W tym miejscu piszemy o przebiegu swojego leczenia, radzimy się innych odnośnie leczenia własnego przypadku choroby.
Awatar użytkownika
 puma
#4526
dora, to był taki mały żart z mojej strony :D prawdą jest, że pije dużo kawy ale reszta to tylko moja wybujała wyobraźnia hehe, nie biorę żadnych leków na sen ani na wstanie, w zasadzie mogę zasnąć nawet w połowie rozmowy, dlatego nie chodzę do kina ani do kościoła :D tylko błagam, nie piszcie mi o cukrzycy bo cukier mam w normie ;) miewam migreny więc niestety muszę być z ketonalem za pan brat ale nie jest to znów tak częste. sorki za wprowadzenie w błąd ale myślałam, że ktoś zrozumie mały sarkaźmik :notguilty: mam takie dzikie poczucie humoru hehe
Awatar użytkownika
 henia
#4532
No dobra, siem przyznam, ja zrozumiałam ale ja tego linka czytałam xd To się Pumko doigrałaś, Ty i tak się ciesz, że mało tych porad czy strofowania masz tu, po takim wpisie xd
A zasypianie, to niekoniecznie cukier, to ciśnienie i tętno, bardziej xd Przepraszam ale ja inaczej nie mogę :notguilty:
Awatar użytkownika
 henia
#4535
Jak się podnosi, to i też opada :notguilty: Kombinuj dalej ;)
 12345
#5719
Witam Was serdecznie.
Wykryto u mnie chorobę gdy miałam 17 lat :( miałam 5 lat spokoju...Gdy pierwszy raz zachorowałam członkowie rodziny "odrzucili" mnie i chorobę. Uważali że się ode mnie zarażą. Jedyne oparcie miałam u siostry, która mieszkała za granicą. Opisywać szczegółów nie będę...siedziałam w pokoju do którego nie chciał nikt wejść...skończyła się choroba skończył się problem...w tym roku pojawił się wysiew, byłam w szpitalu. Leczenie było bardzo efektowne, wyszłam czysta, gładka i bez plam...2 tygodnie po zaczęło się sypanie....prawdę mówią nie radę sobie, chodzę załamana, smutna, brak chęci do robienia czegokolwiek....najchętniej siedziałabym w domu...
Awatar użytkownika
 szater
#5720
Trudno mi jeszcze ciagle zaakceptowac fakt ze musze sie zwracac do kogos o nicku 12345 :surprised:
Łatwiej jest gdy za kolumna cyfr jest człowiek o...jakims imieniu :please:
twoj post jest bardzo lakoniczny,historia taka jak wiekszosci z nas...tych co łuszczyca dopadła wczesnie i dawała popalic w najpiekniejszych latach zycia.Kazdy z nas mial czasy takie w ktorych nie chcialo sie zyc,przezylismy i odrzucenie przez rodziny ,przyjaciół czy rówiesnikow,sa tacy tez co zostali porzuceni przez męza czy zone.Najgorsza rzeczą jest sie poddac...z kazdej sytuacji jest wyjscie.napisz cos wiecej o sobie,jakie leczenie było zastosowane(sadze ze sterydy) jaki masz rodzaj łuszczycy,czy sie leczyłas do tej pory...i wogóle...gdzie teraz jestes...zawsze chetnie pomagamy moze i tym razem uda nam sie wspólnie wyciagnac cie z dola i zaszczepic optymizmu :*
 12345
#5730
Jak pisałam w innym poście, łuszczę mam od 5 lat i miałam 4 lata spokoju... jest to łuszczyca pospolita, niewielkie plamy na całym ciele... W szpitalu leczono mnie maściami robionymi... tzw chłodząca (biała) i też taka mam teraz... na włosy oliwka, cygnolina i nowość squnamax... poza tymi maściami miałaś lampy (nie tą tubę co się tabletki bierze)... Pozwól że jeszcze przez jakiś czas nie ujawnię swoje imię. Mieszkam na Śląsku.
Awatar użytkownika
 zgon1610
#5734
12345 pisze:Gdy pierwszy raz zachorowałam członkowie rodziny "odrzucili" mnie i chorobę.
To smutne że nie miałaś oparcia w bliskich... twoja sytuacja jest bardzo podobna do mojej, miałem to samo uczucie osamotnienia, jednak właśnie dzięki oparciu rodziny i przyjaciół dałem radę i tego też Ci życzę.
12345 pisze:Uważali że się ode mnie zarażą
Niewiedza skąd ja to znam :annoyed:

Wydaje mi się, że za bardzo się przejmujesz... łuszczyca to nie koniec świata, żyj normalnie, staraj się nie zwracać uwagi na swoją inność. A skoro lampy Ci pomogły to może solarium ???
szater pisze:Kazdy z nas mial czasy takie w ktorych nie chcialo sie zyc,przezylismy i odrzucenie przez rodziny ,przyjaciół czy rówiesnikow, sa tacy tez co zostali porzuceni przez męza czy zone.
Z tym to się każdy z nas zgodzi, ja przez prawie 2 lata siedziałem w domu, aż poznałem kilku znajomych dla których to nie było coś dziwnego, złego. Od czasu kiedy ich poznałem jakby to powiedzieć... "uczę" się na nowo życia towarzyskiego (i idzie mi całkiem nieźle ;) )