Mój przypadek
: 8 mar 2012, o 22:40
Początki mojej łuszczycy sięgają pierwszej połowy lat 90-tych ubiegłego stulecia. Fajnie to wygląda: "ubiegłego stulecia".
Zawsze zimą pojawiała się na jednej z nóg, poniżej kolana plama wielkości mniej więcej kurzego jajka. Plama była swędząca, czy się łuszczyła już nie pamiętam. Nie wiedziałam co to jest. Ponieważ te plamy pojawiały się zawsze zimą, a wiosną i latem skóra była zdrowa, myślałam, że jest to uczulenie na sztuczne włókno rajstop.
Plamy pojawiały się przez 3, może 4 lata, potem przestały. Miałam spokój aż do końca 2009 roku.
Wówczas pojawiły się plamy na brzuchu i z tyłu poniżej pasa. Wtedy już podejrzewałam, że jest to łuszczyca. Poradziłam sobie z nimi sama. Co robiłam? Smarowałam grubo maścią z propolisu swojej roboty i na to kładłam gorące okłady z siemienia lnianego. Traktowałam w ten sposób tylko jedną, największą plamę na brzuchu. Robiłam to około dwóch tygodni i plamy (wszystkie) pięknie się zagoiły.
W grudniu 2010 roku "dopadło" mnie zapalenie stawu barkowego. Ból z początku niewielki nasilił się do tego stopnia, że nie szło wytrzymać. Poszłam do lekarza. Lekarka przepisała mi antybiotyk w zastrzykach, silny środek przeciwbólowy, tabletki osłonowe na żołądek i jeszcze jakieś tabletki, których nazwy nie pamiętam. Leki stosowałam zgodnie z zaleceniami i zanim skończyłam je brać na brzuchu pojawiła się plama w miejscu ubiegłorocznej największej, tylko ze trzy razy większa. Przypuszczam, że to chemia zawarta w lekach wywołała tę plamę albo przyspieszyła jej wystąpienie.
Tym razem nie mogłam zastosować metody z ubiegłego roku gdyż miałam pracę połączoną z dalekimi dojazdami czyli od rana do wieczora byłam poza domem. Wzięłam wolny dzień i poszłam do dermatologa. Trafiłam na panią doktor w wieku przedemerytalnym i z tytułem "doktor nauk medycznych" przed nazwiskiem. Pomyślałam, że to dobrze, że doświadczony lekarz. Pani doktor zerknęła na mój brzuch, bo nie można powiedzieć, że go obejrzała, i zaczęła pisać receptę. Myślałam, że skoro przepisuje leki, to wie na co. Zapytałam więc co mi jest, a pani doktor na to, że nie wie, bo nie jest Duchem Świętym. Muszę przyznać, że mnie zatkało. Rozumiem, że na oko może nie rozpoznać choroby, w końcu chorób skóry jest wiele, ale chyba można zlecić stosowne badania. Zapytałam więc skąd wiadomo, że przepisane leki pomogą. Ona na to, że nie wiadomo. Jak pomogą to dobrze, a jak nie pomogą to mam do niej przyjść i ona przepisze następny zestaw leków. Jeśli ten również nie pomoże, to przepisze jeszcze inny i tak do skutku. Prawdę mówiąc nie bardzo odpowiadała mi rola królika doświadczalnego.
Po powrocie do domu wyszukałam w internecie nazwy przepisanych leków. Okazało się, że była to maść z antybiotykiem, antybiotyk w tabletkach, witamina PP i jeszcze jedne tabletki, nie pamiętam nazwy. Receptę wyrzuciłam do kosza i znów ratowałam się sama. Tym razem smarowałam plamę na brzuchu balsamem Szostakowskiego i pomogło.
Teraz mam największy z dotychczasowych wysyp. Zaczęło się od maleńkiej plamki na prawej nodze. Potem na całym ciele pojawiła się wysypka. Znów myślałam, że to jakieś uczulenie, ale kiedy krostki zaczęły się powiększać, a niektóre z nich zamieniła się w plamy to już wiedziałam, że to nie jest uczulenie.
W tej chwili krosty i plamy mam na całym ciele z wyjątkiem głowy, twarzy, szyi i dekoltu. Obecnie używam maść Cocois. Plamy i krosty trochę poprzysychały i zmniejszyło się swędzenie. Nie mogę się doczekać kiedy to się wreszcie skończy, ale podejrzewam, że nieprędko.
