- 15 lis 2015, o 22:35
#25344
Witam,
jestem ojcem dwóch dorosłych już synów, z których jednego jakiś czas temu dotknęła ta choroba. Chcę się podzielić swoim doświadczeniem - może komuś się to przyda.
W 2013 roku u Filipa na obu nogach, od kostek prawie po kolana, wyskoczyły ogniste plamki, które z czasem ku rozpaczy nas wszystkich, systematycznie się pogarszały, aż objęły większą część wspomnianych piszczeli dookoła - z każdej strony.
Po roku leczenia sterydami było coraz gorzej. Z doświadczenia wiedzieliśmy już, że na zmienioną skórę dobrze działa przede wszystkim słońce. Skojarzyliśmy później fakt, iż tak długo, jak corocznie spędzaliśmy urlop w krajach śródziemnomorskich, nic się nie działo. Wysyp nastąpił kiedy odstąpiliśmy od tych praktyk przez 2 lata z rzędu. W związku z ujawnieniem się choroby, zaplanowaliśmy wspólny rodzinny wyjazd do ponoć najlepszego miejsca na świecie (do leczenia choroby), a mowa o morzu martwym, z różnych jednak obiektywnych przyczyn, wyjazd nie doszedł do skutku.
Zamiast tego, powróciliśmy do sprawdzonego rozwiązania tzn. zwykłego wakacyjnego urlopu w Grecji (polecamy Chalkidiki!). Jakieś 2 miesiące przed wyjazdem uległem natrętnej reklamie i aby ulżyć synowi, zakupiłem duże opakowanie kremu Dr Michaels'a, rezygnując z dodatków w pakiecie. Ku mojemu zdziwieniu, krem ten znacznie złagodził nieciekawy obraz nóg, ale oczywiście w 100% nie pomógł. Ponieważ tonący brzytwy się chwyta, jeszcze dwa miesiące wcześniej, tj. początkiem roku 2015, zdesperowani braliśmy także pod uwagę terapię pijawkami. Człowiek, który w tym zakresie jest uznanym terapeutą doradził nam coś innego. Polecił sprawdzenie poziomu witaminy D w organizmie chorego. W ciemno przyjął zakład, że będzie on na poziomie ok. 20 ng/ml - miał rację (24 ng/ml poziom Filipa styczeń 2015). Terapeuta zalecił drakońskie(!) dawki witaminy D w różnej postaci + witaminę K2 spożywaną koniecznie z odrobiną tłuszczu - wystarczy kawałek chleba z masłem (chodzi o przyswojenie przez organizm). Twierdził, że ludzie z problemami skórnymi powinni utrzymywać poziom witaminy D na dużo większym poziomie, a normą w społeczeństwie jest jej niedobór (każdy może sprawdzić - proste badanie krwi). Wg mnie ma dobry człowiek całkowitą rację. Obecnie poziom u Filipa to ok 44 ng/ml. Przełom nastąpił w Grecji. Bez żadnych szczególnych starań, obraz nóg po kąpielach słonecznych, naprzemiennie z moczeniem w słonej, morskiej wodzie, zmieniał się w sposób niewiarygodnie szybki. Już po tygodniu chore miejsca stały się gładkie i już tylko różniły się barwą. W drodze powrotnej z urlopu do domu postanowiliśmy podjechać do Medziugorje (też prosić o pomoc - czerwiec 2015 rok). Dzisiaj, gdy się tym dzielę, mogę zagwarantować, że Filip ma całkiem zdrowe nogi, a zmieniony po tym wszystkim pigment na skórze, wyrównał się już niemal całkowicie.
Jedyne co robi do dnia dzisiejszego to profilaktycznie dba o utrzymanie poziomu witaminy D na poziomie ok. 44 ng/ml (do wyższego poziomu nie udało nam się doprowadzić ) i jak sobie przypomni to raz w tygodniu, gąbką zwilża nogi w wodzie przywiezionej z morza Egejskiego. Pije witaminę D w postaci suplementu (pigułka) i tran.
Reasumując:
1) utrzymywać poziom witaminy D na relatywnie wysokim poziomie
2) nie pojmuję dlaczego krem Dr Michaels musi być taki drogi, zwłaszcza, że chorzy ludzie muszą go kupować "na tony" - 400 zł za większe opakowanie, ale rzeczywiście coś daje
3) zbawienne kąpiele słoneczne (nawet nie myślę o skutkach ubocznych) im bardziej w śródziemnomorskim klimacie, tym lepiej (nie wiem dlaczego Słońce nie działa tak samo u nas). Nie musi być drogie morze martwe, może być - jak widać - znacznie tańsza Grecja.
4) żarliwa modlitwa (w naszym przypadku Medziugorje)
5) nie wiem co pomogło, ale wszystko spisałem i właśnie się tym podzieliłem
W razie pytań: kilka lat już używam i prawdopodobnie wiele lat również będę - można pisać na maila: allegro.adrian@interia.pl
jestem ojcem dwóch dorosłych już synów, z których jednego jakiś czas temu dotknęła ta choroba. Chcę się podzielić swoim doświadczeniem - może komuś się to przyda.
