- 21 sty 2014, o 01:39
#21276
Witam wszystkich serdecznie
Nazywam się Aśka, z łuszczycą walczę od przeszło 10lat. Zaczęło się od tylnej strony łydki i rozrastało z biegiem czasu. "Diagnozę" postawiła mi w pierwszej kolejności mama (dodam iż mój ojciec również jest łuszczykiem), lekarz ją potwierdził i oczywiście zaczął pakować mi sterydy. A że nie bardzo jeszcze wtedy rozumiałam co mi jest i jak to wyleczyć to głupio wierzyłam że sterydy pomogą. Nie pomogły a jedynie wzmogły nasilenie tego dziadostwa. Całkowitej reemisji nie miałam nigdy,było to jedynie podleczenie się na góra tydzień Dwa lata temu postanowiłam bardzoooo intensywnie zawalczyć z chorobą. Zrażona poprzednimi doświadczeniami (sterydy,poparzenia cygnoliną,ciapanie się w psorisanie i grube pieniądze wydane na specyfiki które miały chociażby łagodzić objawy choroby) postanowiłam spróbować metod niekonwencjonalnych. Początkowo była to mieszanka suszonych śliwek,moreli,daktyli i fig - zmielonych i zalanych miodem (efekty były "delikatne", a ja potrzebowałam czegoś ekstra),obserwacja diety i reakcji na niektóre jej składniki (osobiście szkodzą mi:żółty ser,mleko,ogólnie przetwory mleczne,po ogórkach i kapuście kiszonej skóra swędzi mnie też niesamowicie i jeszcze kilka innych rzeczy by się znalazło),ograniczyłam je więc do minimum plus zaczęłam pić zioła. Niestety nie pamiętam pierwszego zestawu który kupiłam,wiem że zaczął pomagać i to bardzo,później sięgnęłam po zióła skomponowane na podstawie specyfiku ojca klimuszki i muszę przyznać że u mnie efekty były super.Do czasu... zaszłam w ciążę,wszystko pięknie zaczęło schodzić w tempie ekspresowym,zioła oczywiście poszły w kąt ze względu na dziecko.Muszę przyznać,iż do 8ego miesiąca ciąży wszystko było pięknie (90-95% łuszczycy zeszło),a później po jednym durnym badaniu krwi bum!wysypało mnie calusieńką Dzieciątko urodziło się we wrześniu a ja od tamtej pory wyglądam koszmarnie i nie mogę się nawet podleczyć bo póki co karmię piersią więc ziółka odpadają,a na mazidła przy maluszku nie ma czasu. Jak odstawię małego wracam do ziółek Ufff ale się rozpisałam, wybaczcie biedroneczki kochane i witam raz jeszcze!
Nazywam się Aśka, z łuszczycą walczę od przeszło 10lat. Zaczęło się od tylnej strony łydki i rozrastało z biegiem czasu. "Diagnozę" postawiła mi w pierwszej kolejności mama (dodam iż mój ojciec również jest łuszczykiem), lekarz ją potwierdził i oczywiście zaczął pakować mi sterydy. A że nie bardzo jeszcze wtedy rozumiałam co mi jest i jak to wyleczyć to głupio wierzyłam że sterydy pomogą. Nie pomogły a jedynie wzmogły nasilenie tego dziadostwa. Całkowitej reemisji nie miałam nigdy,było to jedynie podleczenie się na góra tydzień Dwa lata temu postanowiłam bardzoooo intensywnie zawalczyć z chorobą. Zrażona poprzednimi doświadczeniami (sterydy,poparzenia cygnoliną,ciapanie się w psorisanie i grube pieniądze wydane na specyfiki które miały chociażby łagodzić objawy choroby) postanowiłam spróbować metod niekonwencjonalnych. Początkowo była to mieszanka suszonych śliwek,moreli,daktyli i fig - zmielonych i zalanych miodem (efekty były "delikatne", a ja potrzebowałam czegoś ekstra),obserwacja diety i reakcji na niektóre jej składniki (osobiście szkodzą mi:żółty ser,mleko,ogólnie przetwory mleczne,po ogórkach i kapuście kiszonej skóra swędzi mnie też niesamowicie i jeszcze kilka innych rzeczy by się znalazło),ograniczyłam je więc do minimum plus zaczęłam pić zioła. Niestety nie pamiętam pierwszego zestawu który kupiłam,wiem że zaczął pomagać i to bardzo,później sięgnęłam po zióła skomponowane na podstawie specyfiku ojca klimuszki i muszę przyznać że u mnie efekty były super.Do czasu... zaszłam w ciążę,wszystko pięknie zaczęło schodzić w tempie ekspresowym,zioła oczywiście poszły w kąt ze względu na dziecko.Muszę przyznać,iż do 8ego miesiąca ciąży wszystko było pięknie (90-95% łuszczycy zeszło),a później po jednym durnym badaniu krwi bum!wysypało mnie calusieńką Dzieciątko urodziło się we wrześniu a ja od tamtej pory wyglądam koszmarnie i nie mogę się nawet podleczyć bo póki co karmię piersią więc ziółka odpadają,a na mazidła przy maluszku nie ma czasu. Jak odstawię małego wracam do ziółek Ufff ale się rozpisałam, wybaczcie biedroneczki kochane i witam raz jeszcze!
"Zbyt mało wiem by być niekompetentnym"