze mnie - prodermina, jest mniej zajmujaca. Exorex jest w ogole prawie niekolizyjny. choć faktem jest, że warunek jeden - dziegcie na nas działają. Pozdrawiam i życze Ci, tej wyczekiwanej remisji

Re: Nadzieja matką głupich
: 14 sty 2014, o 12:34
autor: antonia
W moim przypadku okazuje się, że żadne maści nie dochodzą w głąb skóry, ale zaleczają ją powierzchownie i łuszczyca znów wychodzi na zewnątrz. Skutecznym dojściem do remisji było dokładne zmywanie maści bardzo mocną, świeżo parzoną ciepłą, herbatą liściastą i przykładanie z niej okładów na zmiany na 15 min. utrzymując je w cieple. Następnie Squamax na ok.2 godz i po dokładnym zmyciu ponownie herbatą, na noc maść. Od rana do wieczora dawałam skórze odpocząć od leków, jak zwykle kąpiel i nawilżanie i wieczorem od nowa. W ten sposób osiągnęłam remisję, nie wiem jeszcze jak długo będę się nią cieszyć.
Więc i Ty Gosiu próbuj, na pewno znajdziesz jakiś sposób na swoją skórę, nie poddawaj się

Re: Nadzieja matką głupich
: 14 sty 2014, o 17:30
autor: gosiaczek91
Dziękuję za odpowiedzi:)
Czy zmiany są niedoleczone- sprawa dyskusyjna, bo trzeba by tu znaleźć definicję zaleczonej skóry. Też się nad tym zastanawiałam i wydawało mi się, że zaleczone to gładka, biała skóra, która przy kolejnych smarowaniach reaguje podobnie jak skóra zdrowa otaczająca, czyli ulega zaróżowieniu. Jeśli mam tzw. pewne zmiany, które są dopiero w trakcie leczenia, to po smarowaniu one jaśnieją, stopniowo się wygładzają i raczej nie brunatnieją, w przeciwieństwie do skóry zdrowej. Dlatego też myślę, że pies pogrzebany w głębszej warstwie skóry. Ba! Nawet jestem w stanie przewidzieć gdzie zmiany nie powrócą tak szybko- tam gdzie skóra się nie błyszczy po leczeniu (pozornie zaleczona)i gdzie pierwotna tarczka była bardziej załuskowana, wypukła.
Co do diety, próbowałam już wyłączać różne elementy- bez widocznych rezultatów. Poza tym odżywiam się raczej zdrowo, unikam konserwantów i ulepszaczy w takim stopniu, w jakim to tylko możliwe.
Odnośnie proderminy to dla mnie osobiście jest ona bardziej problematyczna od cignoliny. Smarowałam się około miesiąca i poza delikatnym spłaszczeniem zmian, które mogę także uzyskać przy pomocy intensywnie nawilżających balsamów nie zauważyłam poprawy, nawet minimalnej, a nawet niewielkie powiększanie się niektórych zmian. Jeśli chodzi o komfort stosowania to dla mnie jeszcze gorzej, bo trzeba się trochę nagimnastykować żeby ją zmyć, nie mówiąc już o zapachu, który roznosi się po pokoju, tym bardziej że mieszkam w akademiku. Jak dla mnie więcej wad niż zalet i skuteczność u mnie marna.