Zawsze zimą pojawiała się na jednej z nóg, poniżej kolana plama wielkości mniej więcej kurzego jajka. Plama była swędząca, czy się łuszczyła już nie pamiętam. Nie wiedziałam co to jest. Ponieważ te plamy pojawiały się zawsze zimą, a wiosną i latem skóra była zdrowa, myślałam, że jest to uczulenie na sztuczne włókno rajstop.
Plamy pojawiały się przez 3, może 4 lata, potem przestały. Miałam spokój aż do końca 2009 roku.
Wówczas pojawiły się plamy na brzuchu i z tyłu poniżej pasa. Wtedy już podejrzewałam, że jest to łuszczyca. Poradziłam sobie z nimi sama. Co robiłam? Smarowałam grubo maścią z propolisu swojej roboty i na to kładłam gorące okłady z siemienia lnianego. Traktowałam w ten sposób tylko jedną, największą plamę na brzuchu. Robiłam to około dwóch tygodni i plamy (wszystkie) pięknie się zagoiły.
W grudniu 2010 roku "dopadło" mnie zapalenie stawu barkowego. Ból z początku niewielki nasilił się do tego stopnia, że nie szło wytrzymać. Poszłam do lekarza. Lekarka przepisała mi antybiotyk w zastrzykach, silny środek przeciwbólowy, tabletki osłonowe na żołądek i jeszcze jakieś tabletki, których nazwy nie pamiętam. Leki stosowałam zgodnie z zaleceniami i zanim skończyłam je brać na brzuchu pojawiła się plama w miejscu ubiegłorocznej największej, tylko ze trzy razy większa. Przypuszczam, że to chemia zawarta w lekach wywołała tę plamę albo przyspieszyła jej wystąpienie.
Tym razem nie mogłam zastosować metody z ubiegłego roku gdyż miałam pracę połączoną z dalekimi dojazdami czyli od rana do wieczora byłam poza domem. Wzięłam wolny dzień i poszłam do dermatologa. Trafiłam na panią doktor w wieku przedemerytalnym i z tytułem "doktor nauk medycznych" przed nazwiskiem. Pomyślałam, że to dobrze, że doświadczony lekarz. Pani doktor zerknęła na mój brzuch, bo nie można powiedzieć, że go obejrzała, i zaczęła pisać receptę. Myślałam, że skoro przepisuje leki, to wie na co. Zapytałam więc co mi jest, a pani doktor na to, że nie wie, bo nie jest Duchem Świętym. Muszę przyznać, że mnie zatkało. Rozumiem, że na oko może nie rozpoznać choroby, w końcu chorób skóry jest wiele, ale chyba można zlecić stosowne badania. Zapytałam więc skąd wiadomo, że przepisane leki pomogą. Ona na to, że nie wiadomo. Jak pomogą to dobrze, a jak nie pomogą to mam do niej przyjść i ona przepisze następny zestaw leków. Jeśli ten również nie pomoże, to przepisze jeszcze inny i tak do skutku. Prawdę mówiąc nie bardzo odpowiadała mi rola królika doświadczalnego.
Po powrocie do domu wyszukałam w internecie nazwy przepisanych leków. Okazało się, że była to maść z antybiotykiem, antybiotyk w tabletkach, witamina PP i jeszcze jedne tabletki, nie pamiętam nazwy. Receptę wyrzuciłam do kosza i znów ratowałam się sama. Tym razem smarowałam plamę na brzuchu balsamem Szostakowskiego i pomogło.
Teraz mam największy z dotychczasowych wysyp. Zaczęło się od maleńkiej plamki na prawej nodze. Potem na całym ciele pojawiła się wysypka. Znów myślałam, że to jakieś uczulenie, ale kiedy krostki zaczęły się powiększać, a niektóre z nich zamieniła się w plamy to już wiedziałam, że to nie jest uczulenie.
W tej chwili krosty i plamy mam na całym ciele z wyjątkiem głowy, twarzy, szyi i dekoltu. Obecnie używam maść Cocois. Plamy i krosty trochę poprzysychały i zmniejszyło się swędzenie. Nie mogę się doczekać kiedy to się wreszcie skończy, ale podejrzewam, że nieprędko.