W 2013 roku u Filipa na obu nogach, od kostek prawie po kolana, wyskoczyły ogniste plamki, które z czasem ku rozpaczy nas wszystkich, systematycznie się pogarszały, aż objęły większą część wspomnianych piszczeli dookoła - z każdej strony.
Po roku leczenia sterydami było coraz gorzej. Z doświadczenia wiedzieliśmy już, że na zmienioną skórę dobrze działa przede wszystkim słońce. Skojarzyliśmy później fakt, iż tak długo, jak corocznie spędzaliśmy urlop w krajach śródziemnomorskich, nic się nie działo. Wysyp nastąpił kiedy odstąpiliśmy od tych praktyk przez 2 lata z rzędu. W związku z ujawnieniem się choroby, zaplanowaliśmy wspólny rodzinny wyjazd do ponoć najlepszego miejsca na świecie (do leczenia choroby), a mowa o morzu martwym, z różnych jednak obiektywnych przyczyn, wyjazd nie doszedł do skutku.
Zamiast tego, powróciliśmy do sprawdzonego rozwiązania tzn. zwykłego wakacyjnego urlopu w Grecji (polecamy Chalkidiki!). Jakieś 2 miesiące przed wyjazdem uległem natrętnej reklamie i aby ulżyć synowi, zakupiłem duże opakowanie kremu Dr Michaels'a, rezygnując z dodatków w pakiecie. Ku mojemu zdziwieniu, krem ten znacznie złagodził nieciekawy obraz nóg, ale oczywiście w 100% nie pomógł. Ponieważ tonący brzytwy się chwyta, jeszcze dwa miesiące wcześniej, tj. początkiem roku 2015, zdesperowani braliśmy także pod uwagę terapię pijawkami. Człowiek, który w tym zakresie jest uznanym terapeutą doradził nam coś innego. Polecił sprawdzenie poziomu witaminy D w organizmie chorego. W ciemno przyjął zakład, że będzie on na poziomie ok. 20 ng/ml - miał rację (24 ng/ml poziom Filipa styczeń 2015). Terapeuta zalecił drakońskie(!) dawki witaminy D w różnej postaci + witaminę K2 spożywaną koniecznie z odrobiną tłuszczu - wystarczy kawałek chleba z masłem (chodzi o przyswojenie przez organizm). Twierdził, że ludzie z problemami skórnymi powinni utrzymywać poziom witaminy D na dużo większym poziomie, a normą w społeczeństwie jest jej niedobór (każdy może sprawdzić - proste badanie krwi). Wg mnie ma dobry człowiek całkowitą rację. Obecnie poziom u Filipa to ok 44 ng/ml. Przełom nastąpił w Grecji. Bez żadnych szczególnych starań, obraz nóg po kąpielach słonecznych, naprzemiennie z moczeniem w słonej, morskiej wodzie, zmieniał się w sposób niewiarygodnie szybki. Już po tygodniu chore miejsca stały się gładkie i już tylko różniły się barwą. W drodze powrotnej z urlopu do domu postanowiliśmy podjechać do Medziugorje (też prosić o pomoc - czerwiec 2015 rok). Dzisiaj, gdy się tym dzielę, mogę zagwarantować, że Filip ma całkiem zdrowe nogi, a zmieniony po tym wszystkim pigment na skórze, wyrównał się już niemal całkowicie.
Jedyne co robi do dnia dzisiejszego to profilaktycznie dba o utrzymanie poziomu witaminy D na poziomie ok. 44 ng/ml (do wyższego poziomu nie udało nam się doprowadzić ) i jak sobie przypomni to raz w tygodniu, gąbką zwilża nogi w wodzie przywiezionej z morza Egejskiego. Pije witaminę D w postaci suplementu (pigułka) i tran.
Reasumując:
1) utrzymywać poziom witaminy D na relatywnie wysokim poziomie
2) nie pojmuję dlaczego krem Dr Michaels musi być taki drogi, zwłaszcza, że chorzy ludzie muszą go kupować "na tony" - 400 zł za większe opakowanie, ale rzeczywiście coś daje
3) zbawienne kąpiele słoneczne (nawet nie myślę o skutkach ubocznych) im bardziej w śródziemnomorskim klimacie, tym lepiej (nie wiem dlaczego Słońce nie działa tak samo u nas). Nie musi być drogie morze martwe, może być - jak widać - znacznie tańsza Grecja.
4) żarliwa modlitwa (w naszym przypadku Medziugorje)
5) nie wiem co pomogło, ale wszystko spisałem i właśnie się tym podzieliłem
W razie pytań: kilka lat już używam i prawdopodobnie wiele lat również będę - można pisać na maila: allegro.adrian@interia.pl